,,Z książkami tyż była heca!
Wszystkie powrzucał do pieca.
Choć sam nie wiedział dlaczego?
Co ma jedno do drugiego''
T. Boy-Żeleński ,,Ernestynka''
W mojej szkole, jak w każdej - wiejskiej czy miejskiej - była biblioteka. Żadne aj-waj, ale zawsze. Podstawowy kanon lektur dla podstawówki, słowniki, parę encyklopedii, trochę albumów, pozalekturowe książki dla dzieci i nastolatków, literatura metodyczna itp. Oraz przez lata mnóstwo śmiecia...
Śmieci nie brały się znikąd, lecz z polityki prowadzonej przez lata jeszcze przez zbiorczą szkołę gminną. Otóż wolno nam było kupować książki tylko w jednej wyznaczonej księgarni, a ta prowadziła klasyczną sprzedaż wiązaną. By nabyć np. pięć egzemplarzy lektury należało dokupić co najmniej 2-3 pozycje ,,polityczne''. Np. dzieło typu ,,VIII Plenum PZPR''. Nikt w życiu by tego do rąk nie wziął, że już o czytaniu nie wspomnę. Ale bez Plenum i lektur pożądanych się nie dostało i już!
Potem przez lata oczyszczało się i odchwaszczało bibliotekę... Spory miałam w tym udział jako opiekun księgozbioru na pół etatu. Budżet na zakup nowych książek był zawsze skromniutki. Jeśli przypadało (na dzisiejsze pieniądze) 500 złotych na rok, to już było eldorado. Bo częściej najwyżej trzy stówki...
Gdy osobiste potomstwo mi podrosło, po remanencie własnych zasobów oddałam do szkoły masę dziecięcej i młodzieżowej literatury. Dzieciaki nawet chętnie czytały przygody Pana Samochodzika, sagę o Pożyczalskich, cykl o Marry Poppins czy urocze powieści Edith Nessbitt.
Oczywiście, jakiś procent uczniów nie zhańbił się ani jedną wizytą w bibliotece przez całe osiem lat. Ale były i małe ,,mole'', które zaliczały kilkadziesiąt pozycji rocznie. I nie tylko po to, by na koniec czerwca dostać nagrodę!
***
Półtora roku temu ówczesna dyrekcja nagle zarządziła likwidację księgozbioru. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Fakt, że wskutek wielu niesprzyjających okoliczności zostały nam w placówce same maluchy - przedszkolaki plus klasy I-III. Ale podobno z realnymi widokami na reaktywację I-VI?.... A może i I-VIII, jeśli najnowsze pomysły rządowe wejdą kiedyś w życie.
Tak czy owak bibliotekę spotkała zagłada! Nie ocalały nawet pozycje dla maluchów, a przecież i one coś tam czytać powinny w klasach młodszych. Na korytarzu stoi od jakiegoś czasu regał ze szczątkami księgozbioru i napisem ,,Weź książkę do domu''. Sama tam ostatnio wynalazłam trzy pozycje do ,,zaopiekowania się''...
Tak czy owak decyzji pani dyrektor K. nie pojmuję...
Pewnie pani dyrektor nie czyta. Mysli wiec, ze skoro jej ksiazki niepotrzebne, to uczniom takze.
OdpowiedzUsuńBo biblioteka to podobno sam kłopot dla szkoły i konieczność etatu dla bibliotekarki. Mnie jeszcze co innego dziwi - biblioteki publiczne nie chcą
OdpowiedzUsuńprzyjmować darowizn, bo to kłopot, jak mi ostatnio powiedziano. Miałam mnóstwo książek tzw. czytadeł, więc z braku miejsca postanowiłam je oddać do biblioteki i dobrze, że wpierw zadzwoniłam a nie powiozłam tony książek w ciemno, bo musiałabym znów je na swe półki wsadzać.W końcu oddałam je facetowi, który zajmuje się zbieraniem książek. Część ich ląduje w antykwariatach (sam zysk, dostają je darmo i sprzedają),część jedzie na Litwę i okolice.
Moja osiedlowa ADM uruchomiła "stolik książkowy"- każdy może przynieść już "wyczytaną" książkę i każdy może ją sobie wziąć na zawsze lub tylko do przeczytania.
Miłego, ;)
Ja też nie rozumiem! czy to znaczy, że zlikwidowano zupełnie bibliotekę??? niepojęta głupota! czy tak potrzebne było pomieszczenie? w mojej szkole, oprócz tejże, panie z I-III pozakładały biblioteczki klasowe...dzieci i panie poprzynosiły własne książki, ponumerowały, założyły karty, a mali bibliotekarze wypożyczają je kolegom...a jak uzasadniono tę niezrozumiałą decyzję?
OdpowiedzUsuńJak czytam i słucham o takich historiach to we mnie się gotuje.Przepraszam za dosadność, ale ciśnie mi się na usta"pojebów ci u nas dostatek". I TO W SZKOLE !!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńSama oddałam mnóstwo do Domu Kombatanta i innych bibliotek bez rozgłosu przy okazji przymusowego "rugowania" z powodu braku miejsca
po śmierci Rodziców. A serce jak bolało !!!!!!
Nie zapomnę komentarza w jednej z firm: "a po co trzymać taką makulaturę! Tylko mole się w tym lęgną.Przecież teraz to WSZYSTKO można znaleźć w internecie!!!!" Tylko kto tam perełek literatury szuka ????? Ot, czasy, czasy ........!!!!!!!
Ma przyjaciółkę-pisarkę, nawet dość znaną. Może czyta tylko JĄ?...
OdpowiedzUsuńCoiraz mniejsze zrozumienie dla słowa drukowanego...
OdpowiedzUsuńNie znam uzasadnienia, podobno było bardzo mgliste!
OdpowiedzUsuńNo właśnie - darowizny to problem! To kolejna rzecz, której kompletnie nie pojmuję...
OdpowiedzUsuńJa też nie pojmuję takich decyzji. Kiedy w naszym mieście wybudowano nową bibliotekę, to księgozbiory z innych miejsc, do których uczęszczali czytelnicy, trafiły właśnie w to jedno miejsce.
OdpowiedzUsuńTu można wypożyczyć wszystko. I nikomu nie przyszło do głowy, żeby cokolwiek wyrzucać.
Czyżby biblioteka dziecięca zawierała tylko pisarski chłam? Nie uwierzę....
Witaj
OdpowiedzUsuńI mnie smutno czyta się taki wpis !
Pewnie P.dyrektor, to umysł ścisły, a nie sympatyk literatury wszelakiej?
Pozdrawiam serdecznie :)
,,Umysł ścisły'? Ależ skąd...
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że miłośnicy słowa drukowanego to dinozaury. I bardzo dobrze, trzeba się jakoś różnić od pospólstwa :-)
OdpowiedzUsuńKocham książki "pisane" i nie wyobrażam sobie życia bez nich.
Na ,,pisane'' zwydatkowałam się wczoraj w Empiku na sporą kwotę. W ramach prezentów. Mniemam, że sprawią radość obdarowanym.
OdpowiedzUsuńA jakże, zamykać, zamykać, żeby się przypadkiem jakiś maluch nie zainteresował i nie polubił książek! Skandal. A tu mamy rok propagowania czytelnictwa właśnie.
OdpowiedzUsuńMożeby jeszcze zlikwidować nauczanie pisania ręcznego, bo na co to komu, jak się da na klawiaturze...
A w ogóle po co uczyć pisać i czytać? Żeby mądrale rosły?:)))
OdpowiedzUsuńCo to za miasto mądre, w którym nową bibliotekę zbudowano? Przecież to niemodne, nierentowne itp. Widać macie sensowne władze, gratuluję!
OdpowiedzUsuń