wtorek, 2 lutego 2016

Urzekła nas ta historia...

Kiedy nasz psi doktor jest w dobrym humorze, wtedy przygotowując zastrzyki  dla Erki opowiada ciekawostki ze swego weterynaryjnego podwórka. Wczoraj zauroczył nas historią o sprytnym byku ,,szukarku''.


W czasach, gdy PGR-y cieniej już przędły, a posiadały hodowlę bydła, zwierzęta były słabiej odżywiane,  brakowało im witamin itp. Z tego względu klasyczne oznaki rui u krów bywały zaburzone i trudno było zgadnąć, do których ,,dam'' winien przybyć pan inseminator.


I tu wkraczał byk ,,szukarek''. Żaden tam wysokiej klasy rozpłodowy buhaj, taki sobie przeciętny bysio, specjalnie w tym celu spreparowany. Powiedzmy sobie nawet szczerze - okaleczony. Albowiem by zapobiec działalności rozrodczej ,,szukarka'', operacyjnie przesuwano  jego prącie o 90 stopni w bok. Tak przygotowanemu szperaczowi przytwierdzano na klatce piersiowej płat gąbki nasączony farbą i wpuszczano między krowy. Gdy ,,szukarek'' wyczuwał pannę chętną, wskakiwał jej na grzbiet, przy czym pozostawiał plamę farby z gąbki. Z przyjemności jednak nic nie było z wiadomych względów, więc po chwili bysio szukał kolejnej panny, z nadzieją, że  a nuż tym razem szczęście dopisze. Nie dopisywało!


Ale... W jednym z PGR-ów, a doktor podkreślił, że to właśnie w naszej gminie - znalazł się ,,szukarek'' nie byle jaki.


Zaliczywszy ileś tam niepowodzeń, wpadł na pomysł. Ustawił się do kolejnej ,,oblubienicy'' boczkiem, kopytko przez grzbiet przełożył, i... nareszcie!  Spełnienie. Taka cwana bestyja! Tyle, że posadę bysiek stracił bezpowrotnie...


Ciekawam bardzo opinii Antoniego na temat tej  anegdotki...



12 komentarzy:

  1. Jakem zona weta- potwierdzam, ta metoda stosowana powszechnie w duzych stadach, nawet niekoniecznie ze względu na zaburzenia rui, ale jako najpewniejszy, najprostszy sposob:) ale sie trochę podśmiechiwałam ( choc wiem , że to nieładnie), gdy trafiłam na pana doktora o nazwisku Szukarek. ( ale to nie był gin.)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za potwierdzenie. Końcówka komentarza mnie ubawiła...

    OdpowiedzUsuń
  3. No, biedne... Ale misja poniekąd szlachetna...

    OdpowiedzUsuń
  4. A tom się zadziwiła :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Antoni Relski5 lutego 2016 06:42

    Jak tylko coś o seksie to Antoni do tablicy? W sumie to być erotomanem jest lepiej niż być rasistą, homofobem, nacjonalistą czy tym podobnym.
    Co zaś się tyczy byczka, to należą mu się brawa. A na podsumowanie tej historii jest takie stare polskie powiedzenie.
    Sposobem chłop babę wy....ł
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Wybacz, ale zapracowałeś sobie na to wezwanie do tablicy, zresztą w sposób, który niezwykle cenię.

    OdpowiedzUsuń
  7. No tak, cwaniakowanie często skutkuje wyrzuceniem z roboty!

    Historia bardzo pouczająca a nawet erotomańsko-artystyczna ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. W takich razach ciśnie się na usta cytacik z Mistrza Przybory - ,,oj matula, matula natura jest''!

    OdpowiedzUsuń
  9. Czego jak czego, ale tekstu o seksie w "Raptularzu" sie nioe spodziewałem :-)
    Fajnie sie czytało :-)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Czasem i babci emerytce się wypsnie....:)))

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...