poniedziałek, 6 czerwca 2016

Dzień ósmy - jaskiniowy

Ta wycieczka była prawie tak emocjonująca, jak wypad nad Niagarę. Celem był Hoching Hills State Park w Ohio, ok. dwie godziny jazdy od domu.


Zapowiedziane przez Szwagra dnia poprzedniego ,,naziemne jaskinie'' niewiele mi mówiły. Ucieszyłam się tylko, że moja klaustrofobia się nie objawi, bo żadnego pełzania na czworakach ani przeciskania się nie będzie. I wiadomości, że nad nami ileś tam dziesiątek metrów. Jaskiniami podziemnymi czuję się zaspokojona, bo odwiedzałam już w Polsce, dawnym NRD i na Słowacji. I starczy!


Pierwsza jaskinia, którą zaliczyliśmy, nazywała się Ash Cave, czyli Jaskinia Popiołów.  Od parkingu szliśmy paręset metrów przez las i nagle... Coś niesamowitego. Olbrzymia kamienna kopuła, na dole piaseczek niczym na plaży, pośrodku wodospad. Piaseczek zastąpił wielowiekowe pokłady popiołów pozostałe po pradawnych mieszkańcach... Nie wiem, ilu ich zasiedlało to miejsce przed wiekami, ale mogła się tam zmieścić naprawdę spora populacja. Zaraz mi się przypomniała ,,Walka o ogień''...


Jeszcze piękniejsza okazała się druga jaskinia - Old Men's Cave, Jaskinia Starego Człowieka. Wprawdzie mocno ,,zaburzona'' przez nowe stosunkowo schody, śliczne romantyczne mosteczki itp., ale urokliwa ponad wszelkie wyobrażenie, z Wodospadem Kochanków pośrodku. Zwiedzających niezbyt wiele, tłoku nie było, Japończyków jak na lekarstwo...


Dziwiło nas tylko, że w okolicy parkingu żadnej turystycznej infrastruktury. Wyszliśmy dość zziajani, a tu praktycznie nigdzie nie można było się napić kawy, czy wody mineralnej choćby. Owszem był kibelek i sklepik z pamiątkami, jednak nic ponadto. A przecież miejsce tak atrakcyjne!


Jaskiń w parku jest jeszcze kilka, może nawet kilkanaście, jednak te dwie najbardziej okazałe w pełni nas usatysfakcjonowały. Michał troszkę niedomagał z powodu bólu kolana, więc wróciliśmy do domu. Tym razem na obiadek ,,made by Sister''... Pyszny!


***


cdn...

8 komentarzy:

  1. ~Klarka Mrozek6 czerwca 2016 23:18

    pobyt niezwykle intensywny, Wasze zaangażowanie i chęć zobaczenia jak najwięcej rzadko spotykane
    czasem gości trudno wyciągnąć gdziekolwiek bo gorąco/zimno/pada/nie pada/daleko/bo w internecie wszystko widzieli!

    OdpowiedzUsuń
  2. Łażenia po ciasnych, ciemnych i mokrych jaskiniach to bardzo nie lubię. Ale po takich, jakie Ty opisujesz to już co innego- to sama frajda.
    A zdjęcia? To były zapewne wielce "fotogeniczne" miejsca!
    To dziwne, że nie było chociaż zapuszkowanej coli lub pepsi, choć one nijak nie gaszą pragnienia.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie też opis zaintrygował. Będą foty? :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Będą, choć nie oddają w pełni urody zjawiska.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tego typu jaskinie nadawałyby się do pobiwakowania. Pomieszkałabym sobie kilka dni w namiociku. Woda bieżąca i czysta, no, z toaletą byłby pewien problem...:))) A zdjęcia jutro.

    OdpowiedzUsuń
  6. Z jednej strony chcieliśmy zobaczyć jak najwięcej, z drugiej równie chętnie spędzaliśmy czas w domu. Zresztą ten wyjazd był ostatni.

    OdpowiedzUsuń
  7. ~Antoni Relski8 czerwca 2016 05:08

    Jestem na bieżąco. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Poruszająca systematyczność, dziękuję.

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...