sobota, 8 października 2016

Post wodno-bezwodny

Większa część dnia bezwodna. Owszem, powiadomienie z gminy przyszło, że awaria w usuwaniu, tyle że już post factum. Nie zdążyliśmy nabrać ani kropelki...


Do szesnastej w kranach pustka. Z głową nieumytą trzeba było ruszyć na cosobotnią trasę zakupową. Na szczęście żadnych znajomych nie spotkałam. Przy pomocy sześciolitrowego baniaczka nabytego za jedyne 3,20 udało się jakoś zrobić obiad. Za to widok piętrzących się potem garów doprowadzał mnie do białej gorączki. Zaczęło wolno ciurkać jakieś dwadzieścia po czwartej. W cieniutkim i zimnym strumyczku z grubsza obmyłam poobiednie resztki. Na szczęście tuż przed przyjazdem dzieci kuchnia została przywrócona do jako-takiego ładu.


Też tak macie, że akurat wtedy, gdy wody w kranach brak, odzywa się nagle nieprzeparta ochota na pucowanie? Mycie, pranie itp. Uśpiona na co dzień pracowitość się we mnie budzi, ale gdy tylko woda wraca, to owa niewątpliwa zaleta ponownie w letarg zapada.


***


Z innej beczki, ale też z wodą w tle...


Musiałam sobie zaordynować USG jamy brzusznej. W mieście wojewódzkim. Niby nic, a problem. Bo po pierwsze trzeba być na czczo, a ja słabo funkcjonuję w takim stanie, zwłaszcza, gdy trzeba podróżować. Po drugie, co gorsza, przed badaniem trzeba się napić! Duuużo napić! A to niemal niewykonalne w moim przypadku... Nawet w największe upały nie jestem w stanie wypić na raz więcej niż małą szklankę płynu. Herbatę czy  kawę popijam małymi łykami całymi godzinami.


Cóż, jak trzeba, to trzeba, nie ma rady! W domu zaliczyłam ponadwymiarową herbatkę, w drogę zabrałam mniej więcej litr wody. Z cytryną, bo samej nie przełknę za nic. Łykałam po trochu w autobusie, średnio co trzy przystanki. Resztę pochłonęłam nie bez wstrętu już w poczekalni. I się zaczęło...


Organizm nieprzyzwyczajony do podobnych ekscesów zaczął się gwałtownie dopominać o ,,upust''. A przecież nie wolno. Przede mną jeszcze dwie osoby, każda mniej więcej spędza u doktora kwadransik. Zaczynam się pocić... Nie wiem, czy dotrwam? Telefon od Asi na moment odrywa mnie od kontemplowania osobistej fizjologii, by zaraz powrócić ze zdwojoną siłą. Na szczęście wchodzę!


Doktor wygląda trochę jak z kabaretu, ale bardzo sympatyczny. Tylko... Sprzęt - nówka absolutna, pierwszy dzień w użyciu. ,,Niby to samo, ale gałki jakoś inaczej'' - oznajmia doktor. I naciska co i raz  to i owo, coś do siebie mówi, próbuje, a ja cierpię coraz bardziej. Pozycja leżąca nie ułatwia sprawy. Po chwili, nieskończenie w moim odbiorze długiej, nagle doktor oznajmia: - Aha, głowica nie jest podłączona...


Eureka! Pięć minut później wracam do żywych!




7 komentarzy:

  1. Z piciem mam istny problem - co jakiś czas zdarza mi się odwodnienie, więc ostatnio już się pilnuję by dziennie wypijać 1,5 płynu w postaci herbat i kawy. Pić powinno się zawsze tylko małymi porcjami, szybkie wypicie nie nawadnia, przelatuje zbyt szybko przez nas. Wszelkie USG nerek i dróg moczowych jest masakrą.
    U nas też się zdarza, że o tym, że gdzieś jest jakaś potężna awaria dowiaduję się "doświadczalnie". Ale wtedy mam ratunek albo w podstawionych beczkowozach albo muszę ruszyć się do ujęcia wody oligoceńskiej, które mam dość blisko, bo 100m od domu.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wprawdzie mieszkam bezpośrednio nad rzeką, ale woda tam niezdatna do czegokolwiek...

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj
    I ja tak mam z piciem, nie potrzebuję zbyt wiele, nawet w upały.
    Nie napisałaś nic o wnyku USG, mniemam, że wszystko dobrze?
    Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Prawie dobrze, coś tam drobnego doktor znalazł... Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  5. U nas zmieniali ostatnio dostawcę ogrzewania i w związku z tym wciąż są cyrki z wodą. Tzn.były, bo poskarżyłam się ulubionej, zaangażowanej sąsiadce, która poszła do Spółdzielni Mieszkaniowej i zrobiła awanturę, że na 10 piętrze ciężarna od trzech dni kąpieli ciepłej wziąć nie może i co oni zamierzają z tym zrobić?! I to zadziałało, bo od tej awantury ciśnienie może jest słabe, ale za to gorąca woda wróciła :)

    A gdy wody czasem braknie też mnie nosi,żeby pucować, odkamieniać, myć podłogi, etc. Szkoda, że tylko w takich sytuacjach...,

    OdpowiedzUsuń
  6. U nas zmieniali ostatnio dostawcę ogrzewania i w związku z tym wciąż są cyrki z wodą. Tzn.były, bo poskarżyłam się ulubionej, zaangażowanej sąsiadce, która poszła do Spółdzielni Mieszkaniowej i zrobiła awanturę, że na 10 piętrze ciężarna od trzech dni kąpieli ciepłej wziąć nie może i co oni zamierzają z tym zrobić?! I to zadziałało, bo od tej awantury ciśnienie może jest słabe, ale za to gorąca woda wróciła :)

    A gdy wody czasem braknie też mnie nosi,żeby pucować, odkamieniać, myć podłogi, etc. Szkoda, że tylko w takich sytuacjach...,

    OdpowiedzUsuń
  7. Geny po matce, kochana...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...