piątek, 10 marca 2017

Druga natura

Wbrew mojemu zodiakalnemu przeznaczeniu, nie lubię nowych sytuacji w życiu. Ale gdy nowość przybiera charakter mniej lub bardziej cykliczny, przyzwyczajam się i nie odczuwam już dyskomfortu. A nawet zaczynam lubić. Tak było na przykład z lataniem...


Pierwsza wizyta ,,chemiczna'' była dla mnie istnym horrorem. Przybyłam do szpitala przed siódmą rano, wyszłam tuż przed szesnastą. A ja przecież tak nienawidzę czekania! Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego osoby z numerkami o wiele wyższymi od mojego wchodziły do pani doktor, a ja z marną jedenastką czekałam i czekałam...


Teraz poznałam już procedury i wiem, że pierwsi wchodzą pacjenci z numerami zaczynającymi się od setki, bo to ci, którzy badanie krwi zaliczyli poprzedniego dnia. A niższe numery dostają ,,dawcy'' aktualni. Na wyniki bowiem trzeba poczekać.


Przybywam więc na siódmą, daję sobie utoczyć ile trzeba, zjadam śniadanie i spokojnie siedzę, rozwiązując krzyżówki lub czytając. Około 8.30 udaję się do pobliskiego barku na mocną kawę (by się dobudzić), gdzie spędzam ok. pół godziny. Wracam i bardzo spokojnie czekam dalej. Mniej więcej od dziesiątej zaczynają wchodzić pacjenci z porannego ,,udoju'' krwi. Od pewnego czasu do pani doktor jestem zapraszana  w okolicach jedenastej. Potem już z górki, bo  bez długiego czekania stosowna kroplóweczka, podczas której czytam lub ucinam sobie drzemkę. Czasem wdaję się też w pogawędki z podłączonymi obok. I gdzieś ok. trzynastej wychodzę.


Już mnie to czekanie zupełnie nie denerwuje. Aż się sama sobie dziwię... Przyzwyczaiłam się po prostu. Jeszcze sześć takich czwartków mnie czeka. Czy potem będzie mi tego brakowało? Ciekawe...






16 komentarzy:

  1. Podobno czlowiek moze sie do wszystkiego przyzwyczaic,szczegolnie jak musi.Zycze Ci, zebys po tych "szesciu czwartkach" juz wiecej nie musiala tam czekac na swoja kolej.
    Pozdrawiam z dolu globusa.

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie wiem, ale ja jakoś wciąż nie mogę się przyzwyczaić do kilku rzeczy- np. do głupoty i bezmyślności.Do prezesa też nie.
    A co do chemii- to nie od jej zastosowania zależy czas przeżycia pacjenta, co jasno widać z prowadzonych przez medycynę statystyk. A zależy od tego jak wyglądała zmiana, od kunsztu chirurga i diety pacjenta. Rak żywi się glukozą, a więc dieta wymaga zminimalizowania dostarczania mu cukrów prostych, czyli obniżenia podaży węglowodanów. Często pacjent musi być na diecie ketogenicznej. Ale o tym nie informuje się pacjentów- przemysł farmaceutyczny musi przecież z czegoś żyć, prawda?
    Najlepiej z produkcji groszowej sprzedawanej za duże pieniądze w dużych ilościach.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana, życzę zdrowia i siły. Na poprawę smaku polecam colę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też miałam chemię w czwartki... 21 lat temu... Nie przestrzegałam żadnej diety chociaż wiem, że teraz niektórzy chorzy nie jedzą mięsa, nabiału, cukru (nawet w owocach), mąki i czego tam jeszcze... Pozdrawiam Cię i życzę powodzenia w kuracji!

    OdpowiedzUsuń
  5. Cukier ponoć to ,,przyjaciel'' wielu chorób. Nie sposób go całkiem uniknąć, atakuje zewsząd. Wiadomo, że wszystko można, byle z ostrożna...

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety, nigdy coli nie polubiłam... A za życzenia dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  7. Prostych cukrów staram się mojemu niechcianemu towarzyszowi odmawiać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wrócę znów na czwartki, ale to dopiero po zabiegu...

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytam Pani bloga od dawna, a że jestem polonistką, to jeszcze chętniej tu zaglądam :). Zasmucił mnie post o chorobowych sprawkach, ale wierzę, że tak pozytywna Osoba, jak Pani, da radę i z tym. Życzę zdrowia i czekam na kolejne posty :).

    OdpowiedzUsuń
  10. Najważniejsze jest wyrobienie w sobie nawyku tego, co jest nam potrzebne czy niezbędne do życia i dobre dla nas. I to najlepiej z poczuciem, że to nam służy. Wtedy jakoś łatwiej przejść nawet przez takie planowane czekanie. Zdrowia życzę!!!
    iw

    OdpowiedzUsuń
  11. Podziwiam Cię i tyle tylko tu napiszę. Buziaki serdeczne-;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dzięki za miłe słowa...

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie ma za co podziwiać. Złe myśli też po nocy nachodzą czasem... Ale na co dzień jestem optymistką.

    OdpowiedzUsuń
  14. A jak się czujesz po tych wizytach?

    OdpowiedzUsuń
  15. Generalnie bardzo dobrze, w porównaniu z większością pacjentów wręcz rewelacyjnie...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...