środa, 23 maja 2018

No to lecę...

Największy stres - czy się na pewno spotkamy w Warszawie na Okęciu z resztą ,,załogi''? Bo to tak z lekka gwieżdziście: my z Gdańska, reszta z Krakowa. A na południu ponoć jutro burze gwałtowne...

Małża z kolei najbardziej stresuje fakt, że tym razem nie do hotelu lecimy, a do kompletnie nam nieznanych ludzi. Na dodatek obcojęzycznych. Podejrzewam, że za tydzień ,,szkieletora'' do domu  przywiozę, bo mój osobisty Kaszub w gościach prawie nic nie je... W przeciwieństwie do mnie, niestety!

Jedno na razie jest pewne - pogoda w Tbilisi. Upalna. To z kolei mnie nieco przeraża, bo gorąco słabo toleruję. Puchną mi stopy i wszystko swędzi...

Mimo tych obaw, oczywiście bardzo się cieszymy. Komukolwiek się zwierzyliśmy z wyjazdu, reagował słowami: - Ale wam zazdroszczę!
 Z kolei ci, którzy już byli, zapewniają, że to cudowny kraj i wspaniali ludzie. I tego postanowiliśmy się trzymać!

Trzymajcie kciuki. Jak wrócę, obiecuję obszerne sprawozdanie.


3 komentarze:

  1. Powodzenia. Myślę, że dość obficie lejące się wino (tam chyba nie ma abstynentów) zmieni Twego męża w istotę jedzącą, mimo,że będzie "w gościnie". Bezie musiał jeść, żeby nie paść od procentów.
    Życzę Wam dobrej podróży i wielu wspaniałych wrażeń i czekam na sprawozdanie;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Udanego wyjazdu i mnóstwa dobrych wspomnień :) Czekam na relację

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tymczasem Urodzinowo! Zameldowałam się u Ciebie wczoraj na fb, ale i tu melduję, że pamiętam! Serdeczności i spełnienia marzeń!

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...