Jako że jesteśmy parą ,,staruchów'', narażonych szczególnie, staramy się siedzieć w domu.
Dobrze, że już od ponad dwóch lat egzystujemy na co dzień we dwoje, bo słyszę, że kraj zmierza ku zwiększonej liczbie rozwodów, gdy się ta cholera odczepi. Małż optymistą był, bo twierdził, że potomstwa przybędzie raczej. A tu się nie zanosi...
Dziś zmuszeni wizją głodu, udaliśmy się na zakupy. Na ryneczku pustki kompletne, za to w Lidlu tłum! Z trudem udało się zaparkować. Przed pocztą kolejka niczym za komuny, tyle że ludzie w przepisowych odstępach stoją potulnie... Na szczęście nas poczta nie dotyczyła.
Największy smutek, że z dzieckami i wnukami kontakt bezpośredni niemożliwy. Pojutrze urodziny Pierworodnego, cóż, życzenia złożymy przez telefon li i jedynie. Za maluchami się ckni okrutnie, ale jak nie wolno, to nie wolno...
Nasze plany wyjazdowe majowe odłożyć mus, szkoda wielka...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz