Przez dwa lata z kawałkiem tak się przyzwyczaiłam, że kawa li i jedynie z ekspresu, iż każdy wyjazd poza dom wiąże się z pytaniem: jak ja będę żyć bez dobrego cappuccino?...
Trzy takie pijam dziennie, dwie małe i jedno duże. W podróży zadowala mnie kawka na stacjach benzynowych, ale gdy jadę do przyjaciół bezekspresowych, ogarnia mnie niepokój.
Tym razem wzięłam się na sposób. Zabrałam nieduży termos z zamiarem wycieczek na Orlen czy inne BP po ulubiony napój. Małż zapowiedział, że rozumie moje fanaberie, jednak nie zamierza mnie wozić. - Znajdziesz najbliższą stację i będziemy na nią chodzić, nie jeździć.
No i spacerowaliśmy sobie raz dziennie. Niedaleko, około kilometra. Jedna mała kawka na miejscu, druga duża do pojemnika. Dwa razy mnie wyręczył syn przyjaciółki, kochany młodzian. W ten sposób przetrwałam....
Gorsza perspektywa wiąże się z wyjazdem na Piernikalia. Tam na piechotkę do stacji raczej trudno, bo najbliższa pewnie o kilkanaście kilometrów. Ale coś wymyślę!...
Kawa z ekspresu bardzo dobra, ale kawa z termosa, sorry, jest już JEDYNIE kawą z termosa, moim zdaniem. Ulach
OdpowiedzUsuńAle i tak lepsza niż rozpuszczalna...
UsuńProsiłam i zapraszałaam, Byliście bardzo blisko! BUUUUUUUUUUUU! Może następnym razem się uda! :) Jestem gotowa kupić ekspres do kawy na ogródek :). BUZIAKI!
OdpowiedzUsuńNie mam ekspresu, więc nie znam różnicy w smaku kaw różnie parzonych.Ponieważ w roku trochę podróżujecie, to może jest sens kupić mały ekspres i wozić go w bagażniku, by nie przeżywać stresu, czy będzie cappuccino czy nie będzie. Wszystkiego najsmaczniejszego.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńa brałaś pod uwag zakup włoskiej zaparzarki? Nie wiem cy się dobrze wyraziłam, chodzi o taki ekspress który stawia się na płytę, najmniejsze mają zaledwie 1 filiżankę pojemności
OdpowiedzUsuńZnam to urządzenie, czasem u kogoś pijam z tego kawę, ale to jednak nie ekspres...
OdpowiedzUsuń