piątek, 25 stycznia 2013

Nareszcie!

Po ponad miesiącu przerwy znów udało się trochę rozruszać stare kości! Po czterech z rzędu nieudanych podejściach...


W czwartek przed Wigilią się wybrałam na wygibasy, bo miały się odbyć. Postałam pod szatnią kwadrans, żywa dusza się nie zjawiła! Z kolei po Świętach podwoje YMKI były na głucho zamknięte. Kolejne dwa czwartki spędzałam w pieleszach, więc zajęcia mi przepadły. Osiem dni temu przybyłam i dowiedziałam się, że ćwiczenia  są przeniesione z godziny 16.00 w czwartki na 11. 00 w piątki. No to w ubiegły piątek znów pojechałam. Przyszły jeszcze 4 panie, przebrałyśmy się i czekamy na naszą Tereskę. Jedenasta wybiła, a tu nic! Tereski ni ma! No to ja na portiernię, pani zadzwoniła i okazało się, że nasza instruktorka zapowiedziała zmianę, ale dopiero od dziś! Czyli od 25-tego.


Szłam więc dziś nastawiona bardzo bojowo. Jeśli znów pocałuję klamkę, wypisuję się z tego interesu! Poszukam innego miejsca. Na szczęście był sukces!


Tylko niedosyt mam, bo zamiast poprzednich prawie dwóch godzin, teraz tylko 45 minut... Druga grupa, gdzie chodziłam, rozpadła się z racji zmiany godzin zajęć na przedpołudnie. A tam chodziły dziewczyny pracujące!


Muszę sobie jeszcze coś znaleźć, bo te prawie dwa kilo poświątecznej nadwagi nie chce ze mnie zrezygnować... Okopało się i zalega!


***


Koniec maminego odwyku od leków! Od dziś wprowadzamy nowy specyfik. Tani, jak na ten rodzaj mikstur. Niestety, w ulotce stoi jak byk, że najczęstszy skutek uboczny to znów... biegunki!


A swoją drogą przez te dwa tygodnie bez ,,brania'' Mamidło całkiem dobrze funkcjonowało psychicznie. W ogóle jakaś weselsza teraz, a trzy dni temu odezwała się do mnie ,,całym zdaniem''. Byłam niemal w szoku! Dziś była pani psycholog i też stwierdziła coś na kształt postępu.


Pani doktor ,,Anioł'' sugerowała dłuższe odstawienie leków ,,na pamięć''. Nie potrafiła mi jednak odpowiedzieć na pytanie, czy to nie spowoduje lawinowego pogorszenia. Zobaczę, jeśli nowy lek przywróci stare żołądkowe kłopoty, może go odrzucimy... I niech się dzieje, co chce!

6 komentarzy:

  1. Sama bym gdzieś pochodziła,żeby zgubić kilogramy!;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj
    Zdróweczka i dobrej kondycji życzę :)
    Buziaczki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie będę jak widzę odkrywcza, że też mam conieco do zrzucenia i chętnie bym się tegoż tłuszczyku pozbyła, tylko jeszcze się nie zebrałam.
    Powodzenia i dobrze, że uparta jesteś i się nie poddajesz! :)
    pozdrowienia serdeczne!
    iw

    p.s. ostatnio mniej bywałam, bo mnie dopadło przemęczenie, mam nadzieję, że się to teraz trochę zmieni.
    No chyba, że mój komputer będzie nadal wszystko robił w tak żółwiowym tempie... chyba czas na zmianę, ale na razie nie mam na to szans.

    OdpowiedzUsuń
  4. Na pewno gdzieś w okolicy są zajęcia... Nawet na wsi się trafia okazja!

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyda się, przyda! Nawzajem...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nabieramy zimą, niestety! Bo to i Święta, i je się generalnie cięższe rzeczy. A potem wiosenne ciuchy skurczone...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...