środa, 6 lutego 2013

Nie lubię środy!

Nie i już! Powodów jest kilka.


Po pierwsze primo to dzień, w którym po dwóch błogich dniach w domu, trzeba wrócić do gdyńskich obowiązków. I ponadrabiać zaległości. W sprzątaniu, praniu, zakupach, odgruzowaniu lodówki, gotowaniu itp.


Tydzień temu ten marsz w ulewie do nieczynnej biblioteki. Dziś z kolei pocałowałam klamkę w fundacji ,,Niesiemy pomoc''. Widać niosą tam, ale nie codziennie. Zaraz mi się przypomniał monolog Jacka Kleyffa o turnusie wczasowym: - W razie pożaru (...) gaśnice są na drugim piętrze po lewo. Klucz jest u mnie od 12-tej do 14-tej!


A dla mnie właśnie środa jest najlepszym dniem na, jak to mówią w Małopolsce, ,,załatwienia''.  Ciekawe, czy i Urząd Miejski ma dzień wewnętrzny też w środy? W mojej wsi gminnej akurat tego dnia Urząd pracuje w przedłużonym czasie. A ,,puste'' są wtorki!


Poza wysłaniem jednego listu nic mi się dziś nie udało. Nawet obiad w ostatniej chwili spaprałam, dodając niepotrzebnie to i owo do całkiem dobrej potrawy! I wyszło mi coś w stylu przysłowiowej szkolnej stołówki,  czyli o smaku ścierki...


Tu przepraszam wszystkie przyzwoite szkolne stołówki, na czele z moją z czasów, gdy gotowała w niej pani Renia albo moja Hala. Bo było pysznie!


***


Intensywnie mi się zapowiada sobota najbliższa. Na jedenastą tradycyjnie z Mamidłem do Stowarzyszenia, potem odtransportowanie Mamy do domu i na 13.30 w Gdańsku ślub Dorotki. Szybko do domu na obiad, około siedemnastej spotkanie z panią W., która ewentualnie zastąpi przez okres ferii naszą stałą opiekunkę. Na wieczór Asia nas namawia na zabawę w Blues Clubie, bo to ostatnia sobota tegorocznego, bardzo krótkiego karnawału...


Jeszcze nie zdecydowaliśmy, czy pójdziemy. Bo to i jest ochota, i niekoniecznie... No, zobaczymy! Nie jestem pewna, czy nie wywiozłam do domu wszystkich butów niezimowych. A pląsy w kozakach mnie nie kuszą!


A propos. Mierzyłam dziś cudne zamszowe pantofelki na niedużym koturnie. W kolorze szkarłatnym. Marzenie... Całe moje babskie serce się do nich rwało! Cena niemal śmieszna, niecałe 40 złotych. Niestety, niewygodne...


I jak tu polubić środy?!

14 komentarzy:

  1. Masz rację nie da się takiej środy w twoim wydaniu lubić. Ale dziś tłusty czwartek . Powinno być lepiej. U mnie niestety nie za ciekawie. Choroba mi się przyczepiła jak ten przysłowiowy rzep do psiego ogona. (-;

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Klarka Mrozek6 lutego 2013 23:46

    środa minie tydzień zginie. A jak myślisz, czy kobiety kupujące kozaki na 10cm obcasie zastanawiają się nad funkcjonalnością i wygodą?

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Antoni Relski7 lutego 2013 01:03

    Ale profesor Magdalenę Środę lubisz?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Całkowicie rozumiem Twoje frustracje, bo u mnie podobnie, i z takim właśnie spapraniem dobrego dania w ostatniej chwili, i z załatwianiem, i z mieszkaniem w dwóch miejscach regularnie (a w trzecim dorywczo). Np. przetrzepuję w pośpiechu szuflady w pierwszym, szukając takiego małego siteczka, którego akurat bardzo potrzebuję i nie znajduję, bo owszem, takowe mam, ale w trzecim mieszkaniu. Albo robię śledzie i przychodzi czas prełożenia ich do octu, sięgam po butelkę, a tam jej nie ma! Jak to nie ma, przecież widziałam ją nie dalej jak trzy dni temu! I faktycznie widziałam, ale nie w tym mieszkaniu, a sklep już zamknięty! Albo koleżanka zaprasza mnie na koncert i bal, a ja wszystkie stosowne ubiory mam w drugim mieszkaniu, a w tym tylko takie ewentualnie do klubu nocnego, itp., itd.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szewską środę miałaś, jednym słowem!:(
    To tym bardziej musicie iść w sobotę i się odstresować;)

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja tam wszystkie dni tygodnia lubię, choć kiedyś był taki czas, że nie lubiłam weekendów.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja obecnie też za weekendami nie przepadam. Kocham poniedziałki i czwartki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak to wygląda, tylko co z butami?...

    OdpowiedzUsuń
  9. A nie sposób mieć wszystkiego dubeltowo, niestety!

    OdpowiedzUsuń
  10. Owszem, choć mi podpadła bardzo wypowiedzią o piłce nożnej. Tu się nie zgadzamy zupełnie...

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie umiem się wczuć w duszę takich pań... 5 cm to moje maksimum!

    OdpowiedzUsuń
  12. Wszystko mija podobno, więc i ta Twoja ,,zaraza'' też się kiedyś skończy. Oby jak najszybciej!

    OdpowiedzUsuń
  13. Zawsze jest wyjście - to bardzo lubiane przez nas, kobiety...zakup nowych:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Pewnie, tylko czasu nie staje...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...