poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozważania nad wagą

No, niewiadoma stała się wiadomą! Dziecka większe od tygodnia już ,,głodują''. Mamusinych pączków odmówiły. Grzecznie, acz stanowczo!


Pierworodny już zrzucił prawie 4 kilo. Jestem dumna! I trzymam kciuki, by wytrwali oboje...


Młodsze potomstwo natomiast zapowiedziało, że jest w stanie pożreć pączków każdą ilość. W takim razie ustawiam produkcję na 40 sztuk! Czyli dwie trzecie corocznej normy.


***


Moja osobista dieta zmierza nieuchronnie ku trzeciej rocznicy. 1 marca stukną te trzy lata. W stosunku do najniższego wskaźnika mam w tej chwili 1,5 kilo więcej.  I jakoś tego nie mogę zwalczyć. Ale w stosunku do momentu ,,prosperity'' jest mnie 17 kilo mniej.I niech tak zostanie...


Dziś po raz pierwszy konsumowaliśmy z Małżem kuskus. Nabyłam tak trochę z lenistwa, bo się nam zakupy przedłużyły, Małż już głodny był mocno, a wiedziałam, że to szybko się da przygotować do obiadu. Gdy już zalałam ,,bobki'' wrzątkiem i czekałam aż napuchną, nagle Osobisty jął wygłaszać referat o niezwykłej wprost kaloryczności tegoż. Zajrzałam na rozpiskę zamieszczoną na opakowaniu, ostatni włos mi się zjeżył, ale odwrotu już nie było.


Z pewną satysfakcją nałożyłam Małżowi ogromną porcję, sama zadowalając się dwiema łyżkami. Nasze podejście do osobistej wagi jest wszak krańcowo odmienne. Wiadomo, Mars i Wenus...


Gdy z powodu zagrożenia cukrzycą Małż odstawił słodkości i wieczorne piwo, w ciągu dwóch tygodni pozbył się czterech kilogramów. Każdą ,,normalną'' kobietę by to niebotycznie ucieszyło, tymczasem Osobisty się mocno zatroskał. Widać przywiązał się do każdego kilograma...


Mnie to tym bardziej nie ucieszyło, albowiem nagle różnica między nami została zakłócona. Dzieli nas 15 cm wzrostu. Uważałam więc, że powinna nas różnić taka sama ilość kilogramów. A tu nagle równowaga została zachwiana i ja wyszłam na grubasa!


Próby zmniejszenia dystansu z mojej strony się nie powiodły, na szczęście Osobisty trochę nadrobił! Ku obopólnej radości. Jakby tak jeszcze 2 kilo przytył! Szansa jest, bo zaczął jeść kolacje. Razowy chlebek z serem zamiast dwóch paczek groszków... Tłumaczę mu, że żółty ser raczej niewskazany, ale on od lat uzależniony totalnie! I tak ostatnio na kanapki do pracy zamiast sera serwuję wędliny. Byle z chrzanem w dużych ilościach, wtedy nie ma zastrzeżeń...


 


 


 

6 komentarzy:

  1. ~Antoni Relski5 lutego 2013 02:08

    Ja również lubię żółty z cukrzycą ale i z czerwonym winem, dlatego konsumuje wieczorem.Najczęściej w piątek
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo, nawet nie sadziłam, że ze mnie i Franka taka idealna para :) 25 cm różnicy - i tyle samo kilogramów :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale masz dobrze! Zawsze mi się marzył pan bardziej wysoki... Ale nie można mieć wszystkiego, więc kocham i te 173 centymetry!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja najwyżej jedną sztukę skonsumuję, żeby wiedzieć, co wyszło...

    OdpowiedzUsuń
  5. Małż właśnie po badaniu krzywej. Nie wiem, czy dobry wynik, bo się nie znam. Doktor wyjaśni w piątek.

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...