wtorek, 12 marca 2013

Dyrdymałki takie baby nieco zmordowanej...

6,0 nas w pieleszach powitało chłodno! A co tam, my już ,,zwyczajni'' takich niespodzianek. A poza tym z poduszką elektryczną nic nie jest straszne! Po godzinie leżenia na niej wręcz się pociłam...


Do południa ,,oj zlazła się babcia, zlazła'', że zacytuję Starszych Panów. Maraton mały rozmaitymi środkami lokomocji. Do pani doktor po papierek najpierw taksówką, potem dwa autobusy, kolejka, krótki marsz do sądu. A tam? Korytarze, schody, schody, korytarze, a gmaszysko ponure, że strach! Czekający pod różnymi drzwiami na rozprawy osobnicy z minami pogrzebowymi,  ogólny nastrój grozy...


Na szczęście w kwadrans się uwinęłam. I biegusiem z powrotem do Gdyni, by obiad matczysku podać o porze, do której przywykła. Zmachana już byłam, a tu się nagle okazało, że w osobistym stadium sklerozy umknął mi gdzieś fakt, że przecie i na środę i czwartek coś upitrasić trzeba. I dla nas, i dla Rodzicielki. Jakoś się udało rozmrozić szybko mielone, więc poszłam na łatwiznę i wyprodukowałam spaghetti dla pułku wojska. Nawet nieźle ta improwizacja wyszła.


Czy gdzieś u nas można dostać węgierską pastę paprykową? Zięć mi przywiózł słoiczek pod koniec lata z naukowej wyprawy do Budapesztu. Stało to bezużytecznie z miesiąc, bo nie bardzo wiedziałam, co z podarkiem czynić. Aż kiedyś odważyłam się dodać solidną łyżkę do gulaszu. Potem do leczo. I pokochałam ten dodatek! Teraz, gdy dodałam odrobinę do spaghetti,  słoiczek dno ukazał... Na Węgry się chwilowo nie wybieram, a zdecydowanie pożądam nowej porcji.


Całkowicie zaprzestałam kucharzenia w pieleszach. Albowiem albo mi składników brakuje, albo sprzętów wywiezionych na gdyńską emigrację. Tydzień temu przywiozłam wątróbkę, by na miejscu sporządzić. Nawet mi po raz pierwszy wyszła dzięki Waszym radom, ale... W domu nie miałam ani jednej cebuli, w sklepie akurat zabrakło i, jak na złość, żadna z dwóch sąsiadek też nie posiadała! A wątróbka bez cebuli? To nie do końca TO! Dobrze, że renety złote miałam, bo to podstawowy element pożywienia Małża o tej porze roku.


 

17 komentarzy:

  1. Tak improwizacja ma przyszłość, nieraz prawie z niczego zrobisz coś!

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Klarka Mrozek13 marca 2013 01:00

    bezustannie za czymś gonisz, coś załatwiasz, gdzieś jeździsz, oj, nie masz Ty spokojnego życia emerytki;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ...te gmaszyska sądowe, sama wycieczka korytarzami i schodami to jak kara za odsiadkę... :))

    ...improwizacje są najlepsze i najlepiej smakują... :))

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Antoni Relski13 marca 2013 01:21

    Też używam tej pasty, wersja bardzo pikantna. Syn przywozi mi ją za każdym razem gdy wraca z Egeru.
    U nas nie widziałem
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. leslie.warszawski13 marca 2013 02:55

    Pastę parykową. Węgierską. Oryginalną możesz kupić w każdym dużym markecie w stoisku z kuchniami regionalnymi. W Carefour w Warszawie są takie stoiska i tam są te pasty. Z Węgier. Ostra (csipos) i łagodna (nazwy nie pamiętam). Poza tym w małych specjalistycznych sklepach z żywnością regionalną można kupić. Jest może trochę drożej, ale za to większy wybór (słoiczki, tubki, itp.). Jak takie cudo Ci odpowiada to poszukacj harissy. To arabska pasta parykowa. Ostra jak diabli.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj
    Ja w kuchni często eksperymentuję, gotuję z tego co mam. Niekoniecznie z masy składników, wyszukanych, musi wyjść wykwintne danie.
    Całość, to dobry zestaw przypraw i smaków :) ot co :)
    Pozdrawiam mile i zdróweczka dla wszystkich życzę :) zapraszam na poczęstunek do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pasta paprykowa jest dostępna w Almie oraz Piotrze i Pawle. Gdyby nie było na półce z towarami "obcych" kuchni rozejrzyj się za polską pastą paprykową firmy Rolnik. Alma jest na Redłowskiej w Gdyni, a Piotr i Paweł przy Hali Olivia - jeśli jedziecie samochodem, to oba po drodze z Pieleszy do Gdyni.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgagulcu, wysłałam wczoraj maila, zajrzyj proszę na pocztę:*

    OdpowiedzUsuń
  9. Zajrzę, ale dopiero jutro, gdy wrócę do Gdyni. Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzięki! Almę rzeczywiście mam pod nosem, pięć minut od gdyńskiego domu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Z,pustej lodówki'' wychodzi często całkiem udany eksperyment. Za życzenia dziękuję i odwzajemniam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Ostre jak diabli to już niekoniecznie. Ale poszukam tych łagodniejszych wersji.

    OdpowiedzUsuń
  13. To tez się tu dowiedziałeś, że nietrudna do zdobycia na miejscu. Nie ma to jak języka na blogu zasięgnąć!

    OdpowiedzUsuń
  14. Po tej wizycie trudno mi uwierzyć, że można na ochotnika być pieniaczem...

    OdpowiedzUsuń
  15. Emeryci wiecznie w biegu, taka karma...

    OdpowiedzUsuń
  16. Na allegro, w dziale Delikatesy jest kilkanaście propozycji :).

    OdpowiedzUsuń
  17. No tak, TAM jest wszystko! Dzięki...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...