Właściwie do podobnych wniosków doszłam, co Antoni. Nie dzieje się w moim życiu nic niezwykłego, bodźców niewiele... Bardzo mnie zresztą cieszy tak spokojna egzystencja, jednak tematów do dzielenia się z Wami to nie dostarcza. A pisać, co kupiłam w sklepie i co ugotowałam? E, tam!
Z jednej strony coś na kształt poczucia obowiązku wobec stale tu bywających, z drugiej coraz częściej obawa, że to takie pitu-pitu o niczym...
Problemów osobistych poważniejszych tu z zasady nie poruszam, wszak wiadomo: gdy się o nich opowie tylko przyjaciołom, maleją, ale gdy i przypadkowi ludzie tu trafią, hejterzy zwłaszcza, to wtedy się akurat mnożą... A na co mi to?
Tylu spośród Was, tu poznanych przez ponad pięć lat, już zamilkło. Może to właśnie odpowiedni moment i dla mnie?
Całe życie coś pisuję, ale zawsze po jakimś czasie zauważam spadek natchnienia, a co za tym idzie, poziomu. A wstydzić się i żenować swoimi wypocinami nie mam ochoty. Grafomania to paskudna przypadłość! Szczególnie w przypadku polonistów...
Gdzieś z tyłu głowy szepcze do mnie głos: - I po co to piszesz, idiotko? Pewnie liczysz, że teraz tłumy zaczną cię prosić, żebyś nie przestawała, bo im twoja bazgranina niczym tlen potrzebna? Jeśli masz podjąć decyzję, to po męsku, jak Antoni. A ty jak typowa baba - ,,i chciałabym, i boję się''... Może by tak, może by tak, były sobie dwa ,,bytaki''...
A co ja na to poradzę, że właśnie po babsku myślę? I moc wątpliwości mną targa. Więc? Może tak... Na początek zmniejszę nieco częstotliwość. Taki półśrodek... A potem się zobaczy!
No cóż, temat trudny, a decyzja należy do ciebie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńI to jest właśnie zrozumienie, dzięki!
OdpowiedzUsuńNo i coś Ty, Antoni, najlepszego narobił?:((
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
z czysto egoistycznego punktu widzenia napiszę - a co ja będę czytać co rano przy kawie? To taki mój rytuał, początek dnia, jak czasem gdzieś wyjeżdżałaś lub po prostu milkłaś na dzień lub dwa - brakowało normalnego początku dnia, rytm już nie taki. nie mówiąc o bezsennych nocach, tłuc się po chałupie nie mogę więc siedzę cichutko i czytam blogi, które lubię....i właśnie dobrze się czyta to pitu-pitu, co kupiłaś i co ugotowałaś, przecież takie jest życie "normalnych" ludzi. Ja bym wolała, żebyś pisała dalej, ale wiadomo - twój blog, twoja decyzja, wiedz jednak, że to pisanie ma dla kogoś gdzieś tam daleko znaczenie.
OdpowiedzUsuńMam to samo, co zielononoga - codziennie rano Ty i Klarka zaczynacie mój dzień. Ale rozumiem. Ściskam!
OdpowiedzUsuń...no to co mam czytać każdego ranka, może komentarzy nie zostawiam, ale czytam...
OdpowiedzUsuńKurcze, co zacznę czytać jakiś fajny blog zaraz się kończy...Kilka skończyło się śmiercią blogerów, jak to w życiu (zdrowa w szpitalu czyli co zrobić, żeby nie zdechnąć)... Klarka tez pisze coraz mniej.
OdpowiedzUsuńNo nie czy to jakaś epidemia jest???? Ja sie nie zgadzam absolutnie. Zaczynam nawet źle o sobie myśleć bo co sobie znajdę bloga , polubię go , przyzwyczaję się to autor albo ogłasza koniec albo przestaje pisać bez ostrzeżenia. Fatum jakieś.
OdpowiedzUsuńLubię Cię Zgago czytać, podobnie zresztą jak Klarkę, ale... Twoja decyzja. Sama mam czasem ochotę rzucić pisanie w diabły, brak mi niekiedy pomysłu na napisanie czegoś twórczego i... o czym sama myślałabym, że jest OK. W każdym razie powodzenia, niezależnie od tego jak zdecydujesz :)
OdpowiedzUsuńO matko!!! Ale się porobiło. Nie rób nam tego proszę cię bardzo serdecznie.
OdpowiedzUsuńJestem cichą czytaczką,chociaż rzadko komentuję.Nawet codziennośc w Twoim blogu jest interesująca,nie mówiąc o tym ,że niektóre przepisy są zapisane w zeszycie pod hasłem Zgaga.W tym roku zainspirowana Twoją ratafią postanowiłam zrobic wiśniówkę,a na pytanie męża,skąd taki pomysł,odpowiedziałam:od Zgagi.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z przedmówcami,że decyzja należy do Ciebie,a jednak żal.
ooohhhh nie!! Jak większość osób powyżej nie wyobrażam sobie ranka bez zaglądnięcia do Ciebie! I faktycznie, nawet codzienne sprawy w Twoim wydaniu nie są nudne i wywołują przeważnie uśmiech... Strasznie szkoda by było gdybyś zniknęła calkowicie...i nie piszę tego tylko ot tak...
OdpowiedzUsuńSkoro czujesz taką potrzebę...
OdpowiedzUsuńa ja bym bardzo nie chciała by Pani przestawała... bardzo. Jestem stałym, cichym, nieodzywającym się dotąd czytelnikiem i nawet Pani nie wie jak mi Pani niegdyś pomogła. Był czas że zawaliło mi się życie. I to tak, że nie umiałam sobie z niczym poradzić i znikąd nie było widać pomocy. Nawet nie można było na nią liczyć. Wówczas trafiłam na Pani zapiski. Zaczęłam czytać i.... i znalazłam w nich i radę i siłę i zrozumienie. Dotarło do mnie, że każdy ma większe lub mniejsze problemy i to od nas samych i naszego nastawienia do nich zależy jak sobie z nimi poradzimy. Czytałam o Pani trudnościach, o ciężkiej codzienności i uwierzyłam że ja też sobie poradzę. I jakoś się udało. Wiem że brzmi do nieco patetycznie, ale cóż poradzę na to, że właśnie tak to było :) Na prawdę mi Pani bardzo mocno pomogła nawet nic o tym nie wiedząc. I jestem pewna że takich osób jak ja jest o wiele wiele więcej :) A czytanie bloga od tamtego czasu weszło mi w nałóg :) Dzień bez Zgagi i ciągle mam uczucie że czegoś mi na sercu brakuje :) Jeśli jednak zdecyduje się Pnie zaprzestać pisania, to nie pozostaje mi nic innego jak tylko podziękować za to, że mogłam trafić na pani zapiski i przez kilka lat w pewien sposób uczestniczyć w Pani życiu :) pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńSzanowna Pani Zgago,
OdpowiedzUsuńnigdy sie nie wpisuje, ale zawsze czytam. Uwielbiam pitu-pitu, co sie kupilo i ugotowalo, co w ogrodku itd. ( w zasadzie nie gotuje i ogrodka nie uprawiam, ale co to szkodzi ).
Jesli lubi Pani spelnic czasem dobry uczynek, to prosze nie porzucac tego pisania. Bo ono jest potrzebne Pani czytelnikom.
Tysz polonistka
Zgagu sorry !Daty i godziny dobre tylko powtarzają na tvp historia....upał w Krakówku niemożebny a tu tyle niespodzianek wookół...
OdpowiedzUsuńProszę nie kończ z pisaniem. Ja podobnie jak Zielonoga mam swój rytuał związany z Twoim blogiem. Najbardziej lubię czytać go wieczorem , gdy mam trochę wolnego czasu( nawet jak jestem w pracy ) . Wprawdzie raczej nie zamieszczam komentarzy , ale na pewno czytam każdy wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZgago, bo wbrew pozorom wcale nie jest łatwo pisać tzw. o niczym, czyli o tym co się nam dzień w dzień przydarza lub pisać o tym, co się myśli, co nas uwiera lub dziwi i denerwuje. A zwłaszcza na Onecie ciężko o tym pisać, bo publiczność bywa tu dziwna. Kiedyś pisałam niemal codziennie, z czasem moja "wydajność" wyraznie spadła, a teraz piszę tylko wtedy, gdy mnie coś natchnie. Ale regularnie czytam wszystkich, których mam na swojej liście. Spróbuj po prostu pisać rzadziej lub po prostu z mniejszą regularnością. To dobrze robi na "higienę psychiczną blogowania".
OdpowiedzUsuńTylko nie znikaj, nie bądz taka!
Miłego, ;)
Ależ to pitu pitu to cudowna oaza spokoju na tym pędzącym świecie. Ale też niedobrze byłoby gdyby pisanie stało się dla Ciebie obowiązkiem. Nie mamy prawa wymuszać tego na Tobie. No niestety szkoda że nie mamy takiego prawa.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńŻycie nie jest romansem, ale... (M.Pruszkowska)
OdpowiedzUsuńZrobisz, jak postanowiłaś, ale... (ja)
:)
mam dość poważne kłopoty, jak się ogarnę to pewnie wrócę, proszę o cierpliwość
OdpowiedzUsuńbędę zaglądać bo lubię tu przychodzić, proszę, zostań, jak jesteś zniechęcona i zmęczona to odpocznij i wróć po jakimś czasie. Nie zawsze musimy być wesołe, radosne i szczęśliwe.
OdpowiedzUsuńprzesyłam uściski
Tak się po prostu nie da, Nie ma bloga bez Zgagi i bez Klarki.
OdpowiedzUsuńPrzecież nie utworzę swojego bloga, bo jak wieść gminna niesie " Pan Bóg mnie stworzył do innych celów"- o pisaniu bloga nic nie wspominał.
Moje ukochane Dziewczyny- 2 tyg. temu Klarka, teraz Ty?
Zlituj się Dziewczyno, nad Nami Swoimi czytelniczkami!!!
Jak już Nas Przyzwyczaiłaś do Siebie, to pisz- do końca świata, nawet o kwiatkach i marchewce.
Nie dam Ci spokoju, OBIECUJĘ!!! a troszkę mnie znasz.
-- no widzisz..." uderz w stół a nożyce się odezwą"... tak mówi przysłowie... no i co? odezwały się ... już nie mówię o moim totalnym pechu... nie dość , że ja dopiero zaczynam, że się uczę to moje wzory znikają... najpierw Antoni, a teraz Tobie jakieś szalone pomysły chodzą po głowie... ale skoro czujesz , że musisz.... tylko przecież nie można ot tak zatrzasnąć za sobą drzwi i wyjść... oj Antoni, Antoni coś Ty narobił... a jak będą następni i następni.....
OdpowiedzUsuńŚwietnie Cię rozumiem, bo sama zaprzestałam regularnego pisania a gości u mnie sporo mniej jak u Ciebie.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że dane nam było poznać się w realu :)
Właśnie. Co to szkodzi.
OdpowiedzUsuńCo to szkodzi rzadziej niż w ogóle.
Chyba taka fala odwrotów blogowych, mam wrażenie, się przetacza. U mnie też pomór i kryzys.
Chyba do Paryża czas pojechać, tak sobie myślę ;)
Cóż - wątpliwość od tego jest, by targała, a tłumy od tego, by prosiły, nieprawdaż ;)
Odpocznij troszkę i wróć ....zobacz ile masz fanek :)
OdpowiedzUsuńZgago, Najdroższa ze Zgag!
OdpowiedzUsuńUprzejmie proszę, jeśli musisz... ale nie zamykaj bloga na klucz, napisz czasem parę "pitu pitu". Wiesz jak to fajnie Ciebie czytać? Po prostu -równoległe życie (np. też byłam w Stegnie, tylko nic mnie nocą nie wygoniło i nie mam wspomnień z Jerzym D. w roli głównej).
A zrobisz, jak zechcesz.
Ewa