Tak mnie podbechtaliście gromadnie, że... bilety już zapłacone! Niech się co chce dzieje, lecę!!! Niechby nawet pierwszy i ostatni raz, a co tam! Raz się żyje, potem się tylko straszy - jak mawia Sister.
***
Nie bez znaczenia w podjęciu decyzji wizyta przyjaciół - Ewy i Wojtka. Globtrotuarów najprawdziwszych od lat... Ewa, przyjaciółka ze studiów, też miała wielkie opory przed lataniem. Ale zwalczyła i odtąd świat szeroki stanął dla niej otworem! Była już niemal na wszystkich kontynentach...
Gadało się nam znakomicie od 19-tej do północka niemal. Panowie nasi obaj rano skoro świt na ,,szychtę'' muszą wprawdzie, ale wcale się nie palili do finału.
***
Ewa jest chrzestną Asi. Nie mamy kontaktu ciągłego, a mimo to każde spotkanie, nawet po paru latach przerwy, jest niezwykle sympatyczne, naturalne, szczere... Teraz łączy nas dodatkowo choroba naszych Mam. W tak wielu punktach zbieżna...
***
Wracając do tematu ,,Du-Paryża''. Mam miesiąc niepełny na podciągnięcie się w anglikańskim. Albowiem moje minimum absolutne, wystarczające na Budapeszt, tym razem może się nie sprawdzić... Bo z francuskiego to ja tylko ,,sirwuple'', mersi'' i ,,bążur''... Ewentualnie ,,bą apetit''... I ,,ża mę''... Oraz ,,no, rja do rjał''... I, rzecz jasna ,,że tem'', ale to mi się chyba nie przyda?
Było się uczyć za młodu... Było!
Brawo ! Trochę zazdroszczę . Byłam 8 lat temu i było super. Chcę wrócić. Teraz tak na spokojnie wypić kawę i .... patrzeć , patrzeć.
OdpowiedzUsuńTroszkę możesz zawieść się z tą nadzieją na powszechne używanie angielskiego we Francji. Wszak oni mają swój kolonialny kiedyś język i ta świadomość trwa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Brawo!!!! Tyle tylko, że Francuzi w 90% swej populacji mówią tylko po francusku, a ich angielski z francuskim akcentem jest "nieczytelny", czyli zastanawiasz się w jakim to języku dany osobnik mówi. Kup dobry przewodnik po Paryżewie i postudiuj go wstępnie. Znam panią, która pojechała do Kanady bez znajomości jakiekolwiek języka obcego - "rozmawiała" systemem karteczek, , na których miała napisane "istotne" teksty- część ich była w języku angielskim, część we francuskim. Resztę uzupełniała systemem "migowym" i...mimiką. Spędziła tą metodą 2 miesiące i była bardzo zadowolona. Po powrocie stwierdziła, że było całkiem dobrze, choć ręce ją nieco bolały od mówienia. A ja spędziłam 3 tygodnie mieszkając w Budapeszcie na kwaterze prywatnej- nabrałam wielkiej wprawy w operowaniu słownikiem polsko-węgierskim i całymi wieczorami rozmawiałam z właścicielką mieszkania. Najlepiej dogadywała się z nią moja mała córka- każda z nich mówiła we własnym języku i bardzo dobrze się rozumiały. Bo wszystko zależy od chęci, mniej od znajomości języka.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
W zeszłym roku mój brat był w Paryżu ze znajomymi z USA i...nie ma szans na dogadanie się we Francji po angielsku :-)). Ale podobno i tak warto pojechać....
OdpowiedzUsuńSuper, że się zdecydowałaś!:) Musisz koniecznie pokazać zdjęcia na blogu:)
OdpowiedzUsuńW Paryżu po francusku mówią do angielskiego się przyznają są mili i uprzejmi, miejsca w metrze ustępują. W razie potrzeby służę dobrymi miejscówkami. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń-- to pogratulować odwagi i możności podejmowania szybkich decyzji... ja zanim się do czegokolwiek zabiorę ...rozważam ,, rozważam,, rozważam.... a potem z reguły wychodzi na nie.... i tak trwam jak ta kura domowa.... po-zdrówka....
OdpowiedzUsuńFajnie, że się zdecydowałaś - Paryż jest jeden jedyny i uwielbiam po nim chodzić (metro jest b.dobre, ale po co, jak centrum miasta małe, można pospacerować) i przesiadywać w ulicznych kafejkach obserwując życie naokoło. Nie raz bywałam we Francji i w Paryżu też, i mam nadzieję, że jeszcze nie raz będę. Z językiem to gorzej, wielu Francuzów zna angielski, ale się do tego nie przyznają przed turystami i pozwalają im się męczyć ich łamaną francuszczyzną. Na pewno wrócisz pełna wrażeń!
OdpowiedzUsuńO wrażenia mogę być spokojna na pewno. O inne rzeczy - niekoniecznie...
OdpowiedzUsuńWidzisz, ja albo szybko, albo wcale! Jeśli chodzi o decyzyjność... A siedzenie w domu mi zbrzydło po prostu.Uznałam, że już raczej mam życie ,,z górki'', więc jak nie teraz?...
OdpowiedzUsuńWitaj! Chętnie skorzystam z podpowiedzi, dzięki!
OdpowiedzUsuńZobaczymy... Albo się nauczę, albo Małża będę dręczyć.
OdpowiedzUsuńA to patrioci zatwardziali! No trudno, najwyżej ręce będą bolały...
OdpowiedzUsuńBez przewodnika wstępnie przeczytanego kilka razy nigdzie się nie ruszam. Mam jeszcze półtora miesiąca, to może i kilku zwrotów się nauczę. Gorzej, jak Francuz odezwie się do mnie...
OdpowiedzUsuńTo mi się nawet podoba. Ale mam nadzieję, że chociaż w hotelu ktoś będzie mniej nacjonalistycznie nastawiony?...
OdpowiedzUsuńI o to chodzi! Spokojnie kawę pić na ulicy i chłonąć! Atmosferę, a zabytki niekoniecznie.
OdpowiedzUsuńA ja znam takie świetne słówko SAVA? czy wszystko ok? np z głową do tego kółeczko na czole narysowane palcem, jedna Francuzka tak określiła moje koleżanki będące w szale zakupów .No i jeszcze fonetycznie FATIGE-zmęczony?...prawda,że ładnie i podobnie...Renia
OdpowiedzUsuńDzięki za ,,fatige'' i pomoc!
OdpowiedzUsuńNie martw się Zgago brakiem angielskiego . W Paryżu w każdej,kasie biletowej, w muzeum z pewnością się dogadasz ,w biurze informacji turystycznej też (czyli zwroty podstawowe -typu ile to kosztuje ,czy są zniżki, ile płacę ,poprszę o..itd),,a dalej wystarczy uśmiech i gest.Ewentulanie ,jak twierdzi moja córka (a ja też to sprawdziłam ,wystarczy zakląć głośno po polsku ,byle nie za grubo ,a z pewnością ktoś ci odpowie :)).Ostatnio gdy bylam w Wersalu ,czarny jak heban sprzedawca pocztówek wtrącił nam się do rozmowy ,,polski?! ja kochać polski!" A przy każdej większej stacji metra w biurach informacyjnych rok temu można bylo dostać za darmo plan metra i linii autobusowych z zaznaczeniem np najważniejszych zabytków.:)
OdpowiedzUsuńProszę o kontakt na maila bo nie bardzo chcę pisać na ogólnym forum pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOK, jak tylko usprawnimy komputer, bo siadła klawiatura...
OdpowiedzUsuńJak już dojadę, to i radę jakoś dam! W końcu ,,albośmy to jacy-tacy''?...
OdpowiedzUsuń