czwartek, 11 lipca 2013

Nowy fiś

No, nie tak całkiem nowy, bo liczy już sobie kilkanaście miesięcy. Niemniej,  to najnowsze z licznych uzależnień.


Gdy w jakiś czas po śmierci Taty przemeblowaliśmy pokój, w którym dożywotnio urzędował, Hania z Pierworodnym w podarku na ,,nowe'' miejsce sprezentowali nam piękną, dużą zieloną świecę. I ,,niby nic, a tak się to zaczęło''...


Stała sobie ta świeca w stanie dziewiczym na stoliku, aż pewnego późnego wieczora zdecydowałam się ją zapalić podczas nocnej sesji komputerowej. Cztery nocki mi towarzyszyła dzielnie, do momentu samounicestwienia. Piątego wieczora poczułam, że czegoś mi okrutnie brak... Czyżby pełgającego za plecami ognika?! No, ani chybi!


Od tej pory nabywałam. Mniejsze, większe, różniste. Raczej tańsze niż droższe. Ważne tylko, by światełko dawały... W ostateczności nawet płaskie małe podgrzewaczki, byle nie z tych nadmiernie pachnących.


I tak oto znów się uzależniłam!


Nowa mania dotyczyła li i jedynie Gdyni. W pieleszach nie odczuwałam potrzeby świeczkowej... Do czasu! Bo chyba ze trzy dni temu nagle odkryłam, że tęsknię za późnowieczornym płomyczkiem!


Nabyłam dziś w Kauflandziku niedrogi zestaw. Cztery niewielkie, grubawe, w kolorze yellow. Tym razem pali się nie za pleckami, a po lewicy. Mała rzecz, a cieszy... Cieplej  jakoś na duszy!


W relacjach damsko-męskich przez 36 lat nigdy nam świeczki nie były do szczęścia niezbędne. Żadnych  świetlistych ,,alejek'' prowadzących do sypialni itp. w programie naszym nie bywało. Świece potrzebne były dotychczas na kolędę oraz  na wypadek braku prądu zimą, lub latem po burzy!


Od czego ja się jeszcze uzależnię na stare lata? Ciekawe...

12 komentarzy:

  1. Oj, ja też uwielbiam świeczki - kiedyś, za czasów panieńskich, częsciej ich używałam. Wtedy nie miałam komputera, za to pisałam mnóstwo listów, a jak przyjemnie się pisze przy blasku świecy, słuchając ulubionej muzyki ( i wcale nie były to listy miłosne :) )
    Teraz trochę rzadziej cieszę się blaskiem świec, ale jeszcze wrócą do łask, chyba wtedy jak maluchy troche podrosną i nie będą chciały nimi podpalic chałupy.

    OdpowiedzUsuń
  2. CZYTAM TWOJ BLOG JUZ JAKICS CZAS Z DUZYM ZAINTERESOWANIEM: POLACAM PROSTY SPOSOB ZARABIANIA W DOMU PRZEZ INTERNET: pOCZYTAJ; SPROBUJ; ZARABIAJ; POLECAJ; INNYM,POCZYTAJ OPINIE INNYCH
    http://www.kubigo.pl/profile/register/id/4129/code/7a6a6127ff85640/

    OdpowiedzUsuń
  3. No tak, przed małolatami chronić trzeba...

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Antoni Relski12 lipca 2013 00:19

    To może trzeba spróbować tej dróżki do sypialni?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzień dobry! Czy i w Twoich pieleszach tak leje od rana jak w Lisewie? Tym koło Tczewa. Pozdrawiam słonecznie mimo tego, co za oknem się dzieje :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj,ja darze swieczki miloscia ogromna od lat:) najbardziej jesienia i zima, mam wtedy uczucie,ze sie jeszcze cieplej robi w domu;) a to uzaleznienie to takie zupelnie nieszkodliwe;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki, jeszcze nie muszę!

    OdpowiedzUsuń
  8. I całe szczęście, bo tych szkodliwych uzależnień też kilka mam... A to co najwyżej parę groszy pożera! W zamian za wiele radości...

    OdpowiedzUsuń
  9. Owszem, lało, nawet niewielka burza była około siódmej właśnie. A i teraz pada!

    OdpowiedzUsuń
  10. Obiecuję, że postaram się wytyczyć!

    OdpowiedzUsuń
  11. Od czasu do czasu kupuję świecę, bo mi się podoba jej kształt albo kolor. Stawiam w świeczniku (jednym z wielu) i nie zapalam.
    Też chyba fiś :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Do niedawna też tak miałam - nabywałam co jakiś czas albo dostawałam w prezencie i podziwiałam, nie użytkując. Ale ten płomyk, choć pożera świecę, daje tyle frajdy...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...