Jako że |Asia pasie się od tygodnia grzybami znalezionymi tuż przy domu swym sopockim, postanowiliśmy i my z Małżem zlustrować lasy pobliskie na okoliczność.
Lasy ,,pobliskie'' oznaczają de facto lasy odległe o ponad godzinę jazdy autem. Bowiem Żuławy nie obfitują w ten typ roślinności...
Grzybobraliśmy jakieś półtorej godziny. Efekt? Śmiało mogę na ,,zbiorze'' ugotować dobry barszcz. Bo pamiętacie, że dwa to już do tej zupy za dużo? A my znaleźliśmy dokładnie jeden! Pod tytułem kurka.
I pomyśleć, że dla tej żółtej okruszyny dobrowolnie wstałam przed siódmą...
***
Jakby nam mało było gęstego drzewostanu, rzuciło nas wieczorkiem do Leśnego Teatru. Tu nie musieliśmy zbierać niczego, tylko percepować dźwięki. W większości bardzo dla uszu przyjemne. Szczególnie w wykonaniu Doroty Miśkiewicz, niegdysiejszej mentorki naszej Asi... Improwizacje wręcz genialne! Plus uroda, elegancja, kultura, takt...
***
A w radiu akurat śpiewa Janusz LASkowski... Ot, zbieg okoliczności taki!
O!zbiory faktycznie ogromne;)
OdpowiedzUsuńWieki całe nie byłam w lesie. Ale okolice W-wy naprawdę są z grzybów przetrzebione. No i musiałabym wstać o 4 rano i zrobić ok. 300 km a i to wcale nie jest pewne, czy aktualnie w Borach Tucholskich są grzyby. Ale Ty możesz sobie na działce przydomowej wyhodować grzyby. Wejdz na www.gadar.pl i poczytaj część o grzybach we własnym ogródku.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Chyba mam zbyt mały areał. Ale spróbować można, znajomi regularnie grzybobiorą w swoim ogródku.
OdpowiedzUsuńPrawda? Ale spacer w żywicznym powietrzu też cenny, choć obiad z tego nie wyjdzie...
OdpowiedzUsuń