Od czasu do czasu w niedziele, gdy obowiązki nie przytłaczają, a pogoda sprzyja, robimy sobie parogodzinne wycieczki samochodowe. Dziś pierwsza od bardzo dawna.
Szukamy zawsze uprzednio, gdzie by tu coś ciekawego zobaczyć w promieniu powiedzmy od 150 do 200 kilometrów. Dziś padło na Białą Górę i Sztum.
Spiekota, ale i wiaterek przyjemny, chłodnawy nawet. Po tym, czego skosztowaliśmy w Budapeszcie, 28 stopni nam zupełnie niestraszne...
Małż lubi się bardzo solidnie przygotować, merytorycznie itp. Sprawdza, co zobaczymy, jak dokładnie dotrzeć itp. Ja wolę niespodzianki. Wystarczy mi informacja, dokąd się udamy.
Dlatego mój zachwyt absolutny w Białej Górze! - Tam się łączą dwie rzeki - poinformował Ślubny. Ok, czyli wyobraziłam sobie łąkę, nieco bagnistą pewnie i z dwu stron jakieś większe czy mniejsze strumienie. Albo coś podobnego jak obok naszego domu, gdzie łączą się aż trzy cieki wodne. Widok może dla szalonego hydrologa (hydrofila?) ciekawy, dla mnie powszedni całkiem, żadna rewelacja.
A tu wyjeżdżamy nagle z jakichś bardzo podłych dróg na przepiękną budowlę z połowy XIX wieku! Nie umiem opisać, bom nie techniczna zupełnie, ale coś wspaniałego! I takie zadbane otoczenie w niewielkiej skądinąd wiosce.
Z Białej Góry już żabi skok do Sztumu. W życiu nie byłam, nazwa jakaś ponura, pamiętam skądś, że więzienie w mieście. I tyle! Małż znów merytorycznie przygotowany, tym razem na okoliczność konsumpcji. - Wyczytałem w sieci bardzo dobre opinie o kawiarni ,,Szara Gęś''. Tam wstąpimy na kawę|!
W ruch poszła Ziuta (nasz GPS), ledwo zaczęła gadać, już usłyszeliśmy: - Dojechałeś do celu!
Stoimy pod skromnym, acz historycznym zameczkiem krzyżackim. W prawo, w lewo, żadnej ,,Gęsi'' nie widać. Jakaś inna kawiarnia, dalej bar z piwem i fastfoodami... W końcu jest! Widzimy budynek (szary, jak ta gęś w nazwie), ale bez oznak życia nijakich. Podchodzimy pod drzwi, a tu niespodzianka|: ,, w niedzielę nieczynne''!
Nastawieni już mocno na kawę, choćby i byle jaką, decydujemy się na mijaną chwilę wcześniej Caffe FIGARO. I tu zaskoczenie, bo w karcie aż 27 rodzajów kawy na gorąco i jakieś 8 na zimno! Wprost trudno decyzję podjąć... W ofercie i herbat multum różnistych, i nawet yerba mate w kilku wersjach, gdyby się pan W.C. zjawił. Przesympatyczna pani kelnerka do tego.
Nasze obie kawy (moja zimna z odrobiną advocata, Małża gorąca latte con panna) znakomite! Do tego bardzo niedrogie. Może i dobrze, że z ,,Szarą Gęsią'' nie wyszło?...
W drodze powrotnej miałam zobaczyć nowy most przez Wisłę. Zobaczyłam! Ale nie dane nam było przejechać, albowiem Małż nie doczytał, że trwają aktualnie poprawki po wstępnym oddaniu... Gdybyśmy za tydzień, to i owszem!
***
Przed wycieczką wypróbowałam po raz pierwszy świeżo nabytą patelnię grillową. Ugrillowałam mielone. Fajne! Całą czwórką (bo i Asia z Zięciem byli na obiedzie) uznaliśmy, że zakup dobry. Polowałam od dawna, ceny mnie nieco odstraszały, ale w końcu niezbyt droga się objawiła w piątek w Kauflandziku... Teraz poszaleję! Ryby, warzywa, ach...
Ja też lubię wiedzieć wcześniej.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla męża.
My też tak często wycieczkujemy.
OdpowiedzUsuńBudowle w Białej Górze też mnie zachwyciły, szkoda tylko, że jak myśmy tam byli, to padało. A i Sztum odwiedziłam, ale picia kawy chyba nie było.
-- super jest tak w niedzielę oderwać się od rzeczywistości..... ja osobiście wolę spontan. ..... czyli bez planowania... ot gdzie oczy poniosą.... niespodzianki są mile widziane.... ;)
OdpowiedzUsuńLubię obie wersje, byle podróżować!
OdpowiedzUsuńZawsze mnie cieszy, gdy się okazuje, że nie tak daleko można napotkać coś pięknego, ciekawego itp. Że nie trzeba za granicę się wybierać, by interesujące rzeczy zobaczyć. A ile jeszcze miejsc nieodkrytych w kraju mamy!
OdpowiedzUsuńDzięki! Ukłony dla Marii.
OdpowiedzUsuńO, tak! Przeważnie chcemy wybrać się gdzieś daleko, a tu pod nosem czasem najpiękniejsze widoki. My, jak nie mamy żadnego pomysłu, to jedziemy po prostu najcieńszymi dróżkami przed siebie. I zawsze coś ciekawego się trafi.
OdpowiedzUsuńBoczne drogi - to jest to!
OdpowiedzUsuń