sobota, 17 sierpnia 2013

,,Grzybów było w bród..''

Nie tylko grzybów zresztą...


Fakt jednak, że tym razem chyba grzyby były największą atrakcją Piernikaliów. Wszyscy w kraju zgodnie twierdzą, że grzybów nie ma! Ale moje dzieci się uparły i po kąpieli w jeziorze w środę postanowiły zajrzeć na pole, gdzie pośród rzadko rosnących brzózek co roku coś tam znajdowaliśmy...


Wrócili dźwigając ze 20 dorodnych czerwonych kozaków! Wyraziliśmy stosowny podziw i entuzjazm. My, tzn. piernikaliowicze. Nie był natomiast zbyt zadowolony wizytujący nas chwilowo znajomy tubylec. Szybko dopił drinka i poszedł...


Po obiedzie ruszyła w ten sam zagajnik wyprawa numer dwa, wzmocniona liczebnie m.in. o niżej podpisaną. I kogóż napotkaliśmy natychmiast? Ano, ,,tubylca'' naszego! Nie mógł widać znieść myśli, że on, taki grzybo-spec, został wyprzedzony przez obcych...


Starczyło jednak dla wszystkich! Znów przydźwigaliśmy kilkadziesiąt sztuk. Więc i zupa, i sos do żeberek, wreszcie przygotowania do suszenia. Pod wieczór dziewczyny poszły się przejść po wsi, objedzone grzybami. Wracają za godzinę. I co widzimy? Dźwigają wielki kosz, pełen tym razem prawdziwków! Dar od spotkanej po drodze sąsiadki, która: ,,już nie mam co robić z tymi grzybami, pani kochana!''


Oczywiście, dziś po śniadaniu, kolejna wyprawa do zagajniczka. I znów ze trzy pełne reklamówki! Na szczęście sąsiadka od prawdziwków dołożyła w pakiecie elektryczną suszarkę. Więc i mnie się trafiła porcyjka już suchych ,,na wynos''!


Poza grzybobraniami, grzyboobieraniem, grzybokonsumpcją itp. program spotkania naszego, jak zawsze, dowolny, acz bogaty! W napoje szczególnie... Z procentami, ale i bez. Ogniska, śpiewy, dyskusje wesołe, ale i poważniejsze, spacerki, wyprawy ku miastom i ogrodom itp.


Osobiście namówiłam Małża na wycieczkę do Dobrzycy, gdzie podziwialiśmy fantastycznie zakomponowane ogrody. Japońskie, francuskie, angielskie, chińskie, ziołowe, zmysłowe, mistyczne oraz dobrane kolorystycznie (biały, żółto-niebieski, płomienny, fioletowy itp.). Orgia doznań - wzrokowych, zapachowych! Gdyby tam z nami była Magda.... My sobie potrafimy o naszych raptem parunastu roślinach godzinę gadać, więc stamtąd chyba byśmy przed nocą nie wylazły!


Zanim się zjechało całe towarzystwo, zaliczyliśmy też z dzieckami młodszymi wypad do Trzebiatowa. W środę, gdy wiało tak, że łeb chciało urwać! I do tego ulewy co chwilę. Największą udało się przetrwać w ,,Dworku nad Regą'', parę kilometrów od miasta. Miejsce godne polecenia. Nie ukrywam, ceny za danie obiadowe w granicach 35-40 zł. Ale warto! I bardzo miła obsługa, bez problemu wpuszczono nas z dwoma psiskami do sali kominkowej w pół-suterenie...


***


Taka refleksja mojej kochanej Halinki: - Zobaczcie, jaką ewolucję przeszliśmy przez te trzydzieści parę lat! Na studenckich biwakach jedliśmy zupki z proszku, makaron z pulpetami z puszki, rarytasem był kisiel. A teraz? Na kolację wpylamy sobie od niechcenia  krewetki z grilla!


Fakt! W środę taka właśnie była uczta... Moja Asia serwowała. Drugi raz w życiu jadłam, i chyba powoli się przekonuję...


***


A od jutra chyba trzy razy dziennie sałata. Po tych frykasach... Bo jakoś tak się ,,rozbyłam''...

18 komentarzy:

  1. Fajnie Zgago, że wróciłaś! Miło jest poczytać o takich udanych wyjazdach. Grzybów zazdroszczę, u nas na razie tylko suche kurki były jakiś czas temu, ale kto wie co tam teraz "w trawie piszczy" ? Trzeba by sprawdzić. Pozdrawiam i witaj w blogowym domu :-).

    OdpowiedzUsuń
  2. zazdroszczę tych grzybów i jednocześnie bardzo żałuję, że nie wstawiasz zdjęć z takich okazji, przynajmniej bym się napatrzyła

    OdpowiedzUsuń
  3. ~rafał vel lipton_ER18 sierpnia 2013 06:23

    co jak co ale na grzyby to bym popatrzył :) fajnie że było fajnie, a tak organizacyjnie to są jakieś tam kryteria aby się zostać 'piernikiem'? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgago, najwyższy czas byś pokazała trochę zdjęć z tej eskapady. Zachwycasz się ogrodami a my też byśmy chcieli się nimi pozachwycać. No a ja to choćby tylko na zdjęciu z chęcią obejrzałabym grzyby. Wieki całe nie widziałam grzybów w lesie. Ciesze się, że wróciłaś, a do tego zadowolona. Hmmm..... krewetki - nie jadam, innych owoców morza też nie .Kiedyś jadałam małże wędzone w oleju. Ale już ich od lat nigdzie nie widziałam.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ...grzyby zbierać ogę jednak kiedy chodzi o jedzenie to tylko w occie (i to te twarde grzyb) lub smażone pieczarki...

    OdpowiedzUsuń
  6. -- o grzybach już tyle komentarzy napisano... więc ja -ani słowa.... ale jest tu jedna ważna rzecz, może zbyt mało widoczna, ale; żeby taki piknikowy wypad był udany, musi być jeszcze doborowe towarzystwo... bo i napoje podobno smakują w zależności od tego z kim się e spożywa.... // nigdy bym na to nie wpadła, ale właśnie po moim ostatnim wpisie takich mądrych rzeczy się dowiedziałam :)// ...
    -- pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj
    A ja pragnę grzybów, nie mam ani jednego :(
    Dobrze, że wyjazd udany, oby do następnego takiego.
    Pozdrawiam mile

    OdpowiedzUsuń
  8. I Ty doczekasz zbioru...

    OdpowiedzUsuń
  9. Towarzystwo nasze od lat niezmienne. I doborowe jak najbardziej...

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiele tracisz biedaku!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja nie umiem zdjęć obrabiać ani wstawiać. Małża by trzeba uprosić...

    OdpowiedzUsuń
  12. Jest jedno kryterium zasadnicze: trzeba nas znać od jakichś 35 lat. Ale można zostać piernikiem honoris causa!

    OdpowiedzUsuń
  13. Z pomocą Małża może wstawię?...

    OdpowiedzUsuń
  14. Sprawdzić warto, nam też się zdawało, że grzyba nie uświadczymy.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ale fajnie masz! Też bym chciała zbierać grzyby, najlepiej rydze i kanie do zjedzenia z patelni, a także czerwone kozaki i prawdziwki, ale mam mało okazji! Może jednak raz w tym roku mi się uda.

    OdpowiedzUsuń
  16. Rydze i mnie się marzą, całe lata nie spotkałam. Owszem, można czasem kupić, ale to nie honor!

    OdpowiedzUsuń
  17. Mało jest rydzowych miejsc w moich okolicach, ale brat ma letnią chatkę w lesie, gdzie one sobie najzwyczajniej rosną wzdłuż piaszczystej drogi i na trawnikach jego i sąsiadów, więc przez ostatnie dwa lata miałam dostawy, a raz sama tam nazbierałam. Miejsca zdradzić nie mogę!

    OdpowiedzUsuń
  18. Kolega też miał w ogródku wysyp parę lat temu.A dobrych miejsc żaden grzybiarz nie zdradzi, wiadomo!

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...