czwartek, 8 sierpnia 2013

Jarmarcznie

Jak wiecie, nie lubię Jarmarku Dominikańskiego i unikam od lat. Jednak dziś trochę się pokręciliśmy w oczekiwaniu na koncert...


Myślę, że ze 20 lat co najmniej minęło od naszej ostatniej wizyty na tej imprezie. I zauważam spore zmiany! Przede wszystkim ,,uświatowienie''. Obustronne, tzn. i ze strony handlujących, i nabywców-turystów. Ileż różnych języków słyszałam przez circa trzy kwadranse! Ile kolorów karnacji widziałam... Niczym w Nowym Jorku!


Z racji ograniczonego czasu nie obeszliśmy całości i może dlatego nie napotkaliśmy rejonu bibliofilskiego. A może (to smutniejszy wariant|) książka nie jest już towarem atrakcyjnym? Bo to nasi czytać nie lubią, a zagraniczny gość przecie polskiej książki nie kupi, bo na co mu ona?


 W latach naszej młodości chodziło się głównie po to, by poszukać konkretnych pozycji literackich lub brakujących do kompletu numerów ulubionych czasopism (np. ,,Fantastyki'').


Rozrosła się niezwykle oferta gastronomiczna. Specjały niemal z całego świata można znaleźć. Polskie jadło prezentują co dzień panie z Kół Gospodyń Wiejskich z całego województwa.  Naszym dziewczynom trafił się bardzo upalny dzień na prezentację, a stroje mają bidule z grubego sukna... Piękne, ale zupełnie nie na tę porę...


Podobnie cierpią ,,średniowieczni kmiecie'' i takież rycerstwo! Fantastycznie się prezentują, ale nie zazdroszczę im doznań termicznych!


Nie udało mi się wykryć, co jest w tym roku jarmarcznym hitem. Jak zawsze rzeczy naprawdę gustowne przeplatają się z odpustowym kiczem, ku radości zarówno estetów, jak  i pospólstwa. O to przecież chodzi, by każdy znalazł coś dla siebie...


Bardzo sprawnie działa ochrona. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie podczas dwóch krótkich pobytów wieczorową porą. Nadużywający procentów są wyłapywani i z miejsc np. koncertowych szybciutko rugowani.Dziś jeden młodzian się rozochocił i pląsając, rozpoczął proces samoobnażania. Gdy tylko zaświecił nagim torsem, został spacyfikowany!


***


Zaczynam przygotowania do wyjazdu na Piernikalia. Piorę po trochu ciuszki, zapisuję, co zabrać. Do małych butelek (200 ml) przelewam próbki zeszłorocznych nalewek i tegorocznej ratafii. Wyjazd we wtorek po powrocie Małża z pracy. Powrót w sobotę... Nie mogę się doczekać!

12 komentarzy:

  1. Wyobraz sobie, że nigdy nie byłam na tym Jarmarku- niezależnie od tego, gdzie w jego czasie byłam- w Gdyni, Sopocie czy też Bieszkowicach. Fakt, nigdy nie przepadałam za tłumem, a tam zawsze tłumnie bywało. Zresztą u siebie też nie chodzę na na takie imprezy.Wczoraj słyszałam wywiad z Gdańska - sprzedawcy narzekali, że handel idzie cieniutko, że kiedyś lepiej bywało, a kupujący z kolei twierdzili, że nie ma na czym oka zawiesić.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ ja dawno nie byłam na Jarmarku...Za to co roku jestem w Krakowie na Kiermaszu Bozo Narodzeniowym i niestety ale z roku na rok jest coraz gorzej:( Coraz wiecej kiczu w coraz wiekszych cenach:(
    To przed Toba fantastyczne dni:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też nigdy nie byłam na Jarmarku Dominikańskim, ale ogólnie lubię takie, bo są pełne niespodzianek i uważam, że warto przecierpieć 99% szmelcu dla tego jednego procenta ciekawych znalezisk. W tym roku nawet postanowiłam sie tam wybrać, ale chyba nie zdążę, bo mam ważniejsze sprawy na głowie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jarmark omijam od lat bardzo szerokim łukiem...

    Udanych piernikaliów Kochana :D

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja lubię JD , bo zawsze na nim wypatrzę coś ciekawego i przydatnego
    i w dodatku niezbyt drogiego.
    Co do jarmarku noworocznego w Krakowie - widziałam tej zimy po raz pierwszy i mnie BARDZO rozczarował.Szmiry było pełno.

    OdpowiedzUsuń
  6. W przaśniejszych czasach Jarmark był rzeczywiście miejscem, gdzie dało się upolować coś innego niż na co dzień w sklepach. Teraz dużo byle czego, a i bardzo drogich rzeczy nie brak. Mnie się nic wczoraj w oczy nie rzuciło...

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki, już nie mogę się doczekać!

    OdpowiedzUsuń
  8. Podobne imprezy w obcych miejscach mnie nie drażnią tłokiem ani szmirą. Dziwne...

    OdpowiedzUsuń
  9. U nas też świąteczne coraz bardziej kiepskie...

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba największe wzięcie ma litewskie pieczywo i ich wędliny?...

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochana! JD nie polega na tym,aby za jednym przejsciem zobaczyć i wyłonić PEREŁKI!!!!
    JD to ciągłe przeglądanie oferty!!!! Ja po tygodniu wypatrzyłam dwie "perełki" , których mi brakowało do kompletu.JD przeglądam 1x w tygodniu i w soboty,
    bo więcej nie mam czasu,ale wtedy idę od stoiska do stoiska. i sprawdzam dokładnie.Oj,są rzeczy piekne,
    ale często nie na nasze warubki mieszkaniowe i często kieszeniowe..Ale oko jest czym popieścic.

    OdpowiedzUsuń
  12. Na to nie wpadłam, by śledzić jarmark w sieci...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...