O moim domu rodzinnym było już wiele. I pewnie też o tym, że zawsze panował tam porządek. Każda rzecz miała swoje miejsce ,,na wieki wieków amen!''. Może w ostatnich latach już nie tak często były myte okna, trzepane dywany i prane firanki, parkiet też został nieco zapuszczony... Ale ład był!
Podobnie w tatowym mini-ogródku. Tatko prawie do końca dbał o to, by sukcesywnie usuwać śmieci - skutki takiego ,,hobby'' lokatorów z wyższych pięter, by wyrzucać z okien i balkonów plastikowe butelki, pety itp. Swoje ,,kamyczki'' dokładali też okoliczni panowie, wielbiciele piwa i inszych specyfików w płynie.
Gdy już Tato nie był w stanie osobiście nadzorować ogrodu, my przycinaliśmy krzaczki, wyrywaliśmy chwasty, podlewaliśmy itp. W ostatnim roku, już po śmierci Taty, założyliśmy też skalniak, dosadziliśmy trochę wieloletnich roślin. Dbaliśmy bardzo, zwłaszcza ja, bo miałam sporo czasu. A poza tym obiecałam Tacie w ostatnim dniu jego życia...
Dziś aura jaka była, każdy wie. Zimno, deszcz, momentami w towarzystwie śniegu, wichrzysko nad wyraz obrzydliwe, że łeb urywało! Tym bardziej ponury obraz ogródka się nam ukazał, gdy zajechaliśmy pod dom. Zatrzęsienie śmieci, pełno suchych badyli, a pomiędzy tym wszystkim ... kwitnące obficie zeszłoroczne pierwiosnki i stokrotki! Trochę jak na urągowisko...
Umówieni z jednym z obecnych lokatorów, wkroczyliśmy do mieszkania. Matko kochana! W pokoju Mamy istna Sodoma i Gomora! Nie, żeby brudno, ale bałagan totalny... Trudno było poznać znajome wnętrze. Mama do końca, mimo postępującej choroby, układała wszystko pod listeczek. Nawet, gdy kładła się spać, łóżko było pościelone jak w wojsku! A w dzień podusie musiały być precyzyjnie i symetrycznie porozkładane... Ech!...
Obecny ,,okupant'' pokoju bardzo miły i sympatyczny. Tylko widać nienauczony, by dbać o ład wokół siebie. W kuchni za to niemal sterylnie. Ale to na pewno królestwo lokatorki płci żeńskiej!
Z jednej strony mieszkanie wyrwane jakby z wieloletniej, niemal muzealnej stagnacji. I to plus! Wyraźne piętno młodości. Z drugiej jakoś smętnie, że owa młodość aż tak trzpiotowato beztroska! Pozostałe dwa pokoje były zamknięte, szyby zasłonięte plakatami, więc nie wiem, jak tam wewnątrz.
Wzięliśmy, co było do zabrania z mieszkania i piwnicy, oddałam młodzieńcowi ostatnią parę kluczy. Finito! Nastąpiło ostateczne rozstanie z domem rodzinnym... Trochę żal!
Jednak, jeśli chodzi o ogród, namówimy się z Asią na jakąś rewitalizację. Jak tylko pogoda się poprawi...
***
U pani Marzenki nabyłam, specjalnie dla mnie odłożone, kolejne cztery kryminałki. W samą porę, bo właśnie mi się wszystkie lektury wyczerpały!
Przemija wszystko. Z nami wlacznie. Niby to prawda oczywista, a czlowiek wciaz staje wobec niej zdziwiony, zaskoczony, czesto zasmucony.
OdpowiedzUsuńNo właśnie...
OdpowiedzUsuńDomy rodziców, po ich odejściu już nie są tymi samymi domami. Wiem coś o tym. Rzadko bywam w domu moich rodziców. Mimo że nic się nie zmieniło, że dom "żyje", to czuję się dziwnie i wciąż spoglądam na drzwi, że któreś z nich wejdzie. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDobrze wiem co czułaś widząc ten ogród Twojego Taty. Podobnie było u mnie kiedy przez osiem lat nasz dom rodzinny i ogród był taki opustoszały i staczał się powoli do ruiny. Tym bardziej teraz mnie cieszy że starszy syn i synowa tak bardzo dbają co z takim trudem im z pomocą starszego mojego syna wyremontowałam (oczywiście roboty wykonały także jakieś firmy budowlane ale to wcale nie odbywało się tak zupełnie bez naszego wielkiego zaangażowania w tych pracach ale co teraz jest cieszy. Warto było..
OdpowiedzUsuńeh.......
OdpowiedzUsuńto samo odczułam,kiedy podjechałam pod dom Babci w Rabce...
o katowickim mieszkaniu nie wspomnę....szkoda...i żal...
Przez sąsiadów-celowników zarzuciliśmy prowadzenie ogródków przydomowych. Bo ileż razy można sprzątać pety, puszki po piwie lub po rybkach w oleju? Do tego "miłośnicy" ptaków wywalają z okien spleśniałe pieczywo, czasami całe bułki i połówki chleba. A ponoć bieda z nędzą i głód w Polsce panuje.W ogródku od podwórka ktoś mi wykopał w ub. roku krokusy, bo zginęły z ziemi razem z koszyczkiem,w którym były posadzone. I teraz sprzątaniem ogródków i strzyżeniem trawy zajmuje się nasza ADM, czyli konkretnie nasz dozorca.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Miłośniczki ptaków i kotów też mi się dawały mocno we znaki... Ale walka z paniami 80+ nie wydawała mi się sensowna!
OdpowiedzUsuńMyślę, że to była moja ostatnia wizyta w mieszkaniu. Natomiast z ogródkiem trzeba coś zrobić!
OdpowiedzUsuńZapuszczony ogród boli mnie bardziej niż mieszkanie...
OdpowiedzUsuńFakt... Z jednej strony radość, że tam taka rozwichrzona młodość panuje. Ale z drugiej...
OdpowiedzUsuń