piątek, 21 marca 2014

Gdybym była młodsza, mógłby to być post frywolny...

Ale nie będzie. Przez Antoniego. A właściwie dzięki niemu. Bo zainspirował!


Nie mam takich marzeń, by mieć znów lat naście lub dwadzieścia kilka. Jednak paru rzeczy mi w związku z tym żal. Z powodu siermiężności naszej, pokolenia 50+ w czasach, gdy młodzi byliśmy...


Świat teraz tak kolorowy! Pisałam kiedyś o szkolnych atrybutach. Jakże innych teraz niż nasze sinoszare zeszyty i drewniane piórniki z góralem! Mogę się tylko cieszyć, że moje dzieci częściowo załapały się już na barwne nowości...


Ale dziś będzie nie o czym innym, lecz o bieliźnie damskiej. Dawniej i dziś. Kto nie najmłodszy, ten pamięta ,,cuda'' z wczesnych lat 60-tych, te bardzo ,,gustowne'' majtasy i biustonosze ohydne, dostępne w bardzo ograniczonej gamie kolorystycznej. Biały, beżowy, czarny (to już była wyższa półka) oraz ten ,,najpiękniejszy'' - majtkowy róż!


Bawełniane gaciochy pięknie się rozwlekały po kolejnych praniach! Stopniowo były coraz szersze i dłuższe. W biustonoszach bardzo szybko parciały elementy gumowe. Ramiączka się zaczynały kleić... Takie maleńkie kuleczki się z nich odrywały.


A pamiętacie te dzianinowe stroje kąpielowe, które po zanurzeniu się w wodzie robiły się monstrualnie ciężkie? Jednoczęściowe nie groziły tak bardzo striptizem, ale dwuczęściowe owszem! Męskie kąpielówki bywały szczególnie ,,narażone''.... Można by rzec, że się dzięki nim zapoznałam naocznie z anatomią płci przeciwnej!


Swoiste kamienie milowe bieliźniarstwa to były najpierw staniki-bardotki, a potem majtki-tygodniówki. Bardotka była moim wielkim marzeniem jako nastolatki, ale... Mamidło, oczywiście, uważało przedmiot za rozpustny okrutnie i usłyszałam stanowcze ,,nie ma mowy''! Na tygodniówki na szczęście mogłam już sobie sama zorganizować fundusze. Też budziły zgrozę matczyną, ale co tam! Babcia się tylko martwiła, czy takie ,,kuse'' nie spowodują u mnie chronicznej choroby nerek i pęcherza...


Teraz, gdy takie bogactwo asortymentu i taka orgia barw, obudziła się we mnie bieliźniana sroka. Oddolna i odgórna. Gdyby nie zdrowy rozsądek, który jednak czasem do mnie przemawia, miałabym setki majtek i dziesiątki staników. I tak mam zbyt dużo! Ale to dopiero od trzech lat, czyli odkąd mi się rozmiary zmieniły. Kiedy się okazało, że rozmiar fig to M, a stanika zamiast 95 C -  75 E.


Wciąż jednak poza moim zasięgiem biustonosz w kolorze krwistej czerwieni! Nie mogę napotkać odpowiedniego egzemplarza. Pewnie przez to ,,E''... Mam niebieski, fioletowy, grafitowy, czarny, biały, turkusowy... I tylko tego wymarzonego rubinowego brak! Wciąż jednak mam nadzieję, że zanim już całkiem przywiędnę, uda się znaleźć!


***


Z inszej beczki... Przeszła nad nami pierwsza wiosenna burza! Ciepły cichy wieczór nagle eksplodował wichurą, ulewą i grzmotami! Pięknie teraz pachnie ozonem... A zieleń z dnia na dzień wręcz wybucha...

12 komentarzy:

  1. ~Klarka Mrozek22 marca 2014 00:27

    podziwiam rozmiar

    a w majtkach były gumki nie przyszywane, tylko wciągane, jak taka gumka strzeliła to majtki leciały na chudym tyłku w dół!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma to jak prawidłowo dobrana góra. Od razu człowieka głowa, kark, plecy i kręgosłup przestają boleć. Wiem co piszę, bo moje miski w dalszej numeracji ;)
    A w desusach nastąpił zasadniczy progres i cieszy mnie, że powoli, za rozsądne pieniądze, można ubrać duże biusty nie tylko w ładne, ale i w dobre jakościowo polskie produkty.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze miałam problem z biustonoszami, ale były przecież gorseciarki - tylko tam mogłam nabyć biustonosz w rozmiarze 70 DD.Teraz jest bardzo duży wybór biustonoszy na internecie, rozmiarówka jest naprawdę bardzo, bardzo różnorodna, fasony także, kolorów też nie brak. Najczęściej nabywam właśnie on line i jeszcze nigdy nie musiałam zwracać- mało tego, jest wybór lepszy niż w sklepach stacjonarnych. Dotarło już do dystrybutorów, że nie wszystkie Polki noszą miseczki A a w biodrach mają o 30 cm więcej niż w biuście. W dobrych czasach "gierkowskich" dobre staniki miała u nas Moda Polska- Tryumpha, bez drutów. Drogo było bo drogo , ale było. Teraz też naprawdę bardzo dobry jakościowo biustonosz też nie jest tani.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fakt, straszne to było...

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że instytucja pań ,,bfafiterek'' unaoczniła się nam tak niedawno... Ile biustów udałoby się uratować!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gorseciarka to ginący zawód...

    OdpowiedzUsuń
  7. O tak Pani Zgago, ja też męskie przyrodzenie dojrzałam za sprawą tych rozciągniętych galotków a mój tato do tej pory kręci nosem na pudrowy róż i zawsze skrzywi się i mówi: taki gaciowy, ci się spodobał ? ;-)
    Pamiętam jeszcze obowiązkowy bawełniany strój kąpielowy w kolorze białym. No wstyd było dorastającej dziewczynce w czymś takim wchodzić do wody, bo bardzo prześwitywał.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czerwony biustonosz...wow, mam tylko czarny, biały i bezowy

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaraz zaraz, czy to oznacza, że tak schudłaś???? Jeśli tak, to brawo!!:))

    OdpowiedzUsuń
  10. Miałam to szczęście, że byłam zwolniona z basenu!:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale czerwony to czerwony, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  12. Udało się, choć już trzy kilogramy wróciły i nie chcą odejść. Może z wiosną?...:)

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...