niedziela, 9 marca 2014

Kolejna niedzielna wyprawa

Wytyczne były następujące: jedziemy blisko (bo psiska na niezbyt długo chcieliśmy opuszczać)  i gdzieś, gdzie można zjeść obiad.


Po namyśle wybór nasz padł na Nowy Dwór Gdański. Zaledwie troszkę ponad pół godziny drogi. W miasteczku Muzeum Żuławskie, a ponadto ,,Sielska Zagroda'', którą dopiero co zrewolucjonizowała pani G.


Wysiedliśmy pod starostwem powiatowym, prawie w centrum. I tu niech mi wybaczą wielbiciele miasteczka. Pierwsze wrażenie smutne. Dużo bardzo zaniedbanych domów, liczne budynki w stanie ruiny, straszące ziejącymi dziurami po oknach. I brudno...Bardzo brudno!


Budynek muzeum zrazu wydał się nam na głucho zamknięty. Jednak w końcu znaleźliśmy drzwi wejściowe z napisem ,,dzwonić''. Na spotkanie wyszedł bardzo młody człowiek, zainkasował po dwa złote (!) i udostępnił ekspozycję. Ciekawą bardzo, bo w końcu my też Żuławianie, z wyboru! Wiele się dowiedzieliśmy, pan kustosz (?) towarzyszył nam w milczeniu, ale gdy wyrażaliśmy jakieś wątpliwości, chętnie udzielał odpowiedzi. Lakonicznych, ale konkretnych...


Ewentualna konsumpcja w lokalu porewolucyjnym nie wypaliła! Pod restauracją  stało ze 30 samochodów, w środku tłum, wszystko oblężone lub zarezerwowane. Nici z carpaccio z kaczki i inszych delikatesów! Postanowiłam skorzystać choć z toalety. I tu...


Nie sądzę, by to pani Magda G. maczała palce w czymś, co mnie totalnie zniesmaczyło. Rzecz w nazewnictwie sanitarnym. Wierzcie lub nie, ale napisy na drzwiach toalety męskiej i damskiej brzmiały: PENISUAR i CIPUAR!!! Temu, kto to wymyślił...


Szok nazewniczy sprawił, że zrezygnowałam ze skorzystania. Do CIPUARu bowiem nikt nigdy mnie nie zaciągnie...


Nieco już przegłodzeni ruszyliśmy w stronę Krynicy Morskiej, pamiętając, że gdzieś po drodze znajduje się doskonały bar rybny. Mijaliśmy kolejne nadmorskie miejscowości, w sezonie pełne turystów, teraz uśpione. Knajpek, barów i restauracji w nich zatrzęsienie, ale w marcu wszystko na głucho pozamykane.


Jadąc, przeszukiwałam zasoby pamięci, by ustalić, jak nazywa się bar i w jakiej miejscowości się znajduje. Pamiętałam, że miejsce ma nazwę dwuwyrazową. Jeden wyraz dłuższy, drugi krótszy. A w nazwie baru żeńskie imię. Magda? Zosia? Basia? Tak! ,,U Basi''! W połowie Sztutowa skojarzyłam też miejsce - Kąty Rybackie!


I tylko pytanie - czy bar będzie czynny? W końcu byliśmy tam poprzednio latem...


Było otwarte! Też zatłoczone, ale niemal natychmiast znaleźliśmy wolny stolik. Na dania zamówione czekaliśmy dość długo, lecz za to... Ludzie! Tak pysznego dorsza w życiu nie jedliśmy! W porównaniu z nim łosoś był  wręcz trywialny! Fantastyczne surówki, frytki (Małż)  i ziemniaki (ja),  na talerzach ani śladu tłuszczu. Jak na bar może niezbyt tanio, zapłaciliśmy bowiem 70 zł, łącznie  z kawą i herbatą. Niemniej człowiek wychodzi syty, lecz nie przeżarty, a najważniejsze, że zero zgagi czy inszych gastrycznych niespodzianek post factum...


Wyprawa zajęła nam trzy i pół godziny. Psiska jak aniołki, żadnych strat!




13 komentarzy:

  1. ~Klarka Mrozek10 marca 2014 03:07

    mnie również nie bawi tak idiotyczna nazwa wc
    w Krynicy jest knajpka, gdzie na drzwiach męskiej toalety wisi krawat a na damskiej biustonosz, ale i tak musiałam pytać kelnerkę, gdzie jest wc bo skąd mogłam wiedzieć, że to nie drzwi np do pokoju hotelowego

    OdpowiedzUsuń
  2. ...jak to Zgagi nie było? No przecież cały opis wyjazdu wyłożyła. Się pytam,hę? Była ta zgaga czy nie? :))

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Antoni Relski10 marca 2014 05:29

    Do Kątów Rybackich chodziłem plaża ze Stegny. ileż miłych wspomnień.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Nazewnictwo toalet rzucające na kolana z osłabienia:(

    Dobrze, że w końcu udało Wam się gdzieś zjeść smacznie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. To ja już wolę tradycyjne kółeczko i trójkącik.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdecydowanie, Kochana!

    OdpowiedzUsuń
  7. I bez podobnych ,,wrażeń'' literackich...

    OdpowiedzUsuń
  8. Daleko milsza wieś niż te większe wokoło!

    OdpowiedzUsuń
  9. Po rybkach nie, ale gdybym skonsumowała w ,,Sielskiej Zagrodzie'', to kto wie?...:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Widziałam już bardzo różne napisy i ikonki w tych przybytkach, Czasem nawet bardzo fikuśnie zabawne. Ale nigdy nie odczułam takiego zażenowania...

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzięki za tak szczegółowy opis wrażeń z pobytu. Ostatecznie upewniłam się, iż słusznie uczyniliśmy pierzchając...

    OdpowiedzUsuń
  12. Piekna historia :) Usmiechnelam sie na wieczor! Dziekuje! :)

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...