Jak to było w starej piosence? ,,Prędzej bym śmierci się spodziewała''...
Dzień się zapowiadał lajtowy, bo Małż do stolicy się udał służbowo, o gościach żadnych mowy nie było. Więc jubilatka w dresie się po domostwie przemieszczała swobodnie, bo czemu nie. W dodatku umączonym nieco, albowiem zachciało się wypróbować podejrzaną wczoraj w telewizorze macę z mąki gryczanej...
Za pięć dziewiętnasta powrócił Małż, od progu wołając, że bardzo głodny. Więc hyc do lodówki, by głodnego nakarmić. Pierwszą kanapkę smarowałam masłem, gdy dobiegły mych uszu jakieś dziwne odgłosy. - Paweł, co to? Co się dzieje? - pytam. - Nie wiem, ale to jakby od strony tarasu dolatuje.
Wyglądam, otwieram drzwi balkonowe, a tam... Czternaście dorodnych gospodyń wiejskich stoi rządkiem wśród rozgardiaszu poremontowego! Pierwsza dzierży tort, reszta miski, półmiski, salaterki itp... Zmartwiałam!!!
Dziewczyny coś mówią, coś śpiewają ku czci, a w mojej głowie koszmarna gonitwa myśli. - Matko kochana, gdzie ja je pomieszczę? W domu nie ma mowy, na tarasie i zimno, i ciasno, bo meble do wywozu stoją wszędzie... Panika kompletna!
Ale na kłopoty, wiadomo, jak nie Bednarski, to KGW Grabinianki! Raz-dwa stół tarasowy na światło dzienne wydobyły, ścierki zażądały, przetarły, ustawiły pyszności, napoje, jednorazowe naczynia itp. W pięć minut stół został zastawiony! I nawet usiąść się dało, choć nigdy nie przypuszczałam, że się przy tym meblu mendel ludzi zmieści... Małż ogniskowego grilla rozpalił prędziutko, by kto zmarznięty, ogrzać się mógł. Kocyki też rozdaliśmy na wszelki wypadek.
I cudne trzy godziny minęły jak z bicza strzelił... Zapomniałam nawet, żem tak marnie przyodziana!
Jeszcze nie mogę dojść do siebie... Co ja sobie ubrdałam z tym 12 czerwca? Coś przypadkiem usłyszałam i nie tak pokojarzyłam fakty. Planowałam nawet różne posunięcia na ten dzień, a tu zaskoczenie kompletne... Może i lepiej? Bo tu był pełen spontan...
Jedno wiem - kocham nad życie te moje dziewczyny! Z nimi mogę się spokojnie zestarzeć... :)
Zgago, gratulacje wspanialych przyjaciol! I zyczenia urodzinowe-duzo, duzo zdrowia i radosci! I pamietaj, ze zycie po 60-tce jest wspaniale!
OdpowiedzUsuńCos o tym wiem.
Najpiękniejsze są niespodziewane wizyty. Dajesz co masz i bierzesz co dają. I wszystko jest OK.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kapitalna niespodzianka, fantastyczne Dziewczyny!
OdpowiedzUsuńRewelacyjna niespodzianka!:) Spisały się koleżanki;)
OdpowiedzUsuńW gruncie rzeczy to bardzo nie lubię takie niespodzianki, które o zawał przyprawiać potrafią, ale skoro to potem tak pięknie było, to chwała Bogu hehe. Pozdrawiam i tylko się cieszyć z takiego spontanicznego grona przyjacielskiego-;))
OdpowiedzUsuńależ masz fantastyczne koleżanki, ach!
OdpowiedzUsuńAle fajne dziewczyny:)))))
OdpowiedzUsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńSerdeczności moc zostawiam ;)
A takich Przyjaciół mieć, to zaszczyt ;) ale, to Twoja zasługa ogromna ;)
Pozdrawiam najmilej :)
My się po prostu lubimy!
OdpowiedzUsuńSą naprawdę niesamowite!
OdpowiedzUsuńSama się sobie zazdroszczę...:)
OdpowiedzUsuńPierwsze chwile to była groza, ale potem? MIód!
OdpowiedzUsuńOj, spisały!
OdpowiedzUsuńA jeszcze połowa z nich to moje byłe uczennice!
OdpowiedzUsuńTak jest! Bez ceregieli i zadęcia...
OdpowiedzUsuńBędę pamiętać, dzięki!
OdpowiedzUsuńSpóźnione, choć serdeczne, imieninowe, choć lepiej późno niż wcale, drugiej takiej porcji lat życzę....
OdpowiedzUsuńI ja spóźniona , ale z serdecznymi życzeniami wszystkiego co najlepsze! STO LAT oczywiście w zdrowiu i w otoczeniu rodziny i przyjaciół,tak jak teraz :)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo dziękuję!
OdpowiedzUsuńJeśli imieninowe, to rzeczywiście mocno spóźnione! w przypadku urodzin tylko troszkę. Bardzo dziękuję!
OdpowiedzUsuń