Znienacka Małż oznajmił, że bierze urlop! W związku z czym trzeba jechać...
Oczywiście, pierwsze kroki kierujemy do Andrychowa. Ale potem Wałbrzych i Książ. Z jednym noclegiem. Ale się cieszę! Wyruszamy raniutko w czwartek, powrót w środę, przed Bożym Ciałem.
***
Wczoraj przed rozpoczęciem koncertu na Blues Festiwalu ciekawa i pouczająca rozmowa z dwoma sympatycznymi rzymianinami na temat... carbonary! Okazało się, że to, co z gospodyniami zgotowałyśmy w piątek, absolutnie carbonarą nie jest!
Panowie nas uświadomili, że autentyczne danie składa się li i jedynie z pasty (makaronu), podsmażonego na chrupiąco boczku i... jajek. Roztrzepane jaja dodaje się do makaronu wymieszanego z bekonem i powoli, mieszając, czeka, aż się zestalą i połączą całość. Żadnej śmietany bynajmniej w potrawie nie ma prawa być. Cebula raczej też wykluczona...
Ciekawe, czy istnieją wersje różne w zależności od regionu. Rzymianie twierdzili, że carbonara jest tylko jedna!
***
Małż z nieznanych mi pobudek, sam z siebie dwa dni wojował z ponad dwudziestoletnim bałaganem w piwnicy. Czego tam nie znalazł! Pokłady cementu, gipsu, puszki z resztkami farb po wszystkich remontach itp. ,,Stajnia Augiasza'' niemal odchwaszczona... Muszę pójść zobaczyć to na własne oczy!
Ja w tym czasie rozpakowałam worki próżniowe, w których zimą upchnęliśmy letnie ciuchy. Zdziwiłam się, ile tego jest! A potem machałam żelazkiem długo, długo...
W zamian za dobre sprawowanie, pojechaliśmy sobie na najlepszą na świecie rybkę do baru ,,U Basi'' w Kątach Rybackich. Przez chwilkę byliśmy jedynymi klientami, szok, bo tam zazwyczaj tłumnie. Jednak po paru minutach zaczęły nadjeżdżać kolejne auta ze zgłodniałymi obywatelami...
Fajne wrażenie, gdy pogoda już całkiem letnia, a jednocześnie miejscowości nadmorskie jeszcze nieoblężone przez turystów. Poza pojedynczymi wyjątkami...
***
Asia ,,wypuściła'' dziś dwoje pierwszych swoich dyplomantów. Dumna bardzo z wychowanków... A ja z niej!
Zgago! Nie przejmuj się, bo ilu Włochów tyle przepisów na carbonarę. Sama najbardziej lubię w wersji ze śmietaną. I nie jest to żadne odstępstwo od oryginału. Większość przepisów ma śmietanę w składnikach, tak kwaśną jak i słodką. I wersja tylko z boczkiem i jajkami też jest :)
OdpowiedzUsuńUdanych wojaży :)
mam nadzieję, że tym razem pogoda dopisze!
OdpowiedzUsuńAle fajna niespodzianka z tym urlopem Męża:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie też ostatnio poznałam przepis na taką carbonarę, a jestem pewna, że kiedyś oglądałam jakiś program i tam Włoch gotowała taką ze śmietaną:o
Muszę wypróbować tą wersję bez.
Gratulacje dla Córki:)
Matka jest tylko jedna, carbonara nie koniecznie.
OdpowiedzUsuńMatko droga, tam jeszcze orzeca bardzo wazny skladnik byl! Ten owczy ser ichni, piccorino, czy jak to sie tam zwalo? :)
OdpowiedzUsuńA za dume dziekuje :)))
Peccorino chyba.
OdpowiedzUsuńI to jest piękne...
OdpowiedzUsuńUrlop zaczął się właśnie nie tyle komplikować, ile przemieszczać w czasie. Na szczęście do przodu!
OdpowiedzUsuńAleż skąd! Prognozy mało przyjemne...
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że naszą carbonarę zgromadzeni w Lubaniu skonsumowali do ostatniej kluseczki!
OdpowiedzUsuń