środa, 18 czerwca 2014

Za młoda?!

Jak wiecie, z racji byłego zawodu, od siedmiu lat jestem na emeryturze. Moja poznańska Marysia nieustannie mi przypominała, że gdy tylko ukończę 60 lat, mam się zgłosić do ZUS-u z wnioskiem o przeliczenie świadczenia. Zwykle bowiem bywa to korzystne...


Wczoraj tuż po powrocie z wywczasu wypełniłam stosowne papierki i dziś udałam się do placówki powiatowej. Pani urzędniczka wniosek obejrzała, tu i ówdzie kazała uzupełnić, po czym zasięgnęła do jakiejś tabelki i oznajmiła: - Nie osiągnęła pani wieku emerytalnego!


Oczęta mi na wierzch wylazły. - Jak to?! Przecież skończyłam ponad dwa tygodnie temu magiczną sześćdziesiątkę... - Owszem, ale w pani przypadku wiek emerytalny wynosi 60 lat i sześć miesięcy! Zatem do zobaczenia na początku grudnia!


Miło skądinąd dowiedzieć się, żem na coś jeszcze zbyt młoda...


***


Drugie (w zasadzie czasowo pierwsze w kolejności) niepowodzenie spotkało mnie w przychodni macierzystej. Udałam się li i jedynie po recepty. W poczekalni pustka kompletna. W pomieszczeniu rejestracyjnym siedziała pani doktor pogrążona w rozmowie z miejscowym księdzem. Tymczasem  rejestratorka oświadczyła, że dziś jest natłok pacjentów, więc może mnie zapisać dopiero na poniedziałek... Gdzie się podział ów ,,natłok''?! Ani chybi niewidzialny był...


***


Wykonałam carbonarę według przepisu KGW. Matko, ale to dobre! Mimo kaloryczności straszliwej wprost. Złagodzonej nieco tylko przez razowe kluchy...


W ramach ekspiacji najbliższe posiłki pozaobiadowe w postaci sałaty. Rozpusta wczasowa wykazała co prawda wzrost wagi ledwie o pół kilo, ale i to zwalczyć należy! W końcu lato idzie... Trzeba się będzie nieco obnażać. I niekoniecznie wypukłym brzuchem epatować...


***


Moje ,,dzikie kwiaty'', posadzone z nasionek, okazały się głównie jakimiś wybujałymi chwastami. Wysokie to, nadmiernie wybiegnięte, słabo odporne na wiatry. Aktualnie pąki zapowiadają a to chabry, a to kąkole... Tu i tam odrobina maciejki. Pachnie wieczorem przepięknie! Maczki kalifornijskie się  wywiązują - cudnie kwitną! Wczorajszy wicher uszkodził po raz kolejny najpiękniejszą różę, prezent od Joanny na moje 55-te urodziny. Ułamaną gałąź wsadziłam do wazonu...




7 komentarzy:

  1. Ułamaną gałąź do wazonu z ukorzeniaczem a potem do ziemi. Będziesz miała dwie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie, ze jestes za mloda. Ja jestem nawet za mloda na znizke w srodkach komunikacji miejskiej, bo do tego trzeba miec 65 lat. A wiek emerytalny u nas to 67lat, wiec zupelnie o tym nie mysle.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mogę spróbować, bo to wyjątkowo piękna róża...

    OdpowiedzUsuń
  4. Okazałam się wystarczająco wiekowa, by nabyć bilet ulgowy na zwiedzanie zamku Książ. Poza tym żadnych względów!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pewna moja znajoma spraktykowała sposobu, ze jak jej tam każą gdzie przyjść za dni parę, a czasem i za miesiąc, to siada i mówi, że poczeka... bo ją tak nogi bolą chodzić, że woli tu siedzieć te parę dni, niż w tę i wewtę chodzić... O dziwo, podobno działa...:)
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie zawadzi spróbować!

    OdpowiedzUsuń
  7. Widzisz, smarkata jeszcze jesteś. I to powinno Cię cieszyć.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...