Czyli o sofie.
Postanowiliśmy nabyć do małego pokoju, bo panieńskie łóżko Asi (2 m długości, 90 cm szerokości) zajmuje stanowczo zbyt dużo miejsca. Naoglądaliśmy się najpierw w sklepach internetowych. I nawet niemal, niemal zdecydowaliśmy się na coś pt. MARIOLA II.
Wczoraj wpadła do nas Asia i zobaczywszy na zdjęciu model stwierdziła, że jej się nie podoba. No, cóż... Niby to ma być mebel nasz. Ale jakoś naszły mnie po tym wątpliwości. Szczególnie co do wymiarów. Bo niby wszystko w porządku, ale jeśli choć 5 centymetrów długość po rozłożeniu będzie większa niż w opisie, to raczej spanie się nie uda!
Producent MARIOLI gdzieś koło Rzeszowa, sklepów żadnych na Wybrzeżu nie ma. A tu chciałoby się na żywo egzemplarz obejrzeć i wymierzyć przede wszystkim. Namówiłam więc Małża na wycieczkę do ,,Agata Meble'' przy naszej trójmiejskiej obwodnicy.
Sklep ogromny! Ceny nieporażające. Wybór wąskich sof rozkładanych do przodu niewielki, ale dwie sztuki nam się dość spodobały. Niestety, porozumienie słowne z kimkolwiek z obsługi - niemożliwe! Na cały wielki dział ,,spalny'' przypadała jedna tylko panienka. Przez niemal 40 minut okupowała ją para młodych ludzi... A przed nami jeszcze była pani wyglądająca na to, że będzie mocno dociekliwa...
Odeszliśmy więc, pooglądaliśmy jeszcze różne domowe drobiazgi. Wypatrzyłam 3 pary wieszaków na spódnice, których mam deficyt. Tzn. deficyt wieszaków, nie spódnic. Chwyciłam i udaliśmy się do kasy. Przed nami tylko pan z dwiema poduszkami. Za to po drugiej stronie lady kasjer-niedojda! Gdy po dziesięciu minutach nadal nie mógł znaleźć w komputerze jakichś poduszkowych danych, obraziliśmy się na sklep, wieszaki rzuciłam do stojącego obok kosza i wyszliśmy! Zdecydowanie cierpliwość nie jest naszą cnotą główną...
Jutro sobie popatrzymy na sofy w naszym Pruszczykowie. A nuż się coś wyczai?...
***
Przed wyjazdem ,,sofistycznym'' mieliśmy wizytę dwóch pań z PZU Życie. Wesoło było! Jedna pani cały czas milczała, druga natomiast próbowała nas olśnić nadzwyczajnymi ,,produktami''. Jak zwykle w takich sytuacjach udawałam kompletną debilkę, za to Małż błyszczał elokwencją. Nie obyło się, oczywiście, bez mojej ulubionej kwestii: - Proszę pani, te socjotechniczne sztuczki nie robią na mnie żadnego wrażenia!
W pewnym momencie pani ,,prowadząca'' z pewnego rodzaju zgorszeniem w oczach zwróciła się do mnie z tekstem: - Widzę, że pani zawsze taka zgodna z mężem...
Nie wypadając z roli, zachichotałam niczym rasowa blondie. A małż na to: - W sprawach pryncypialnych zawsze jesteśmy zgodni! Od trzydziestu siedmiu lat. A przecież tu rozmawiamy o życiu i śmierci!
Tu się pani załamała i postanowiła się pożegnać...
Że tak powiem, w takich sytuacjach i u mnie cierpliwość nie jest cnotą...no sorry,ale za ladą,za kasą, w sklepach, coraz więcej niedouczonych ludzi...
OdpowiedzUsuńi lepiej nie będzie, bo przecież po co się uczyć? po co pracować?
pozdrów Maużonka:)))
Tacy niby młodzi oblatani w komputerach, a ta niedojda po prostu pojęcia nie miała... Pozdrowię!
OdpowiedzUsuńMnie także w takich sytuacjach przysłowiowy szlag trafia. Pozdrawiam niedzielnie
OdpowiedzUsuńPięknie się ta niedziela skończyła... Wymarzonym przeze mnie wynikiem MUndialu!
OdpowiedzUsuń...z tymi ludźmi pracującymi w marketach i dużych sklepach to mam mieszane uczucia. Z jednej strony to mi ich żal bo zapieprzają aż miło, wyzyskiwani są aż miło. Jednak z drugiej strony kiedy widzę, że ślimak ma szybsze ruchy od nich to mnie strzela. Sam pracowałem w takim miejscu i wiem, że jak się chce to można...
OdpowiedzUsuńja akurat w agacie bylam bardzo milo zaskoczona cala obsluga, nie bylo na szczescie narzucajacych sie sprzedawcow, bo tego niecierpie, ale kiedy chciałam porozmawiac z kims na temat danego mebla, to sprzedawcy naprawde byli pomocni, ale moze akurat tak trafiłas...
OdpowiedzUsuńTeż tracę cierpliwość w takich sytuacjach..
OdpowiedzUsuńTo jest i metoda na ubezpieczycieli
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Niesamowite sztuczki socjotechniczne w tych sklepach meblowych, co?
OdpowiedzUsuńMariola II mnie nie olśniła, doprawdyż nie inwestuj w nic co ma dwóję w nazwie ;) (IMHO)
A u nas taki problem - w jednym mieszkaniu kanapa zbędna, w drugim by się przydała ( i vice versa tylko że z materacem). Czekamy aż wynajdą teleportację ;)
To może potrwać... Ale kto czeka, pewnie się i doczeka!:)
OdpowiedzUsuńNa nagabywaczy każdej maści...
OdpowiedzUsuńDlatego nie zgadzam się być sama wobec ,,przemocy''.:)
OdpowiedzUsuńSobota późnym popołudniem. To pewnie tłumaczy...
OdpowiedzUsuńMam podobne podejście. Jednak kiepsko toleruję ślamazarność...
OdpowiedzUsuń