poniedziałek, 29 września 2014

Oddycham...

Po szaleństwach. Leniwie, śpiąc do jedenastej, bo mogę... Zadaję sobie jakieś prace domowe, ale umiarkowanie, bez przeginania. To chwastów parę wyrwę, to lodówkę obmyję, to pajęczyny polikwiduję. I obiadki planuję na tydzień cały.


Dziś znów posiedzenie komisji socjalnej. Gdy tylko wchodzę w próg szkoły, słyszę niemal, jak moje IQ leci na łeb, na szyję. Jeszcze trochę, a dwucyfrowe się okaże... Dziś, na szczęście, poszło nieźle, bez konieczności dociekania, czy aby na pewno zgodnie z prawem? I w dodatku się okazało, że sporo jeszcze do wydania do końca roku.


Solenizantom dzisiejszym - Szwagrowi i Zięciowi - stosowne życzenia złożyłam. Bardzo lubię imię ,,Michał'', praktycznie nie mam z nim żadnych ujemnych skojarzeń. No, może jedno - Żebrowski... Bo to narcyz w czystej postaci! (tu przepraszam ewentualne wielbicielki!)


Zgodnie z nauczycielskim vox populi udajemy się w połowie października na imprezę do lokalu z kręglami. Nie miałam dotąd okazji zetknąć się z tym szlachetnym sportem. Ale co to dla mnie spróbować? Najwyżej potoczę się  po torze zamiast kuli, jak w głupawych amerykańskich komediach... Podejrzewam, że będzie wesoło!


W piątek, gdy biesiadowałam z KGW, Małż udał się solo do psiego doktora, gdzie otrzymał receptę. Na lek, którego w czterech kolejnych aptekach nie było. W ostatniej dowiedziałam się, że to preparat do wstrzykiwania! Małż jednakowoż nie dostał od doktora ani strzykawek, ani igieł. Więc chyba musimy go otrzymać do czasu kolejnej wizyty - 8 października! Znamienna data, bo wtedy właśnie staję w sądzie w sprawie drobnego spadku po Rodzicach...


Nie powiem, żebym lubiła sądy. Do tej pory dwa razy się stawiałam. I nie były to miłe doświadczenia... Szczególnie pierwszy raz! Gdy walczyliśmy z panem ex-dyrektorem szkoły! Nerwy zszargane  do imentu...


Podejrzewam, że i tym razem będę na cenzurowanym! Jako ta ,,lepsza'' siostra... Co to wszystko wie w przeciwieństwie do ,,zagranicznej''...  I wyjdę na pazerną jędzę!...




17 komentarzy:

  1. co do szkoły..wracam w listopadzie i boję się, jak zleci moje IQ...aczkolwiek z innych powodów..jestem w stałym kontakcie (Muzyczka ma za mnie aktualnie kilkanaście godzin,pomagam,wiadomo) i to co słyszę..ręce z cycami do wód gruntowych..i nie o dzieci chodzi,a pokolenie rodziców!!!
    ale na szczęście będę miała sporo pracy a na wszelkie anse mam podstawę programową i przepisy pod ręką, w razie co rzucam na biurko i proszę o zapoznanie się przed..

    a kręgle fajna sprawa!!!! kiedyś byłam i się ubawiłam!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. wciągną Cię kręgle, to nic trudnego a zabawa znakomita

    OdpowiedzUsuń
  3. Też mogę stwierdzić że oddycham ale dodam jeszcze że rękawami.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Leslie Warszawski30 września 2014 13:52

    Tego spania do 11-stej Ci zazdroszę. Ja wstaję okolicach 6-tej rano. Dla mnie to środek nocy...

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdarzało mi się wstawać i o piątej, ale to tylko przez jeden miesiąc w III klasie technikum, gdy mieliśmy praktyki na szóstą...

    OdpowiedzUsuń
  6. Rękawami? Nie umiem!

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję. Wszystkiego w życiu trzeba spróbować. No, prawie, bo kraść ani mordować niekoniecznie...

    OdpowiedzUsuń
  8. Najgorsza jest świadomość, że obecnych rodziców wychowało moje pokolenie. Co nam do łbów musiało strzelić?...

    OdpowiedzUsuń
  9. IQ tylko przyczaja się w takich stresujących okolicznościach, ale nie maleje.Bo ono jest jak uroda- albo się je ma, albo nie, ale nie podlega fluktuacjom.Spodobają Ci się kręgle, w najgorszym wypadku swoją kulą strącisz kręgle...sąsiada.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. To takie określenie dużego zmęczenia

    OdpowiedzUsuń
  11. no właśnie nie wiem.....

    OdpowiedzUsuń
  12. Aha! Dawno nie czułam podobnego...

    OdpowiedzUsuń
  13. To, że strącę nie swoje, jest nader prawdopodobne. W szkole, na p.o. prawie zawsze trafiałam z karabinka w tarczę sąsiada....

    OdpowiedzUsuń
  14. U nas poniedziałek też był dniem spania, bo ze spotkania "polecieliśmy" do Łodzi na koncert a potem nocny kurs do domu.

    OdpowiedzUsuń
  15. Serio??? To zupełnie jak ja. A Kbk trzymałam zawsze tak, że pan od PW dostawał wścieklizny. A faceta od PW miałyśmy cholernie przystojnego (chodziłam do żeńskiej szkoły) i tak byłyśmy zajęte wpatrywaniem się w niego, że na ogół nawet nie słyszałyśmy co mówi.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nasz pan też był cudny! I tak bardzo chciał mnie nauczyć...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...