czwartek, 2 października 2014

Kajet

Tak się dziś zaczęłam zastanawiać, co by tu na obiad niedzielny dla całej familii...


Wyciągnęłam z biblioteki dwie podstawowe pozycje - stary mamusiny zeszyt i ,,Kuchnię Śląską'', w której liczne karteczki luzem z recepturami. Pracowicie z karteczek poprzepisywałam do kajetu. Bo się nieraz jakaś karteczka zagubi, jak np. ta z przepisem Jamiego na łamaniec czekoladowo-kokosowy.Przy okazji przewertowałam po raz pierwszy matczyny zeszycik od początku do końca. I zadziwiłam się niejednokrotnie bardzo...


Bo na przykład takie pierogi z brokułami i twarogiem, które zachwyciły mnie parę tygodni temu w Cieszynie, znalazłam w przepisach Mamy! Nigdy ich nie zrobiła wprawdzie, ale zanotowała! Podobnie jak wiele innych receptur, które wydają  mi się bardzo nowoczesne, bo modne ostatnio, a tymczasem spoczywają w kajecie od lat... Co najmniej dziesięciu, co rozpoznaję po piśmie Mamy sprzed nadejścia epoki Alzheimera!


Nawet przepis na paprykę w zalewie octowej znalazłam i nie musiałam po raz kolejny pytać Madzi o składniki! Choć nie pamiętam, by w domu takowe produkty bywały... Mamidło notowało, niekoniecznie produkując...


Najbogatszy rozdział to ciasta. Moja pięta achillesowa... Każdy przepis opatrzony imieniem autorki. O dziwo, niejednokrotnie moim! Już nie pamiętam, żebym to i owo piekła! Zawsze raczej specjalizuję się w konkretnych daniach obiadowych. A tu tyle niespodzianek! ...


Na niedzielny obiad  planuję dwa dania. Jedno to indycza pierś w mleku kokosowym z imbirem  (a może jednak carbonara?), do tego kotleciki zwykłe dla wnuków z ziemniakami i surówką z marchewki (Seba uwielbia!). Na deser crumblle ze złotych  renet pod pierzynką z kruszonki. Najłatwiejsze ciasto  w świecie... No, prawie, bo jeszcze prostsze te ciasteczka z ziarenek i paprochów.


Asia ma przybyć trochę wcześniej i pokroić jeszcze sałatkę owocową. Bo bez tego rarytasu obiad uroczysty nieważny u nas!










6 komentarzy:

  1. U nas też jest sernik Alinki, a samej Alinki zupełnie nie kojarzę
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedzonko zapowiada się pysznie! :)

    Uwielbiam zbierać przepisy! mam ich tyle, że znaleźć cokolwiek graniczy z cudem :P dlatego postanowiłam zrobić z nimi porządek, ale opornie mi idzie;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A jednak porządek warto zrobić, by przynajmniej te najczęściej wykorzystywane były w kupie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bo widzisz, do Alinki należało dopisać np. skąd jest, albo np. koleżanka z biura itp. Mama tak właśnie opisywała receptury.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznaję się bez bicia- mam multum karteczek z przepisami, których nigdy w życiu nie wykorzystałam - bo ja leniwa baba jestem. Poza tym najczęściej są to przepisy na takie potrawy, o których z góry wiem, że mój ich do dzioba nie weżmie, bo nie jest niestety wszystko jedzącym facetem. Mam też całą "furę" przepisów na przeróżne ciasta i.....z uporem maniaka robię tylko i jedynie sernik, za to za każdym razem z innym "wkładem"- ostatnio zrobiłam z masłem orzechowym. Roboty mini, efekt świetny. Muszę zrobic remanent w tych karteluszkach i wyrzucic wszystkie , które nie są bezglutenowe.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Podczas remanentu powyrzucałam takie, których skład mi nie odpowiadał. Po co trzymać? A z ciastami mam podobnie - jak już mus coś upiec, to zawsze wychodzi szarlotka...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...