Znaczy koniec borykania się mojego z sądem, bankami itp. Jeszcze tylko do ,,ukochanej'' skarbówki się trzeba udać i przyznać do tych paru groszy, o które tyle zachodu było, a które wreszcie dziś na konto spłynęły... Uff!!!
Małżowi stanowczo zapowiedziałam, by się nie ośmielił przypadkiem opuścić tego padołu przede mną, bo na powtórkę z tej ,,rozrywki'' nie mam najmniejszej ochoty!:)
***
Powoli odpuszcza też stres przedświąteczny. Bo już więcej za mną niż przede mną. I generalnie na myśl o tym, że za tydzień zacznie przybywać dnia, też radośniej na duszy...
Buraki na barszczyk się kiszą, farsz na pierogi gotowy. A kapusta kiszona taka pyszna mi się trafiła jak nigdy! I to z Makro. Nie spodziewałabym się, że tam taki cymes! Dziś z trudem się hamowałam, by nie zjeść co najmniej kilograma na surowo. Ograniczyłam się do dwóch solidnych garści...
***
Pobiegałam dziś po naszym powiatowym miasteczku w poszukiwaniu ostatnich prezentów. W drodze powrotnej w autobusie trafił mi się nietuzinkowy rozmówca. Płci męskiej. Troszkę puszysty okularnik. Lat 12. Wygadany i przesympatyczny!
Przy takich okazjach zdarza mi się zatęsknić za pracą w szkole... Nie za papierami, radami pedagogicznymi, wywiadówkami itp. Ale właśnie za takimi fajnymi, ciekawymi świata dzieciakami! Tu nadmienię, że z młodzieńcem rozmawialiśmy głównie o... Einsteinie. Nieźle, co? Aż mi żal było, że podróż trwała tylko niecały kwadrans...
Bardzo lubię takie krótkie spotkania z zupełnie obcymi ludźmi, z którymi rozmawia się niebanalnie. Czasem jest to osoba w bardzo podeszłym wieku, która zaciekawi fragmentem swojego życiorysu, czasem małe dziecko zadziwiająco trafnie oceniające rzeczywistość, a bywa że i lekko podpity menel nagle wygłosi niezwykłą refleksję...
Już od dość dawna wolę słuchać ludzi niż mówić sama. Choć przez całe lata byłam straszną gadułą...
A ja ciągle w stresie prezentowym, bo pomysły dla męża wypstrykane - po nie tak dawnych urodzinach a potem imieninach - a teściowa nic nie chce, bo po co, ach, po co tyle zachodu...
OdpowiedzUsuńJedzenie to przy tym po prostu pikuś!
Ciekawe, czy i mi kiedyś gadulstwo minie...?
OdpowiedzUsuńTo pogratulować wobec tego zakończonej udręki urzędowej!
I cóż małżonek na ten warunek, cokolwiek egoistyczny?:))
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
ktoś Ci powiedział, że byłaś gadułą? Bo gaduła kojarzy mi się z kimś, kto mówi bez wytchnienia byle tylko mówić i ma raczej słuchaczy niż rozmówców
OdpowiedzUsuńAle może mam pecha trafiając ciągle na ludzi, którzy nie dopuszczają mnie do głosu a potem mówią, że jestem wycofana
Ja też lubię pogadać z takimi młodymi filozofami, spotanymi przypadkowo. Tylko syn mnie gasi mówiąc
OdpowiedzUsuń- Nie zachowuj się jak pedofil
Świat upadł na głowę
Pozdrawiam
rozmowy z nieznajomymi sa bardzo fajne nigdy nie wiesz na kogo trafisz a szczególnie na młodych i elokwentnych, masz szczęście, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńj
Rozmowy z nieznajomymi uskuteczniam dość często, potrafią być bardzo ciekawe, o ile nie czuję się zagrożona.
OdpowiedzUsuńFakt, prezenty to co roku bardziej skomplikowane zadanie...
OdpowiedzUsuńWstępnie się zgodził. Prosił tylko, by nie lokować po stówce w kilkunastu różnych bankach...
OdpowiedzUsuńSama się uważałam za gadułę, ale chyba to był efekt uboczny zawodu...
OdpowiedzUsuńOj tam! Dzieci tylko by nas krytykowały...
OdpowiedzUsuńWarto się dowiedzieć, co zaprząta taką 12-letnią głowę!
OdpowiedzUsuńNo, z dresami raczej się nie wdaję w pogawędki.:)
OdpowiedzUsuń