poniedziałek, 1 grudnia 2014

Różności grudniowe

Zawsze mnie pozytywnie nastraja data 1 grudnia! Bo to i Boże Narodzenie za pasem, i pod koniec miesiąca dnia zacznie wreszcie przybywać...


Wprawdzie niedziela nie skończyła się po mojej myśli, ale trudno, nie poradzę na to nic, więc nie będę płakać nad rozlanym mlekiem. Vox populi, vox dei - czy jakoś podobnie?... Taka myśl tylko zakiełkowała na moment, że może by się do Słupska przeprowadzić!?


***


W nieco minorowych nastrojach szykujemy doroczną imprezę charytatywną. A to w związku z ostatnimi wydarzeniami w szkole. Jednak dzieciaki najważniejsze, więc ,,show must go on''! Ruszam jutro pomóc przy pakowaniu fantów na loterię i dziubaniu stroików. Jakoś sobie nie wyobrażam, by nie przyłożyć się choćby troszkę do tej inicjatywy, która ma już tradycję kilkunastoletnią.  Czas przecież mam, chęci też. Póki sił starczy... I póki znów nie pojawi się taka dyrekcja, która potraktuje mnie jak intruza w ,,mojej'' szkole. Tfu, tfu! odpukać!


***


Chyba o dwa dni za późno okryłam agrowłókniną moje hortensje... Nie spodziewałam się tak szybko sporych mrozów. Miarą zimna jest dla mnie nie termometr, choć takowy posiadam, ale... butelka z wodą mineralną w aucie. Zamarza wtedy, gdy jest około minus dziesięć. A w niedzielę niestety, woda zamieniła się w lód!


***


Wizyta w Galerii Kociewskiej w Tczewie nie była zbyt owocna. Jedynie dla wnuków coś się znalazło. Dużo dreptania, mało nabywania. Za to zwizytowaliśmy pizzerię znajomą ze sporą dozą satysfakcji. Pierogi ze szpinakiem były bardzo dobre, małżowa pizza  ,,4 sery'' takoż. Może pani Magda G. by się przyczepiła, że trójkąt wzięty do ręki zwisa, zamiast trwać w poziomie... Może... Za to doprawienie idealne!


***


Sobie dziś natomiast taką pikantną pomidorówkę uczyniłam, że po konsumpcji mogłam zapalić papierosa bez użycia zapalniczki! Jak zawsze dla Małża był  rosołek, bez nadmiernej ilości przypraw. Pozbawiłam go jednej trzeciej potrawy, połączyłam  rosół z podsmażoną cebulą, czosnkiem, pomidorami, papryką. A potem sypałam: paprykę słodką, ostrą, chili, lubczyk, pieprz czarny i ziołowy, bazylię, suszoną natkę pietruszki itp. Do miseczki kleks jogurtu greckiego i garść pełnoziarnistego makaronu. Oj, dobre było!






 

8 komentarzy:

  1. Pani Magda jest dobrą teoretyczką po prostu. Żeby ten trójkąt nie zwisał musi byc mała średnica koła i niestety twarde ciasto, a mnie to nie odpowiada.
    Gdybyś jednak zerknęła w porę na termometr, to pewnie byś hortensje na czas okryła.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko, butelka wody zamarzla w aucie... to u Was juz zima w pelni.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze - mądra Zgaga po szkodzie!

    OdpowiedzUsuń
  4. W pełni nie, bo śniegu ani płateczka...

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam :-)

    bardzo lubie Pani blog, czytuje regularnie, i musze zadac pytanie, odnosnie tego obrazka, ktory widoczny jest na w naglowku bloga.
    Czy to sa plemniki? I czemu one akurat mialyby rezprezentowac Pani blog?
    Jasne, niech sobie tam beda :-) nie przeszkadzaja mi. Tylko moze to ja mam dziwne skojarzenia.
    Pozdrawiam bardzo serdecznie!
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie pomyślałabym o plemnikach, dla mnie to raczej atomy, jak na lekcji chemii... Również pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Bo ja Zgaguniu w sprawie tych plemników komentarza powyżej...
    Jeśli tak się kojarzy- to znaczy, że nie wszyscy młodzi i inteligentni wyjechali na Wyspy- i to jest już dobra wiadomość.
    Pozdrowionka dla komentujących:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, to bardzo dobra wiadomość! :)

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...