wtorek, 28 kwietnia 2015

Nowy dom

Dom - odwieczne marzenie Małża, moje nie, bynajmniej. Małż najchętniej by gdzieś na zupełnym pustkowiu osiadł. Wyspiarskie korzenie mu się odzywają. Najlepiej, żeby najbliższy sąsiad oddalony  był co najmniej o kilometr. Ja - zwierzę stadne - bez towarzystwa ani rusz. Blokowe stworzenie od urodzenia niemal. Pod tym względem nie dobraliśmy się zupełnie.


Kilka lat temu odetchnęłam z ulgą, gdy udało się sprzedać niedokończoną budowę. Myśl o zamieszkaniu tam napawała mnie zgrozą. Wśród obcych, w domu naprawdę sporym, do tego trzykondygnacyjnym. Biegać po schodach i sprzątać taką landarę na stare lata?!


Ale oto dziś Małż dostał dom.


Teraz należy uściślić, jak w tych starych dowcipach o radiu Erewań. Tak, to prawda, ale nie dostał, tylko kupił i nie dom, a domek. Może nawet domeczek bardziej. 190 na 150 cm. Do ogródka. Na narzędzia. Na pewno bez współlokatorów. Chyba, że się jakiś  jeż wprowadzi albo insze stworzenie boże.


Radość była niczym z pozyskania willi. Przyćmiona jedynie faktem, że z powodu wstrętnej pogody niemożliwy był natychmiastowy montaż. I zagospodarowanie wnętrza.


Mam nadzieję, że zagracenie obiektu nastąpi szybko, bo jak P. zaczął przebąkiwać, że ,,od biedy można by tam nawet przenocować'', poczułam się dziwnie zaniepokojona. Czyżby istniał jakiś plan, o którym pojęcia nie mam?


Słyszy się to i owo o dziwnych zachowaniach niektórych panów po przejściu na emeryturę.  Rzecz dotyczy głównie pracoholików. Jesteśmy więc w grupie podwyższonego ryzyka. Małżowi zostało 11 miesięcy pracy. Czyżby już coś knuł?... Niby nic na to nie wskazuje. Ale wiadomo, może być różnie...



8 komentarzy:

  1. Jeśli tylko nie chodzi o hodowlę gołębi, kur czy królików to możesz być spokojna
    każdy powinien mieć miejsce na swoje zabawki

    OdpowiedzUsuń
  2. O wielu rzeczach w życiu marzyłam, ale nigdy o własnym domu i też udało nam się w porę z tego chorego biznesu pt. "własny dom" - wycofać, choć przyjaciele byli wielce zawiedzeni. W najgorszym przypadku Twój mąż rozwiesi tam sobie hamak i będzie udawał Robinsona.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Racja, szczególnie, że nie posiadamy garażu...:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Robinsona może nie. Jego idolem od dzieciństwa jest inżynier Cyrrus Smith z ,,Tajemniczej wyspy''!

    OdpowiedzUsuń
  5. Normalnie chyba wyprzątnę altankę, to może gości przenocuję, jak w lecie ktoś wpadnie ;)
    Buziak.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przy takich wymiarach to ja sie mogę nawet przy tym spaniu wyciągnąć
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. No widzisz! Tak miałam zaszczyt Cię zainspirować.:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Taki nocleg po japońsku od czasu do czasu, czemu nie...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...