czwartek, 18 czerwca 2015

Prosto z Mazur. I troszkę z Podlasia

,,Hej, Mazury, jak wy cudne!'' - nuciłam sobie w drodze powrotnej, a i parę razy w trakcie. A szczególnie cudne przed sezonem, choć ma to plusy dodatnie i ujemne. Bo ludzi jeszcze mało, ale przez tę porę to  i owo na głucho zamknięte...


Domek nasz, z Zatoce Kal koło Węgorzewa, malutki był niczym dla skrzatów. Ale i my nie olbrzymi, więc dało się funkcjonować. W zasadzie było to pół domku, przez ścianę mieliśmy za sąsiadki kilka gimnazjalistek. W pozostałych dwóch bliźniakach rezydowała reszta dzieciarni płci obojga. Razem coś ponad 20 sztuk, bardzo głośnych i nadmiernie używających ,,wyrazów''.


Opiekunowie tej czeredy zajmowali się głównie sobą oraz przyjmowaniem gości. Nastolatki były zostawione samym sobie, nie organizowano im  żadnych zajęć. Dziwne podejście... Na moich zielonych szkołach dzieciarnia miała codziennych przeżyć ,,po kokardy''. Po dwudziestej dzieci padały jak muchy...


Nic to, na szczęście spędzaliśmy większość czasu poza ośrodkiem. Zwiedzając, co się dało, np. hitlerowskie bunkry (brr!!!), śluzy Kanału Mazurskiego, okoliczne miasteczka (Ryn, Giżycko), zamki, mosty (w tym jeden bardzo ciekawy - zwodzony most obrotowy w Giżycku) itp. Zaliczyliśmy też  minirejs statkiem wycieczkowym po Mamrach oraz dwugodzinną wyprawę małą łodzią wiosłową przez Święcajty - w roli niestrudzonego wioślarza wystąpił Małż! Ja w charakterze  sternika wydawałam polecenia typu: - Bardziej w lewo, trochę w prawo..


Pogoda nie była typowo letnia, poniedziałek i wtorek chłodny, choć słoneczny, tylko środa naprawdę czerwcowa. Mimo to trochę się opaliliśmy.


Dane mi było skonsumować przepyszne kartacze w ,,Zajeździe pod Kasztanami'' w miasteczku Ryn i zupełnie bezpłciowe okonki w ,,Gościńcu u Kalicha'' w Węgorzewie. W poszukiwaniu produktów regionalnych dokonałam w Giżycku super idiotycznego wyczynu. Wlekliśmy się w upale z ledwo żywą Erą ponad 2,5 kilometra do wytwórni sękaczy, bo chciałam nabyć takie naj,najprawdziwsze. Po drodze jakieś bóle mnie dopadły w okolicy lędźwi, ledwo lazłam, ale przecie cel wydawał się szczytny... Po czym okazało się, że dokładnie to samo można było kupić w pierwszym lepszym sklepie w Węgorzewie!


Dziś, jako że Zatokę Kal musieliśmy opuścić już przed jedenastą, postanowiliśmy ruszyć  jeszcze w stronę Podlasia i skorzystać z okazji, by na żywo zobaczyć moją od kilku lat telefoniczną przyjaciółkę - Ewę.


Po dwóch godzinach (z przystankiem w Ełku, gdzie odbyliśmy piękny spacer promenadą nad miejscowym jeziorem i wypiliśmy pyszną kawę w Jazz Klubie ,,Papaja'') dotarliśmy na... koniec świata. ,,Ziuta'' (GPS) pokazała, że tu kończy się cywilizacja  dokładnie pod szkołą Ewy.


Podziwiam serdecznie dziewczynę, która na ponad 20 lat zakopała się w takim punkcie. Naprawdę, szacun!!! I nie dziwię się, że co weekend uciekała stamtąd na drugi koniec kraju.


Na zakończenie bardzo, bardzo miłej wizyty Ewa wskazała nam dobre miejsce na obiad w pobliskim Grajewie. Rzeczywiście było smacznie, szybko i niedrogo. A potem już gnaliśmy, co koń mechaniczny wyskoczy, do domu! W drodze ze dwa razy złapała nas totalna ulewa. Marzyliśmy, by i u nas popadało... I rzeczywiście! Na tarasie bardzo mokro, co prawda nieproszeni goście w postaci kwiatów kasztanowca zaściełają równo taras, ale co najważniejsze - wszystkie  rośliny przetrwały! Nic nie uschło...




7 komentarzy:

  1. ~Klarka Mrozek19 czerwca 2015 01:23

    od naszego blogowego kolegi Liptona dostałam wielkiego sękacza, jedliśmy go tydzień:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś krótko byliście na tych wywczasach. Gdy moja córka jechała po raz pierwszy na Wielkanoc do swego narzeczonego, zawiozła cały, wysoki na 50 cm sękacz. Wzbudził prawdziwą sensację, sąsiedzi przychodzili na degustacje, zwłaszcza, że wielu z nich mieszkało kiedyś w Prusach Wschodnich i znali ten rodzaj wypieku.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. My zwykle na krótko. Tak już mamy. Lepszy niedosyt niż przesyt. Mój duży sękacz też jest wielki i waży równy kilogram...

    OdpowiedzUsuń
  4. To śmieszny wypiek, powiedziałabym, że przerost formy nad treścią. Smak jak smak, żadna rewelacja, tylko ten kształt i ,,słoje'' w środku.

    OdpowiedzUsuń
  5. Coż to za ciekawe miejsce na obiad w Grajewie? Będę tam w środę. Może skorzystam...

    OdpowiedzUsuń
  6. Świerkowy Dwór, czy jakoś tam naprzeciwko tesco. Ul. Dworna- polecam. Jedziemy od Augustowa drogą krajową nr 61, skręcamy w prawo w Dworną i za 200-300 m w lewo, tesco widoczne. Smacznego!
    Zgaguniu, oczywiście się wpiszę :), gdy znajdę dłuższą chwilę

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajazd pod świerkiem z czystym sumieniem polecam! Schabowy pyszny i tzw. ,,zrazik'' . Mielony wprawdzie, ale b. smaczny...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...