Obcowanie z koleżankami-gospodyniami, generalnie młodszymi ode mnie o pokolenie, a przynajmniej pół pokolenia, owocuje czasem nieoczekiwanymi ,,plonami''.
Od pewnego czasu kilka z nas bywa dość często w urzędzie gminy. W drodze dziewczyny rozmawiają o tym i owym, często np. o kosmetykach. A ja nadstawiam pilnie ucha!
Co tu ukrywać, w kwestii powyższej jestem wciąż, mimo podeszłego wieku, mocno zielona. Brak tradycji wyniesionych z domu - Mamidło stosowało jedynie puder w kamieniu, szminkę, krem ,,Śnieg tatrzański'' i chyba nic więcej.
W zamierzchłej młodości nie malowałam się prawie w ogóle, na potwarz wystarczał mi bardzo długo sam krem Nivea, do tego miałam jakiś tusz ,,do plucia'' i chwatit. Mydła, szampony, dezodoranty kupowało się takie, jakie można było dostać. Czasem w Modzie Polskiej bywało coś z wyższej półki...
W tej chwili moje zasoby drogeryjne są znacznie liczniejsze, choć dobór jest nadal dość przypadkowy. Dlatego chętnie słucham, co tam kołowe panny opowiadają. Podoba mi się, że nie silą się na bógwico, zachwalają najczęściej kosmetyki niedrogie, a sprawdzone. Np. z polskiej firmy Anida. Dziś akurat kupiłam wielkie pudło masła do ciała tejże firmy za jedyne 8,50.
Niezłą przygodą było przetestowanie na sobie dobroczynnych dla stóp skarpetek z kwasem. Też pomysł z podsłuchu! Polecam stanowczo, ale nie na obecną porę roku. ,,Linienie'' odnóży trwa bowiem długo i mało estetycznie wygląda. Efekt jest jednak piorunujący! Piętki mam jak u noworodka...
Dobre rady moich koleżanek nie spowodują zapewne, że nagle stanę się piękna i młoda. Nie mam złudzeń. Za to sprawią dużą ulgę portfelowi! A to przy nauczycielskiej emeryturze bezcenne przecież... Co ,,uzorguję'' (po kaszubsku - zaoszczędzę), mogę wydać np. na urlopowe przyjemności. A kolejny wyjazd już w perspektywie. Dwunastego września ruszamy zdobywać ,,ścianę wschodnią'' - Lublin, Zamość, Łańcut itp. Meta w Busku-Zdroju, już zaklepana...
-- przyznam, ze nie mam zielonego pojęcia o kosmetykach... tak się więc zastanawiam jak ja przeżyłam te pięćdziesiąt lat , używając tylko tych podstawowych / niezbędnych.... czyli długa nauka przede mną, bo jak patrzę na wyładowane po brzegi kosmetyczki moich dorosłych córek ,to ogarnia mnie przerażenie...
OdpowiedzUsuń-- pozdrawiam i życzę odrobinkę chłodu w te upalne dni...
Cieszę się, że nie jestem sama w owym nieuświadomieniu...
OdpowiedzUsuńCzy mogłabyś napisać, jakiej firmy skarpetek używałaś? pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa polecam, bo sama używam, kosmetyki firmy Ziaja. Bardzo duży wybór, przystępne ceny. Seria z olejkiem arganowym, moim zdaniem, rewelacyjna.
OdpowiedzUsuńW młodości grzesznej nie wyobrażałam sobie, by wyjść z domu bez makijażu. Od momentu urodzenia dziecka odstawiłam te zabawki na 10 lat.Teraz makijaż to rzecz sporadyczna. Z kosmetyków używam tylko kosmetyki naturalne. Kremy zastąpiłam olejkami.A czasem robię sama krem, taki bez konserwantów. Korzystam ze składników pewnej internetowej firmy. Są to produkty naturalne i pod konkretną cerę.Ale i tak najlepszym kosmetykiem, gdy się już skończy te 30 lat jest to wszystko co przyjmujesz do środka + duuuzo wody, bo skórę trzeba nawilżać od środka.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Odchudzanie niszczy skórę . Im mniej kg tym więcej zbędnej skóry tu i tam..
OdpowiedzUsuńNie zapomnijcie zajrzeć do Szczebrzeszyna !!!!!!!
OdpowiedzUsuńNo, koniecznie!
OdpowiedzUsuńNiestety, nie pamiętam, bo nie podałam panu farmaceucie firmy, tylko opisałam o co chodzi. Pamiętam, że skarpetki kosztowały 23,50.
OdpowiedzUsuńTeż bardzo lubię Ziaję.
OdpowiedzUsuńPełny makijaż robię ledwie kilka razy w roku. Na co dzień krem, fluid, kredka pod oko i ewentualnie szminka...
OdpowiedzUsuńBo oprócz diety trzeba ćwiczyć. Mnie specjalnie ,,zwisów'' nie przybyło.
OdpowiedzUsuńNa pewno skarpetki są firmy L'biotica.Sama takie mam w aptece.
OdpowiedzUsuńCo za zbieg okoliczności, dzisiaj usłyszałam o tych skarpetkach na stopy i jesli sie wahałam to po przeczytaniu Zgagi juz nie:)
OdpowiedzUsuńChyba rzeczywiście...
OdpowiedzUsuńTylko odczekaj do końca lata:)
OdpowiedzUsuńKoło twarzy majstruje nieustannie (chyba, że już mi się baaaaardzo nie chce i nie muszę wychylać się z domu) : tak mi zostało po Mamie i Cioci.
OdpowiedzUsuńZ koafiurą gorzej; głównie z powodu braku komunikacji z kolejnymi fryzjerkami. Mam też lekką manię nabywania różnych kosmetyków. Niestety :-) .
Ja też sporo kupuję, choć czasem nabytki leżakują w łazience, a potem termin ważności mija... Najwięcej marnuję maseczek.
OdpowiedzUsuń