Rzadko piekę. Bo i nie mam dla kogo... Z Małżem ciast unikamy, gości miewam rzadko, a jeśli już, wolę ich ugościć na słono.
Jeśli potrzeba zajdzie upieczenia czegoś na rzecz Koła, zawsze się zgłaszam pierwsza na szarlotkę. Tym razem, niestety, któraś z koleżanek mnie ubiegła. Więc zadeklarowałam murzynka z kremową nadziewką... Na piątkowy bal.
Fajnie, ale... Murzynka nie piekłam od lat niemal trzydziestu! Skonsultowałam się z moją Halusią, przepis dostałam. I dziś przystąpiłam do zadania. Z przeszkodami od razu, bo się okazało, że Małż, który niedawno zrobił porządki w komórce, umieścił oba miksery na niebotycznej wysokości! Z krzesełka nijak nie mogłam dosięgnąć...
- Przecież mamy drabinkę! - zakrzyknął Małż, gdy zadzwoniłam z wytykiem służbowym. Fakt, mamy, ale ja się jej boję... Jednak poczucie obowiązku wobec umiłowanej organizacji pożytku publicznego pozwoliło bojaźń przezwyciężyć. Wspięłam się, sprzęt pobrałam.
,,Afroamerykanin'' upieczony, nawet wyrósł niezgorzej. Teraz etap drugi - krem. Jakieś pojęcie mam, jak go zrobić, ale też nie do końca. Śmietana plus mascarpone. I pewnie dżemik kwaskowy pomiędzy dobrze by było dać. Może też na wierzch polewa? Rączki się trzęsą na samą myśl...
Trzymajcie kciuki, by się wypiek finalnie udał! W końcu, jako najstarsza z wioskowych gospodyń, powinnam przykładem świecić...
dobry pomysł, zrobię na niedzielę z dżemem z czarnej porzeczki i z takim kremem jak piszesz
OdpowiedzUsuńa na wierz czekolada! Kto zabroni grubemu:)
Mam taką fajną, lekką, bardzo stabilną drabinkę, a oprócz tego "schodek dodający mi wzrostu". Drabinka nie jest wysoka i np. z niej nie rozwieszę firanek, nie dosięgam. Ale wysokie półki w szafkach kuchennych dosięgam. Stołek dodający mi wzrostu, jest nieomal przymocowany do mojej nogi a moje zamiłowanie do jego używania ślubny nazywa kalectwem.
OdpowiedzUsuńPrzyznam Ci się do czegoś - tak naprawdę bardzo nie lubię piec ciast i zawsze coś w nich popsuję- nie tyle smakowo, co wygląd mają średnio udany.
Miłego, ;)
Mam podobnie, moje ciasta smakują, ale nie wyglądają zbyt pięknie. A już szczególnie te przekładane kremem...
OdpowiedzUsuńCzekolady mi się zrobiło jak dla pułku wojska. Ale posmarowałam nią ryżowe wafle i Małż pochłonął jako ,,dietetyczne''.:)))
OdpowiedzUsuńWitaj Grabianko!
OdpowiedzUsuńZapraszam cię w mój nowy azyl bo bez Was i pisania to ja jednak nie mogę wytrzymać. Oto mój nowy blog, tamtego szkoda, ale czasami tak się dzieje he he he... kliknij tutaj
Kciuki trzymam! :)
OdpowiedzUsuńA jak będzie smakował to poproszę o przepis :)
Murzynka uwielbiam a krem zapowiada się ciekawie.
Nawet wyszło. Przepis niebawem.
OdpowiedzUsuńJuż pędzę!
OdpowiedzUsuń