poniedziałek, 12 października 2015

,,Trza być w butach na weselu''...

No to byłam. Ale w nowych i ,,wygodnych'' wytrzymałam do 23.45.Tuż przed oczepinami jednak zmieniłam na typ balerinki.


Weselisko przyjemne bardzo, niemal pod każdym względem. Przepięknie nakryte stoły, miła i kulturalna obsługa, fantastyczny wodzirej, muzyka dla wszystkich pokoleń umiejętnie przeplatana. Jedyne słabsze ogniwo stanowiło menu, ale w końcu nie na jedzeniu ta impreza polega. Sprawdza się jednak po raz kolejny teoria, że nie ma to jak weselna klasyka!


Pierwszy taniec pary młodej tak wdzięczny i perfekcyjny, żem jako stara ciotka łezkę, a jakże,  uroniła. Może nawet kilka... Drugi powód do wzruszenia znajdował się na ścianie za plecami pary młodej. Cudne monidło! Czarno-białe, ale  z poróżowanymi usteczkami. Miód-malina...


Z inicjatywy siostry pana młodego każdy z gości otrzymał słoiczek cukierków w stylu retro. Kto leciwy, ten pamięta cięte na ukos słodkości z kwiatkiem pośrodku. Tu zamiast kwiatka widniały inicjały nowożeńców. A sam słoiczek też nie byle jaki, w ciekawym kształcie, ze śliczną nakrętką... Przydałaby nam się w Kole seria takich naczyniek.


Bardzo mi się też podobało, że wesele rozpoczęło się... polonezem! Pięknie pan wodzirej poprowadził nas wszystkich w rytm muzyki z ,,Pana Tadeusza''. Ileż tam figur było!


Podsumowując: wszystko z klasą, ale bez śladu zadęcia, bo z dużą dozą humoru. Tak, jak lubię najbardziej!

10 komentarzy:

  1. Zgago, gdzie było wesele?
    Po cichutku zbieram informacje o sensownych lokalach na taką uroczystość. Szczególnie ważny jest wodzirej, który jak przypuszczam był również DJ. Jeśli umie dobierać muzykę w czasie trwania imprezy (patrząc przy czym bawi się najwięcej gości) i nie jest narzucający się, to pozazdrościć. Moje ostatnie doświadczenia były fatalne. Sztywna play-lista i niewybredne, prostackie próby ożywienia towarzystwa. Porażka.

    OdpowiedzUsuń
  2. To i tak długo w "nowiznie" wytrzymałaś. Miły pomysł z takimi "pamiątkowymi" cukierkami. Na weselu mojej córki w ostatniej chwili była zmiana DJ-a, bo ten właściwy w przeddzień imprezy złamał rękę i w dniu wesela leżał w szpitalu na stole operacyjnym. Ale i tak wszystkim rządził "komitet organizacyjny", czyli kółko przyjaciół mego zięcia. Było strasznie dużo "lokalnych" obyczajów weselnych.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A my jakoś tak po ślubach dajemy sobie s;pokój.
    A ja jakby poza tematem. Jestem facebookowym znajomym z Kołem Gospodyń Wiejskich w mojej wsi. No i z Panią Sołtys też. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj
    Polskie wesela zawsze są pełne uroku :)
    pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. BYł i DJ i wodzirej. Obaj panowie z Grupy Wodzirejów aż z Olsztyna. Ale warci każde pieniądze. Natomiast wesele było w Cedrowym Dworze w Cedrach Wielkich.

    OdpowiedzUsuń
  6. Obyczaje weselne bywają różne. Czasem bardzo, bardzo frywolne. Tego nie lubię...

    OdpowiedzUsuń
  7. Radzę przyjaźń facebookową zamienić na
    realną, sporo korzyści.

    OdpowiedzUsuń
  8. Frywolne to one nie były, tylko jak dla mnie to strasznie nudne i mało zabawne. Jeden z kolegów mojej córki szepnął do mnie : "oj, M. na pewno nie jest z tych zabaw zadowolona, tylko oni o tym nie wiedzą."
    I faktycznie była na końcu wściekła, bo nagle nowożeńcy zostali dokładnie obsypani niesamowitą ilością ryżu ( z pół wiadra), który niestety wylądował za dekoltem sukienki a nawet pod gorsetem i biedula leciała do hotelu czyścić się z tego ryżu. Dobrze, że hotel był 50 m od tego Zamku.

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...