wtorek, 6 października 2015

Urodzaj

Od razu odpukuję w niemalowane, żeby nie zapeszyć i tfu-tfu przez lewe ramię dla większej pewności!


W zeszłym roku posucha była w naszym Kole w kwestii zarobków. Bywałyśmy tu i tam, owszem, ale raczej dla prestiżu niż dla żywej gotówki... Czasem nawet z konta coś musiało ubyć, by na cele reprezentacyjne wydać.


Ten rok, jak na razie, łaskawy. Tyle, że czasem nam się terminy spiętrzają i trzeba się nieźle uwijać, by zdążyć wszystkie sroki za ogony złapać. Raz jarmark okazjonalny, raz konkurs, to znów obsługa imprezki wraz z cateringiem. I grosz do grosza się składa.


Wciąż się jeszcze uczymy, jak najbardziej optymalnie funkcjonować. Wraz z doświadczeniem rosną też potrzeby. Musimy na przykład pilnie nabyć sobie namiot ,,handlowy'', bo jednak kilka imprez co roku w plenerze jest i własne stoisko mieć należy. A do namiotu stół jakiś rozkładany, by było na czym towar rozłożyć. Oraz bęben z solidnym kablem, bo różnie bywa z dostępem do prądu i najlepiej liczyć na siebie.


Na te właśnie sprzęty udało się nam już w tym roku zarobić. A jeszcze na dwudziestego października trafiła się okazja zdobycia kolejnego tysiąca. No, niecałego, bo koszty własne wyniosą ze 3-4 stówki. Zawsze to jednak coś! Pracy nie tak dużo, potrawy proste. Tyle że na circa 70 osób.


***


Dziś pierwsze udane rozpalenie w piecu. Małż próbował już w niedzielę, ale tylko się nakopciło niemożliwie... Już widmo wymiany pieca zajrzało nam w oczy, ale udało się przyczynę zła znaleźć i wyeliminować. Milutko, gdy na dworze zaledwie plus siedem, a tu ciepło się od żeberek rozchodzi...

11 komentarzy:

  1. Jeszcze tylko sporadycznie i wieczorem palilam ale juz się boję tych godzin spedzonych w kotlowni...

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepsze ciepełko to się od mężowskich żeberek rozchodzi... :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. I kilka stołków do tego namiotu i stołu dokupcie- też składanych. Przecież nie będziecie cały czas stać przy tym stole.
    U mnie też dziś zimno, od rana jakiś wiatr się tu rozgościł.
    Tu już sezon grzewczy rozpoczęty, ale ja na noc i tak zakręcam kaloryfer- nie lubię gdy w nocy jest w pokoju ciepło. Poza tym gdy mam uchylone okno to wtedy kaloryfer automatycznie więcej grzeje.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. --my też już prawie zakończyliśmy sezon...koniec z imprezami w plenerze... teraz już tylko Spotkanie andrzejkowe, ale we własnym gronie ....
    -- :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie ten problem dotyczy bardzo rzadko, chyba że Małż wyjeżdża...

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj, tak! Ale w dzień też chłodno, a ,,żeberka'' w pracy...:)))

    OdpowiedzUsuń
  7. I chyba w pomieszczeniu?...

    OdpowiedzUsuń
  8. --oczywiście, że tak... zupełnie na luzie i z wróżbami oczywiście, a nuż cosik sobie i ja wywróżę.... pozdrawiam i znikam do pracy... :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj, tak - wzrasta potrzeba ciepełka. Za oknem niby słoneczko, ale coraz bardziej niemrawe.

    OdpowiedzUsuń
  10. Za to przymrozki całkiem już ,,mrawe''...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...