poniedziałek, 30 listopada 2015

Klamka zapadła!

Data poniekąd historyczna, przynajmniej w moim życiorysie. Kupiliśmy bilety na podróż do USA. Nie bez pewnych perturbacji jednakowoż...


Wczoraj Małż zajrzał na stronę i zobaczył, że cena skoczyła o sto procent! Parę godzin później było kolejne podwojenie... - Uff! Nie lecimy - pomyślałam. Ale niestety, była to jakaś zmyłka wynikająca z winy nie wiadomo kogo lub czego.


Teraz już tylko jakiś światowy kataklizm lub - tfu! odpukać! - choróbsko ciężkie mogłoby nas uchronić przed wyjazdem...


***


Jako klasyczny astrologiczny Bliźniak posiadam dwie dusze. Jedna ciekawa świata, ba, nawet skłonna do ryzyka itp. Druga cicha i spokojna, kochająca domowe pielesze i niechętna wszelkim eskapadom.


Z wiekiem natura numer dwa zdecydowanie przoduje. A przecież za młodu jednym z moich marzeń było np. zobaczenie na własne oczy płaskowyżu Nazca, pozostałości po Inkach i Aztekach, Wyspy Wielkanocnej  itp. Moim absolutnym idolem był wtedy Thor Heyerdal.


Ewidentnie zdziadziałam!  Już mnie nie ciągnie w świat bardzo daleki. Za dużo widzę niedogodności, czuję mnóstwo obaw, ,,plusy ujemne'' przeważają nad dodatnimi... To chyba zbyt bujna wyobraźnia, ta negatywna.


***


Tymczasem, na szczęście, zaprzątają mnie sprawy bieżące. Rozpoczynają się przygotowania do corocznej imprezki charytatywnej w szkole. Jak zawsze, przyłączam się i zgłaszam ochoczo do roboty. Do rodzinnego świętowania też się już pomału szykuję. Piątek upłynął pod znakiem produkcji napitków. W gościnnym domu J. w kilka koleżanek, przy pomocy termomixu,  popełniłyśmy spore ilości ajerkoniaku i kukułczanki. W niedzielę przygotowałam pasztet, gotowe porcje czekają na upieczenie w czeluściach zamrażarki.  I tak pomału, na spokojnie, porządkując co dzień po troszku chatkę, zaczynam oczekiwanie na Boże Narodzenie...

8 komentarzy:

  1. Trochę daleko samolotem ale zawsze to wielka życiowa przygoda. Zazdroszczę . Uściski serdeczne-;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie Cię rozumiem -mam coraz większe opory nawet w jeżdżeniu do dzieciaków. I gdy już tam jestem to modlę się w duchu, by mnie znów nie ciągano po różnych, skądinąd ciekawych miejscach. Nawet po różnych ciucholandiach nie chce mi się chodzić, chociaż sklepy tam fajne i zaopatrzenie jak należy. I każda pora roku też mi mało pasuje - latem gorąco, zimą na dworze zimno, a w sklepach upał, załamka całkowita. I dwa Krasnale na raz, pełne wigoru, to już dla mnie chwilami za wiele.
    Najlepiej mi w domu, gdy nic nie muszę, a mogę, jeśli akurat mam ochotę.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, wielka... Może za bardzo nawet.

    OdpowiedzUsuń
  4. Otóż to! Święty spokój i cisza...

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze mialam napisac inny komentarz, pelen ahow i ohow, ale poczytalam co napisala anabell, a potem ty zgago i jakos dziwnie mi teraz... Mieszkam za granica, na tyle blisko, ze lot samolotem trwa ponad godzine, na tyle daleko, ze trzeba wsiasc w ten samolot... I jak czytam, ze na odwiedziny to pogoda nie taka, czas zly, a najlepiej to samemu to lzy cisna mi sie do oczu. My, ale tez wielu znajomych (na emigracji tacy "przypadkowi" znajomi staja sie nasza rodzina przeciez) mamy ten problem. Rodzice. rodzenstwo itd. nie przyjada, bo kto to widzial w zimie latac samolotem, w swieta trzeba byc w domu, jesienia to tylko pada, a w wakacje przeciez my mozemy przyleciec. A w ogole to nam latwiej i przeciez kiedy lecimy do Polski to wracamy do domu. Tylko ze nasz dom jest tu, nasze dzieci maja tu swoje zycie, my mamy prace, obowiazki. Nie mamy za to babci, ktora przypilnuje dzieci kiedy nagle zachoruja. Nie mamy cioci, ktora zostanie z nimi, gdybysmy chcieli wyjsc wieczorem do kina. Nie ma nas na waznych uroczystosciach, kiedy rodza sie dzieci przyjaciol, rodzenstwa. Nie mamy znajomej pani w sklepie, ktora odlozy nam najchudszy kawalek wedzonego boczku. Bilety z Norwegii do Polski na swieta kosztowaly nas ponad 3000 zlotych. Gdybym miala kupic te bilety dla calej rodziny w druga strone, kosztowaly by 500 zlotych... Przepraszam za ta wylewnosc, ale zwyczajnie smutno mi czytac takie rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, że wywołałam u Ciebie takie niemiłe emocje. Rozumiem Twój punkt widzenia, bo wiem, jak czasem mojej Sister tęskno i jak żal, że nie ma Jej tu w ważnych dla bliskich chwilach. Gdybym miała Basię bliżej, na pewno odwiedzałabym nie raz i nie dwa. Niestety, Ameryka jest okropnie daleko....

    OdpowiedzUsuń
  7. Graża nie bój lacania, to jak jazda samochodem wiem co mówię tylko przy skrętach trochę w głowie kręci sę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Latania się już nie boję tak bardzo, tylko te 9 godzin bez papierosa...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...