No, muszę przyznać, że ambasada się bardzo sprawnie uwinęła, bo już dziś kurier dostarczył nam paszporty z wizami. Tempo godne pozazdroszczenia...
Poprawiło mi to nieco typowo listopadowy nastrój. Gdy się za oknami robi tak buro-ponuro, to jakby mi nagle lat przybywało. I czuję brzemię wieku! Kolana łupią, schylić się jakby trudniej, wyprostować tym bardziej, a wstanie z przysiadu to już wręcz mission impossible... I nic się żywcem nie chce!
Jednakowoż codzienna wyprawa pod orzech obowiązkowa! Póki tam jeszcze na ziemi zalega co nieco. Doceniam bardzo nabytą we wrześniu suszarkę grzybowo-owocową. Co wysuszę, to potem sobie pomalutku łupię. I tych ,,wyłupków'' mam już pewnie ze dwa kilo! A jakieś dziesięć kolejnych czeka na spotkanie z dziadkiem...
***
Dziś zaliczyłam drugą w życiu sesję zdjęciową. Z bardzo skupioną miną mieszałam łyżką w pustym garnku, postawionym na nie mojej kuchence... Taka potrzeba chwili zaistniała. Bo nagle pani organizatorka powiatowego konkursu kulinarnego (który odbył się w czerwcu!) uświadomiła sobie, że nie obfociła w porę laureatów... A ma się ukazać przed Świętami książka z recepturami i podobiznami autorów.
B. zrobiła zdjęcia mnie, potem ja jej. Same fałszywki, bo ja ze wspomnianym pustym garnkiem, a B. z talerzem sezamek udających nagrodzone w czerwcu pierwszym miejscem ,,florentynki'' (małe, pyszne ciasteczka z płatków migdałowych).
No cóż, jak Kuba Bogu, tak Gwatemala Gwadelupie...
***
Nasza Erka też listopadową formę prezentuje, a raczej formy brak. Po dłuższym polegiwaniu przewraca się wstając. I jakoś tak niepewnie łapy stawia. Za potrzebą wychodzi na dosłownie 2-3 metry od progu domu... O wskoczeniu do auta nie ma mowy, trzeba ją podsadzić. Na szczęście od dwóch tygodni ani razu (tfu-tfu odpukać...) nie nasikała w mieszkaniu. Może ze strachu przed pampersami, które nabyliśmy?... A może to skutek nowego suplementu, zaleconego przez młodą panią weterynarz?
Co rano do porcji karmy sunia dostaje siedem i pół piguły plus dwie łyżeczki oleju z kwasami Omega3. Wieczorem sześć piguł. To ze trzy razy więcej niż my-seniorzy oboje razem ...
pusty garnek ot nic takiego, gorzej gdy potrawa udekorowana pianką do golenia i potraktowane lakierem do włosów z nabłyszczaczem - takie "nauki" blogerów kulinarnych
OdpowiedzUsuńBo to musi przecie wyglądać u takiego ,,specjalisty''...:)))
OdpowiedzUsuńMarudzić Ci Zgago wszak wolno, by nie przeszło to w zrzędzenie, bo wtedy nie byłoby wesoło u Ciebie w domku ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie na miły tydzień :)
Oj, mam nadzieję, że starą zrzędą nie będę nigdy!
OdpowiedzUsuń