W planie był dziś koncert świąteczny w kościele św. Jana w Gdańsku. Jako że Małż nie zdążyłby wrócić z pracy i znów wrócić do miasta na osiemnastą, pojechałam do niego. A przed koncertem zaplanowałam obiad w polecanym przez Batumi bistro ,,Familia''.
Naczytałam się przedtem opinii. Na kilkadziesiąt trzy czy cztery z gatunku ,,a mnie się nigdy nic nie podoba'', reszta bardzo pochlebna. I nie bez racji!
Zadziwił mnie jedynie rozmiar obiektu, wręcz mikroskopijny... Nie wiem dlaczego spodziewałam się lokalu całkiem sporego. Za to jedzenie przepyszne! Od razu poleciłam i Asi, i przyjaciołom, którzy wraz z nami pojawili się na koncercie.
Koncert, mimo szwankującego nieco nagłośnienia, przepiękny. Niby powtórka z ubiegłego roku, z Opery Leśnej, a jednak ze względu na inne miejsce i znacznie większą liczbę słuchaczy, w odmiennym klimacie. Chyba bardziej podniosłym...
Z przyjaciółmi udaliśmy się jeszcze po uczcie duchowej do pobliskiego ,,Balzaka'' na kawę i pogaduchy. Tak na godzinkę, bo przecie w domu od 14.30 sunia sama... Na szczęście niespodzianek nie było, choć wróciliśmy tuż przed dziesiątą.
***
Niestety, operacja Ery znów odsunięta w czasie. Wątroba już w porządku, ale coś innego się przyplątało, nie potrafię nazwy wyartykułować, jakaś ,,a...oza'' kolejna. Ponoć efekt uboczny terapii antybiotykowej. Więc już w nowym roku doktor będzie ciął... Szkoda, bo liczyłam, że pierwsze dni po zabiegu nastąpią od pierwszego do trzeciego stycznia, gdy oboje będziemy w domu. Wtedy łatwiej o opiekę...
Tu u Ciebie ciągle coś się dzieje. Biedna ta Era..
OdpowiedzUsuńNa nudę nie narzekam...:)))
OdpowiedzUsuńOj, biedna Era, biednaś Ty. A Era nie dostawała leków osłonowych przy antybiotykach? Mój pies, w trakcie kuracji antybiotykowej dostawał Lakcid, ludzką dawkę, chociaż był małym psem. Ale mój wet miał żyłkę eksperymentatora.Inne znajome psy, leczące się gdzie indziej, nie dostawały osłony. Bo pokutuje błędne mniemanie, że szkodzą tylko antybiotyki podawane dojelitowo, a tak naprawdę szkodzą wszystkie.
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru sylwestrowego i lepszego Nowego Roku!
Awitaminoza jakaś? Biedulka. Trzymam kciuki za udany przebieg leczenia. Nawiasem mówiac - zwabiłam Twoja córkę na sernik - i maciupą naleweczkę. Bardzo masz miłe dziecko :-) Trochę moja Starsza się rozgadała, może za bardzo nawet - ale cieszę się że Twoja dała się namówić na moje specjały. Sylwestrowo życzę Ci wszelkiej pomyślności - ja spędzę go jak to często bywa - przy telefonie gadając z osobistym, który w rejsie.. POzdrawiam
OdpowiedzUsuńJa nie przez telefon, ale sam na sam z Małżem na kanapie. Całkiem miło! A dziecię bardzo było ukontentowane z wizyty...
OdpowiedzUsuńOsłonowe były, ale po prostu taka ilość antybiotyków, że bariery przełamały... Również pięknego, dobrego roku życzę!
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę:-)
OdpowiedzUsuń