sobota, 27 lutego 2016

Stresiki dalsze i bliższe

Podobnie jak Margolka, lubię luty. Raz, że ostatni przed wiosną. Dwa, że krótki i, w przypadku mojej rodzinki, nie naznaczony specjalnymi wydatkami. Żadnych urodzin, rocznic, imienin. Zawsze udawało mi się w lutym trochę grosza oszczędzić...


Dziś, na koniec miesiąca, poczyniłam tylko jeden skromny zakup - buty na podróż do USA. Konkretnie na samolotowy moment. Ha, moment, przecież to w sumie kilkanaście godzin! I rzecz idzie o to, by wytrzymać wszystkie loty w obuwiu. Więc żadnych obcasów, pantofelków ,,wyjściowych'', tylko jakieś ,,człapaki'' - by bezproblemowo przetrwać ewentualne obrzęki...


Sister ostrzegła: - Broń Boże nie zdejmuj, bo możesz już się potem nie zmieścić! Wiadomo, nie mamy lat dwudziestu, fizjologia swoje prawa ma. Nijakich dżinsów dopasowanych takoż się nie zaleca! Im luźniej, tym większa szansa na dotarcie do celu bez przykrych niespodzianek.


Powoli coraz częściej do mnie dociera, że to naprawdę już za niespełna dwa i pół miesiąca. Lufthanza na razie jedną niespodziankę nam zaserwowała, zmieniając trasę. Podobno ze względu na ,,wzmożone kontrole bezpieczeństwa''. Tak się cieszyliśmy, że nie lecimy przez Chicago, bo to podobno lotnisko-moloch. Niestety, zesłano nas właśnie tam... Może coś się jeszcze odmieni do maja?


***


Za tydzień uroczysty Dzień Kobiet w grajdołku, połączony z obchodami pięciolecia naszego Koła. I występ, którego jestem autorką i reżyserką. Straszne brzemię odpowiedzialności czuję... Niby próby wypadają nie najgorzej, ale mam sporo obaw. Już mi się śnią katastrofalne wizje... Mam tylko nadzieję, że miejscowe panie w razie jakiejś wpadki spuszczą zasłonę miłosierdzia!


12 komentarzy:

  1. ~Klarka Mrozek28 lutego 2016 01:46

    u nas luty obfituje w urodziny imieniny, odwiedziny (bo to czas ferii a w rodzinie i dzieci i nauczycielki)
    w lipcu i sierpniu (upały) miałam paskudny czas - całymi dniami siedziałam przy biurku w pełnym obuwiu a do tego w spódnicy dość obcisłej lub w spodniach, byłam kilka tygodni po wycięciu pęcherzyka żółciowego więc jeszcze brzuch wydęty i dieta,
    a ja się dziwiłam wtedy - co mi tak puchną nogi

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie dwie moje wnusie najmłodsze Marcówki kochane. Jedna 8 marca a druga 23. Oliwia 8 lat a Magda 7 . Oj czas leci, i nawet się nie obejrzysz jak będziesz leciała. Lubię latać Pozdrawiam niedzielnie-;).

    OdpowiedzUsuń
  3. Dwa tygodnie wcześniej idz do lekarza I kontaktu, najlepiej z wynikiem INR i powiedz, że czeka Cię dwukrotny wielogodzinny lot. INR możesz zrobić bez skierowania (prywatnie i nie musi być na czczo)) w każdym laboratorium.
    Zależnie od wyniku INR powinien Ci zaordynować odpowiedni lek, nie polegaj w tym wypadku na zdaniu tych, co już leciały i brały np, acard, więc są doświadczone.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A co to INR? Nigdy się nie zetknęłam. Zbadać mogę, chętnie nawet.Dzięki za radę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Moje też marcowe - syn 23.03, córcia 3.03. Szwagier 30.03.Bliska przyjaciółka 5.03. Bogato, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak to jest, zwłaszcza latem, gdy gorąco...

    OdpowiedzUsuń
  7. Oprócz butów jeszcze wygodna poduszka pod szyję, to koniecznie! Ja lecąc do Stanów miałam wyłącznie zwykłego jaśka (plus Lufthansa daje poduszkę i kocyk) i nie wiedziałam jak się ułożyć, a dodatkowo siedziałam pomiędzy dwoma obcymi mężczyznami więc już w ogóle :D Co do lotu, ja osobiście byłam tak bardzo podekscytowana całą podróżą, że głównie śledziłam lot na monitorku :)

    OdpowiedzUsuń
  8. O poduszce bym nie pomyślała. Dzięki za radę!

    OdpowiedzUsuń
  9. INR to wskaznik krzepliwości krwi.Dziwne, ale prawie nikt sobie tego nie bada przed wielogodzinnym siedzeniem na tyłku, a przy podwyższonej niż normalnie krzepliwości krwi można po takiej podróży dostać np. udaru lub wręcz przenieść się w zaświaty.
    Ostatnio jakieś dwie młode dziewczyny padły trupem po kilkunastogodzinnej podróży autokarem- właśnie z powodu zakrzepów.
    Oczywiście możesz to badanie zrobić i wcześniej- dobrze jest wiedzieć jak się krzepliwość naszej krwi przedstawia.

    OdpowiedzUsuń
  10. ~MariaAgdalena1 marca 2016 08:59

    To jak juz padaja dobre rady na dlugie loty, to i ja sie dolacze :) Poduszka to mus, najchetniej taka "na okraglo" (polkole), zeby glowa na boki/do tylu nie leciala jak sie czlowiek zdrzemnie czy w dzien czy noc. Sa dmuchane, zajmuja wtedy malo miejsca w stanie "plaskim". Np cos takiego https://www.google.se/search?q=nackkudde+uppbl%C3%A5sbar&espv=2&biw=1152&bih=572&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&sqi=2&ved=0ahUKEwj9muPb65_LAhUDG5oKHeYuBMsQsAQITA&dpr=1.25
    Jesli lecicie na noc, proponuje tez zatyczki do uszu - zawsze znajda sie dzieciaczki, ktore nie moga spac i krzycza godzinami. Dziecka szkoda, ale spac samemu tez sie chce... No i opaski na oczy - choc w nocy gasza swiatla, to zupelnie ciemno nie jest.
    Ja tez zawsze nawet latem mam jakis sweterek z soba, nawet jesli przewoznik daje koc. No ale ja jestem zmarzlak ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bez zatyczek się nie ruszam nigdy w podróż. Dzieci wytrzymam, ale chrapania nie!

    OdpowiedzUsuń
  12. Zbadam, bo akurat zawsze miałam niską, ale może coś się zmieniło na stare lata?

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...