Od paru dni późnym wieczorem namiętnie czytam. Co? Z pewną taką nieśmiałością informuję, że własnego bloga! Na szczęście nie po to, by się sobą zachwycać. Raczej w celu przewietrzenia szwankującej już nieco pamięci...
W końcu to już dobrze ponad osiem lat, wydarzeń się nazbierało, nie zawsze jestem w stanie przyporządkować choćby roczną datę do jakiegoś wyjazdu, ważnej uroczystości itp. Teraz wszystko mi się układa...
***
Dziś podczas lektury taka mnie naszła refleksja, że jednak w gdyńskim mieszkaniu Rodziców sporo jeszcze zostało rzeczy, które może warto by ocalić od zapomnienia... Nawet w związku z naszym wyjazdem do Ohio.
Dawno temu, gdy Asia i moja Siostrzenica Ola były małymi dziewczynkami, bawiły się często w Gdyni w najmniejszym pokoju. Wisiał tam na ścianie tzw. ryngraf. Pamiątka chrztu mojej Sister. Panienki podobno upychały tam maleńkie liściki o sobie tylko wiadomej treści.
Niedawno Ola wyznała Sister, że jedyna pamiątka, jaką chciałaby mieć z mieszkania Babci i Dziadka, to właśnie ów ryngraf. Ba! ...
Chętnie bym zawiozła dzieciakowi, ale! Przedmiot ów spoczywa najprawdopodobniej w słynnej Tatowej walizie, schowanej na pawlaczu. Tam bowiem upchnęłam wszelkie rodzinne pamiątki. Nie zabrałam do nas, bo miejsca nie mamy na taki gramozdan. Teoretycznie Asia mogłaby walizę z mieszkania wydobyć... Jednak podejrzewam, że nie bardzo jest kiedy... Czasu już mało!
Co jakiś czas przypominam sobie różne przedmioty, które powinnam była zdecydowanie z mieszkania Rodziców zabrać, gdy się wyprowadzaliśmy. A to nowiutki, nieużywany, bardzo gustowny minutnik, a to dwie lub trzy blaszki, które od siebie do Gdyni wywiozłam a których mi teraz czasem bardzo brakuje, to znów dwa cieplutkie polarowe koce, prezenty od Hani i Pierworodnego na którąś Gwiazdkę...
Nie wyobrażam sobie teraz, by wtargnąć nagle do młodych osobników, którzy mieszkanie wynajmują, by im tam urządzić ,,kipisz''... Czułabym się niczym jakoweś CBŚ czy inna zaraza!
Nagle wtargniecie to na pewno nie , ale po uprzedzeniu i wytlumaczeniu o co chodzi i w dogodnym dla lokatorow terminie, to dlaczego nie.Na pewno zrozumieja , jesli sa normalnymi ludzmi. Pozdrawiam z dolu globusa!
OdpowiedzUsuńAle koniecznie, "wtargnij" po zapowiedzi, na pewno zrozumieją:) Taki ryngraf , pełen wspomnień, to naprawdę może być COŚ .a koce tez by sie przydały, na pewno...
OdpowiedzUsuńOdwieczny dylemat , co ocalić od zapomnienia.
OdpowiedzUsuńZauważyłem, że z wiekiem jest tego coraz więcej.
Taki ryngraf wisi u mnie na ścianie ocalony od zapomnienia
Pozdrawiam
Kiedyś przecie każde dziecko dostawało...
OdpowiedzUsuńJa nie wtargnę osobiście, Asia raczej. W końcu to ona jest właścicielką mieszkania.
OdpowiedzUsuńOby się udało... Buziaki dla Antypodów!
OdpowiedzUsuńNie widzę żadnego problemu z wycofaniem z tamtego mieszkania tego, co Ci potrzebne. Po prostu uprzedzisz, że musisz coś takiego zrobić, dogadasz termin dla nich dogodny a na osłodę możesz im podrzucić pudełko ciastek z dobrej cukierni. I zapewniam Cię, że nie ma w tym nic nagannego, że chcesz coś stamtąd zabrać.
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
No, fakt. Może zdążę przed wyjazdem...
OdpowiedzUsuń