Wiedziałam, że się nie zawiodę! I miałam rację...
W niemal ascetycznej scenografii szóstka młodych ludzi. Dwie panie, czterech panów. Kameralnie, ale za to jak!
W teatrze zawsze przez pierwsze minuty muszę się oswoić z ,,teatralnością'' właśnie. Sposobem podawania tekstu, pewnym nadmiarem gestu, mimiki itp. Ale szybko się przestawiam i zostaję ,,pochłonięta''. Szczególnie, gdy w grę wchodzi piękny język Mistrza Przybory...
,,Gołoledzi'' od lat sobie nie przypominałam, bo tomik, w którym tekst jest zamieszczony, wyprowadziła mi Asia. A jednak obszerne fragmenty, zarówno te mówione jak i śpiewane, tkwiły w pamięci. I to było trochę jak rozpakowywanie pudełek z drogimi, a nieco zapomnianymi pamiątkami...
Z obsady sprzed czterdziestu lat, z premiery telewizyjnej, pamiętałam Igora Śmiałowskiego, Elżbietę Starostecką i... Bohdana Łazukę. Tymczasem w informacjach z sieci w miejscu Łazuki figuruje Krzysztof Kowalewski! Jakoś nie mogę sobie tej postaci skojarzyć. I chyba nigdy nie słyszałam, by ,,pan Sułek'' śpiewał... Więc albo w sieci coś nie halo, albo w mojej starej głowie. Pewnie jednak to drugie?...
Tak czy siak ubawiłam się dziś do łez, i to dosłownie! Na widowni przeważała pamiętająca Kabaret z autopsji ,,geriatria'', choć i trochę młodych osób też zauważyłam. Cieszę się bardzo, że mamy w Trójmieście młodego wielbiciela tandemu Wasowski-Przybora, który średnio raz w roku szykuje kolejny spektakl. Następny to ,,Ząb-zupa-dąb''. Już przebieram odnóżami z niecierpliwości!
***
Od rana do mniej więcej siedemnastej obdarzeni byliśmy wnusiami. Bardzo, bardzo dziś grzecznymi. Ciut-ciut zakłóciło nam to cosobotnie rytuały, ale czego się nie robi dla potomstwa?
Jutro planujemy wyjazd do naszego ukochanego Sztumu, na pyszną kawę i może coś jeszcze. O ile aura nie przeszkodzi. Dziś do szesnastej było pięknie, prawdziwa wiosna, a potem nagle ulewa i siedem stopni w dół! Do teatru maszerowaliśmy w strugach deszczu...
--aż wstyd się przyznać, kiedy ostatnio byłam w teatrze, no ale niech tam.... chyba tak pod koniec lipca, oczywiście ubiegłego roku... dla mnie to cała wyprawa, bo prawie 50 km do Łodzi.... no a od kiedy wróciłam do pracy, to ciągle jakieś zaległości, jak nie w jednej to w innej dziedzinie... muzyki poważnej też słucham tylko z płyt.. nawet w tej chwili piszę i słuchawki na uszach... ech, gdzie te czasy, gdy na wszystko czasu starczało... ?
OdpowiedzUsuń-- :)
Mamuś, Ząb zupa już swoją premierę miało i o ile pamiętam Ekscelencja też tam jakąś rólkę miał? Poczekamy aż spektakl wznowią i pójdziemy!! Też już przebieram nóżkami.
OdpowiedzUsuńGdy mi ostatnio zrobili "włam" do mieszkania, ukradli (poza calutką elektroniką i jakimiś drobiazgami) niemal cały zbiór płyt i filmów na kasetach,a wśród nich stare nagrania kabaretu Starszych Panów.
OdpowiedzUsuńBrakuje mi Kabaretu Starszych Panów i tej subtelnej krytyki ludzkich słabości i wad panującego wówczas systemu. Do dziś mam w pamięci słodki głos Marty Lipińskiej i "kocham pana, panie Sułku" i odpowiedz właśnie Kowalewskiego: "ciiichoo". I to było w wersji radiowej, nie w TV i dlatego możesz tego nie kojarzyć.
Miłego, ;)
.
Byliśmy w lutym z Mężem w Sopocie. Przeszukałam internet w celu znalezienia dodatkowych atrakcji i trafiłam na zapowiedź spektaklu pt. "Seans spirytystyczny ze Starszymi Panami". Poszliśmy, obejrzeliśmy, wyszliśmy zachwyceni :-)))
OdpowiedzUsuńhttp://www.teatrnaplazy.pl/wydarzenie/seans-spirytystyczny-ze-starszymi-panami/
A to swołocz... Elektronikę - rozumiem ale takie kolekcje wymuskane, eh, tak się nie robi, nawet w tym fachu.
OdpowiedzUsuńZazdraszczam, ale wymieniać Łazukę na Kowalewskiego? Eeee.
OdpowiedzUsuńKiedy? Na emeryturze!:)))
OdpowiedzUsuńDobrze, że Ty rękę na pulsie trzymasz. Dzięki!
OdpowiedzUsuńAleż ja doskonale kojarzę Panią Elizę i jej ,,uroczego'' ukochanego. Radia się wtedy słuchało obowiązkowo na Trójce...
OdpowiedzUsuńTo na pewno ta sama ekipa. Cudni są!
OdpowiedzUsuń