Skoro świt dziś wstałam, znaczy o dziewiątej. Bo umówiłam się z Beatką na wyjazd do Obi. Ona w celach ,,drewnianych'', ja w ogrodniczych. Ładny mam w ogródku nowy-nie-nowy klombik, otoczony świeżo zamontowaną palisadką, jeno jakiś pustawy. Chciałam więc jakieś bylinki kwitnące posadzić...
Bardzo się rozczarowałam, niestety! Ceny kosmiczne, natomiast jakość roślin bardzo byle jaka. Do tej pory bywało znacznie lepiej. Dziś koszmar! Drobnica typu bratki, pelargonie itp. przywiędła, połamana, za darmo bym nie chciała. Bez entuzjazmu wybrałam dziesięciopak aksamitek, trzy bodziszki i coś tam jeszcze.
Parę minut po osiemnastej telefon. Justynka, jedna z zaprzyjaźnionych Gospodyń. - Za 15 minut jesteśmy u ciebie z Beatką, szykuj kijki!
Hm... Kijki posiada Małż. Maszeruje dość wyczynowo (jak to on!) dość często.Raz pokazał mi, jak ich używać. Trwało to może 10 minut.
Na dworze buro, ponuro i dżdżysto. Tyle, że dość ciepło i bezwietrznie. Odziałam się stosownie, Małż kijki dopasował do mego nikczemnego wzrostu, ponownie poinstruował. I ruszyłam...
Sama się sobie dziwię, ale bez problemu przemierzyłam z dziewczynami sześć i pół kilometra! Czasem mi się włączała ,,ogólnowojskowa oferma'', więc prawa noga-prawa ręka... Ale wystarczyło się sekundkę skupić, by rzecz poprawić. Następny marsz w piątek.
Małż, zachwycony zawsze, ilekroć zauważy u mnie skłonność do jakiegokolwiek ruchu, zobowiązał się, że jutro nabędzie mi osobiste ,,patyki''. Pewno po cichu liczy na to, że i z nim będę skłonna maszerować? Nie wykluczam, ale jednak nie ma to jak babskie towarzystwo! Żadnych ciągot do wyczynów, luz i swoboda...
***
Jutro zebranie Koła. Ponoć jest szansa, by pierwszy raz w tym roku coś zarobić...
ze słuchawkami w uszach też można maszerować, choć wolałabym tak jak Ty - w towarzystwie
OdpowiedzUsuńKilka lat temu chadzałam z kijkami regularnie i bardzo to sobie chwaliłam. Potem nastał marazm, a wczoraj wyciągnęłam kijki z domowych czeluści i stoją pod ręką. Chyba pora iść za Twoim przykładem :-)
OdpowiedzUsuńSama to ja raczej nie... Bo i nudno, i trochę strach.
OdpowiedzUsuńU mnie to też może być zapał z gatunku słomianych... Ale liczę na solidność i systematyczność koleżanek!
OdpowiedzUsuńBIEDNIĄTKO :(
OdpowiedzUsuńBez przesady, sama chciałam!:)))
OdpowiedzUsuńPolecam; moje kijki już odkurzone i lada dzień otwieram sezon. Trochę mi się nie chciało :-) i pogoda do tej pory była licha, ale wreszcie zaświeciło słonko i zapał podrósł.
OdpowiedzUsuńNo wszędzie w tych marketach łobuzy florystyczne (aka pracownicy bez przyrodniczej empatii) te sadzonki dewastują i zasuszają, a ceny jak za baryłkę platyny, meh!
OdpowiedzUsuńWiem, ale i tak Biedniątko :)!
OdpowiedzUsuńOd jutra będę się podpisywać "Chorzowska Ewa". Już tak wolę :)
Chwilowo mnie ,,wciągło''. Wczoraj z Małżem 4 km, dziś z Beatką znów ponad 6. Tak jak nie cierpię spacerków dla spacerków, tak z kijkami widzę jakiś cel!
OdpowiedzUsuńDo tej pory akurat w Obi było znacznie lepiej niż np. w Leroyu czy Castoramie. Ale widać dołączyli...
OdpowiedzUsuńTak też teraz o Tobie mówię w rozmowach z P.
OdpowiedzUsuńZnaczy się bez nart podążasz... jeno kijki. Popieram tę reakreację, aczkolwiek dziwię się, że z kijkami spaceruje się lepiej. Moja siostra ukochana również takowe posiada, biega sobie z nimi, a potężnie przytyła... aleć to zapewne nie przez owe kijaszki a zamiłowanie do pieczystego a smażonego pokarmu - jest to bowiem stworzenie mięsożerne.
OdpowiedzUsuńSamozaparcia życzę i słoneczności :-)
Nartami się nie splamiłam dotąd, ale... Tyle tych późnych debiutów ostatnio, że kto wie? Aha, mięsożerna też jestem, niestety.
OdpowiedzUsuń