czwartek, 7 kwietnia 2016

Takie tam...

Pies wydobrzał. Dalej nie znamy źródła ostatnich dolegliwości, szkoda, bo może dzięki tej wiedzy dałoby się uniknąć ewentualnej powtórki... Najważniejsze jednak, że sunia  już normalnie je, pije itp. A jaka radość była, gdy się Era pierwszy raz oblizała! To był ostateczny dowód, że język odzyskał sprawność. Jeszcze tylko jedna wizyta u doktora, kilka dni podawania antybiotyku i spokój!


***


Zostały 32 dni do naszej wielkiej eskapady za ocean. Już powoli myślę, co spakować, kompletuję drobne upominki dla Rodzinki i staram się nie myśleć o ewentualnych perturbacjach. To ostatnie średnio się udaje... Bo kiedy ja już odgonię czarne myśli, to wtedy Małż zaczyna!


Tłumaczymy sobie ciągle, że w końcu i starsi od nas, i mniej rozgarnięci językowo też podróżują, więc niby czego tu się obawiać? A jednak czegoś strach... Odetchnę dopiero, gdy szczęśliwie wylądujemy w Dayton.


***


Wyprawa komplikuje mi również nieco koncepcję ukwiecenia tarasu. Pelargonie trzeba będzie chyba nabyć dopiero po powrocie, bo to jednak kilkanaście dni, w tym czasie zimni ogrodnicy i Zośka, może być różnie.


***


Na razie nie mogę się doczekać 16. kwietnia. Asia nabyła nam bilety na moją ukochaną ,,Gołoledź'' Przybory i Wasowskiego. W inscenizacji ekipy, która mniej więcej rok temu wystawiła  tychże autorów ,,Medeę, moją sympatię''.  Młodzi ludzie, fantastyczne pomysły! Jestem pewna, że i tym razem nie zawiodą...



12 komentarzy:

  1. Jakże się cieszę z wydobrzenia Erki!!! Z niepokojem czekałam na wieści.
    Pozdrawiam Agnieszka
    Ha! wreszcie się odważyłam i napisałam. Po tylu latach....

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Klarka Mrozek8 kwietnia 2016 00:35

    z całego serca Ci życzę, byś po powrocie napisała: "całkiem niepotrzebnie się niepokoiłam, żałuję, że nie latałam wcześniej"

    OdpowiedzUsuń
  3. Z Toba się cieszę z tego że Era wydobrzała a z w związku z wylotem do Stanów, to podpisuję się obiema rękami pod komentarzem Klarki .Pozdrawiam serdecznie-;)

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Antoni Relski8 kwietnia 2016 05:25

    Surfinie
    One doskonale nakładaja na człowieka obowiązki.
    Znajoma nigdy nie odwiedziła nas pora letnia z powodu konieczności podlewania surfinii.
    Powiedziałem sobie - nigdy
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszy mnie poprawa zdrowia domowego zwierzęcia - oby jak najdłużej się poprawiało - martwi lub zastanawia fakt taki, czy za owym oceanem istnieję internety, przez które daje sie poprowadzić bloga...
    bo w Bawarii istnieją.... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Istnieją, istnieją. Chyba?...

    OdpowiedzUsuń
  7. Zostawiałam ubiegłego lata dwa razy na circa 5 dni. Przeżyły! I były zupełnie w porządku. No, ale dwa tygodnie to już zbyt długo bez pańskiego oka...

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam wielką nadzieję, że tak właśnie będzie, jak pisze Klarka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mądre życzenie! Więc na pewno się spełni.

    OdpowiedzUsuń
  10. W takim razie psia choroba okazała się mieć i plusy. Witam Cię serdecznie i zapraszam do częstszego odzywania się!

    OdpowiedzUsuń
  11. No to dobrze, ze Erka ma się już dobrze. Przypomniało mi się, że psinka mojej znajomej na działce sąsiadki nalizała się preparatu do uśmiercania ślimaków i omal nie zeszła z tego świata. To miało postać żelu i było słodkawe, a psina była "pies na słodycze". Teraz podobno jest jakiś "chwastobój" w żelu i może też jakiś głupek zrobił go w miłym smaku lub zapachu.
    Mój pies kiedyś dorwał ropuchę, ale skończyło się na tarciu nosa o trawę, żadnych innych dolegliwości nie było, bo zaraz od niej odskoczył.
    Nie denerwuj się na zapas, wszystko będzie dobrze, nawet nie zauważysz jak szybko zleci ten czas pobytu u siostry.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Oczywiście, że czas spędzony u Sister przeleci migiem. Tego jestem pewna. Moje obawy dotyczą wyłącznie podróży w stronę USA.

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...