niedziela, 26 czerwca 2016

Posypały się niektóre sobotnie imprezki...

Nie żałuję wprawdzie, bo przynajmniej z decyzyjnością nie było kłopotu.


Na przeszkodzie stanęły trzy czynniki obiektywne: straszliwy upał, popołudniowe nawałnice i, oczywiście, mecz. Truskawkobranie odpuściliśmy sobie oboje z Małżem zgodnie. Bo daleko, poza tym Asia, która tam grała kiedyś, powiedziała, że to w sumie tylko festyn jak festyn...


W samo południe udałyśmy się z Beatką na Jarmark Żuławski, o rzut beretem od naszego grajdołka. No, rozczarowanie... Ludzi jak na lekarstwo, poza zwiedzaniem domu podcieniowego (który już skądinąd znamy dość dobrze) trzy czy cztery kramiki z miodem, lekturami o tematyce regionalnej i jakimiś bibelotami. Nabyłyśmy w ramach ciekawostek po słoiczku musztardy z rabarbaru, Beatka jeszcze się zaopatrzyła w miód i do domu, by chłodu zaznać.


Byłam nawet gotowa po meczu wyskoczyć jeszcze do Błotnika, by zobaczyć jak tam przebiega impreza nadwodna, ale już od circa siedemnastej zaczęło błyskać i grzmocić... I tak do nocy samej.


Za to piątkowe urodziny Ani bardzo, bardzo sympatyczne! Wprawdzie do mniej więcej dwudziestej drugiej nie było czym oddychać, ale daliśmy radę. Bezcenne okazały się tekturowe tacki, tym razem  w roli wachlarzy... Aż mnie rano nadgarstek bolał!


A dziś spotkaliśmy się całą rodziną u Pierworodnego na urodzinach wnuków. Znów bardzo miłe trzy godzinki. Chłopaczki zadowolone z prezentów, smaczny obiadek, wesołe pogaduchy... Czego chcieć więcej?


6 komentarzy:

  1. ~Antoni Relski27 czerwca 2016 06:12

    Jak jest atmosfera to jest wszystko
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wachlarz w tym sezonie, jako i w zeszłym, must-havem jest.
    Dobry producent dorzuca gratis opaskę uciskową na nadgarstek.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie! Ta opaska niezbędna...

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie też sobotnia pogoda nie stanęła na wysokości zadania. Trochę drzew nam na osiedlu powaliło, w tym jedno zwaliło się łaskawie na samochód- dobrze,że nikogo w nim nie było. Ledwie jego właścicielka zdążyła do domu dobiec, a wichura je powaliła.
    No a ta duchota wszelką chęć do życia mi odbiera.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na szczęście chwilowo bardziej temperatura ,,do życia''...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...