niedziela, 6 listopada 2016

Ciepło...

Nasze obawy, że winni oberwania bojlera pojawią się dopiero w poniedziałek, okazały się niesłuszne. Panowie przybyli w sobotę, dokonali oględzin, zamocowali zbiornik ponownie, tym razem poprawnie (chyba?),i stwierdzili, że chyba piecowi nic poważnego się nie stało.


Jednak kilkakrotna próba uruchomienia pieca nie powiodła się. Niby nie pojawiał się żaden komunikat, że coś nie tak, ale urządzenie zdecydowanie strajkowało. Tak z godzinę trwały bezowocne próby. Nagle to nie fachowcy, a Małż wpadł na przyczynę niepowodzeń. Po prostu jakiś ważny czujnik był zalany. Wystarczyło kilkanaście minut z użyciem mojej suszarki do włosów, by piec ruszył z kopyta! Pracuje spokojnie  już ponad 30 godzin...


Można się teraz cieszyć takimi drobnymi sprawami jak fakt, że masło z maselniczki daje się smarować, a nie kroić, a ręcznik w łazience jest ciepły i suchy, a nie obleśnie wilgotny... Szczęście po prostu!


Przyzwyczajeni przez ponad trzy tygodnie do chłodu w mieszkaniu, czujemy się wręcz ,,przepieszczeni'' temperaturą rzędu 21 stopni! I trudno przywyknąć do tak gorącej wody z bojlera, Małż się wieczorem nawet z lekka oparzył. Do tej pory gorąca woda występowała tylko w określonych porach, czyli wtedy, gdy korzystaliśmy z drugiej taryfy prądowej...


***


Pan ,,piecowy'' poinformował nas o możliwości ubiegania się o częściowy zwrot kosztów naszej grzewczej rewolucji. Z racji przejścia na model ekologiczny. Chyba jednak nic z tego nie wyjdzie. Wgłębiłam się wczoraj w przepisy dotyczące zagadnienia i ... widzę ,,ciemność''. Tak czy siak zadzwonię do gminy i zasięgnę języka. Nie ukrywam bowiem, że inwestycja jest kosztowna...


11 komentarzy:

  1. Bardzo Ci współczuję tych perypetii - pieniądze wydane, człowiek oczekuje bezawaryjności wszak urządzenie nówka to powinno śmigać a tu same kłopoty. Do tego ten urwany bojler, a gdybyś tak była sama w domu? Dwa lata temu miałam podobne przejścia z piecem i niestety - do tej pory nie czuję się bezpiecznie z tym urządzeniem, słucham jak pracuje, podchodzę z ostrożnością itd. Nie ufam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Koniecznie idź do gminy, większość z nich "jest w programach tzw. niskiej emisji" i mają środki finansowe dla swoich mieszkańców na takie inwestycje. I nie daj się "zbyć" pani urzędniczce. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Spróbuję, ale nie mam wielkich oczekiwań.

    OdpowiedzUsuń
  4. Też na razie nie mam zaufania. Szczególnie piecowe odgłosy mnie jakoś straszą...

    OdpowiedzUsuń
  5. Też jestem zdania, że warto zasięgnąć informacji - może coś z tego wyjdzie; każdy grosz na wagę złota w tych niełatwych czasach.
    Ja mam wszelkie odmiany ciepła "z rury" :-) i jestem za to losowi wdzięczna, bo jak słyszę od czasu do czasu (i czytam) wiele z tym kłopotu i niespodzianek, często niemiłych.
    A teraz niech już piec sprawuje się grzecznie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Też wolałabym ciepło z ,,rury'', ale na wsi to nieczęste.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj kochana !
    To dobrze, że ciepło, bo kolejne dni podobno mroźne mają być.
    Pytaj, bo zawsze warto, a nuż się uda:)
    Cieplutko pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. ~Iwona Zmyślona8 listopada 2016 04:25

    Inwestycja kosztowna i dobrze byłoby aby zwrócono choć część. Jeżeli jednak tak się nie stanie, to dzieląc koszty na czas rozkoszy, okaże się, że warto było. Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. No to miejmy nadzieje, że to koniec kłopotów z piecem. Cieszę sie;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozkoszy już doświadczamy...

    OdpowiedzUsuń
  11. Teraz i ja mogę Cię pozdrowić cieplutko - w przenośni i dosłownie!

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...