poniedziałek, 5 czerwca 2017

Jak to w szpitalu było

Przede wszystkim było dużo lepiej niż się spodziewałam! Pod każdym względem.


Oddział chirurgii onkologicznej bardzo nowoczesny. Przynajmniej, jeśli porównam warunki z tymi sprzed kilku lat, gdy w innym gdyńskim szpitalu leżał Tato. Łóżka z automatycznym podnoszeniem i opuszczaniem całości i podgłówka, w każdym pokoju łazienka z prysznicem, kibelkiem i bidetem, czyściutko itp. Oczywiście tylko historia z pościelą tradycyjna, czyli albo masz przykryte nogi, albo korpus! :)))


Ku mojej nieopisanej radości nie pamiętam nic pomiędzy dotarciem na salę operacyjną a znalezieniem się post factum w pooperacyjnej. Z pewnością musiałam choć na moment oprzytomnieć w  tzw. wybudzalni, ale co tam ewentualnie czyniłam, zostaje tajemnicą. I świetnie! Bo ponoć różnie bywa, zwłaszcza z seniorami, bezpośrednio po narkozie.


Współtowarzyszki na sali miałam znacznie młodsze, co mnie niezmiernie cieszyło. Obawiałam się bowiem bardzo przebywania non stop np. z permanentnie jęczącymi staruszkami, albo z pacjentkami o naturze nadmiernie roszczeniowej (delikatnie mówiąc). A tu nic z tych rzeczy, za to mnóstwo wspólnych tematów, a momentami nawet kupa śmiechu...


Na personel nie mogę powiedzieć złego słowa, choć gdybym była czepialska, pewnie coś by się znalazło. Jedna tylko pielęgniarka robiła wrażenie, że jest tu za karę. Nieustanie ciężko wzdychała i stroiła cierpiętnicze miny.


Przez ostatni tydzień przed operacją pracowicie gromadziłam dwuzłotówki na telewizję, a tu zaskok - za darmo było! Może to specjalny bonus dla tych z ,,niebo-raczkiem''? Inny bonus to upominek, który dostałyśmy jako świeżo upieczone amazonki od firmy oferującej peruki i protezy piersi. Skromny, aczkolwiek miły.


Zaraz następnego dnia po zabiegu zaczęto nas intensywnie rehabilitować. Szczególnie gorliwa w tym względzie była para studentów-praktykantów. Potrafili siódme poty z nas wycisnąć, każąc ćwiczyć przez jakieś 40 minut. Odwiedzały nas też panie ze stowarzyszenia Amazonek z mnóstwem pożytecznych porad, broszurek  i informacji.


Drobne niedogodności (np. absolutny brak papiurka toaletowego i ręczników papierowych przez cała środę) raczej mnie bawiły niż złościły. W końcu najważniejsze było to, że nic nie bolało. Nawet nie brałam już od środy przydziałowych leków, bo po co?


Oczywiście nie marzę o powrocie do podobnej placówki, tfu-tfu, odpukać!, ale cieszę się, że wszystkie moje przedszpitalne obawy okazały się płonne.

18 komentarzy:

  1. ~laptopisy-matka-dzieciom5 czerwca 2017 15:46

    w Redłowie byłaś? bo Tatkowe warunki opisujesz z Miejskiego..Gratuluję przejścia pomyślnie etapu.. Amazonka... ba! mam kilka znajomych pań..i wiesz co? Problemem nie jest cycek, blizna, ćwiczenia i rehabilitacja. Masz bonus w postaci męża - bo wsparcie jest tu najważniejsze. A nie wszyscy panowie pomyślnie przechodzą test "baba bez cycka".
    Generalnie - w leczeniu wszystkiego najważniejszy jest optymizm. posyłam ci fluidy więc... i wiesz co - podziel się swoim doświadczeniem. Jak i co badać, kiedy się zacząć zastanawiać.... i kiedy niezwłocznie się udać do lekarza. Cenne!

    A palenie rzuciła????????

    OdpowiedzUsuń
  2. W Redłowie, oczywiście, a Tato w |Miejskim. Małz test przechodzi bezbłędnie. W niedzielę stuka nam 40 lat i wyjeżdżamy na weekend, który nam zorganizowała Asia.
    Co do ,,uświadamiania'' - nie jestem tu wzorcem, bynajmniej. Hodowałam sobie moje raczysko, dobrze wiedząc, co jest grane. Właściwie dopiero perspektywa narodzin wnusi mnie zmobilizowała... A palenie? Przed operacją byłam bardzo grzeczna, teraz jakby nieco mniej...

    OdpowiedzUsuń
  3. W ciągu ostatnich kilku lat, dzięki dofinansowaniu z UE powstało wiele bardzo dobrze wyposażonych oddziałów onkologicznych.
    I każdy szpital jeśli przedstawi jakiś mający " ręce i nogi" plan unowocześnienia jakiegoś oddziału, są na to pieniądze. Kilka lat temu leżałam na chirurgii ogólnej i wszystkie łóżka miały regulację na kilka możliwych sposobów, też była w pokoju dobra łazienka, ale kołdry były normalnie wymiarowe- były długości łóżka.Jedyny mankament to duże poduszki.Trochę się męczyłam, bo zawsze śpię na tzw. poduszce anatomicznej i takiej "zwykłej" nie trawię;)
    Generalnie rzecz ujmując nie tyle jest brak w resorcie zdrowia środków finansowych ale dobrego zarządzania.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Klarka Mrozek6 czerwca 2017 09:43

    czyli gatunek "zatwardziała palaczka" znamy, znamy:))

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzielna dziewczyna! Nie daj się!

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety... I tak od dziesięcioleci.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się, że opieka medyczna stanęła na wysokości zadania i poza jedną pielęgniarką było okej.
    Życzę szybkiego powrotu do zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  8. ~laptopisy-matka-dzieciom6 czerwca 2017 15:51

    to że odsuwałas myśl o interwencji to też jako przykład.... ech... teraz chociaż uważaj. Bo to tylko odroczka na razie. Aż minie te 5 lat. Wiele mam znajomych pań po takich przejściach.. i z moich znajomych tylko jedna przegrała walkę... po 15 latach wylazło gdzie indziej. Bo nie kontrolowała jak nalezy co rok czy tam częściej. I to wszystkie kobitki wiedzieć powinny - PROFILAKTYKA!!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzieki, dzięki...

    OdpowiedzUsuń
  10. Już zmądrzałam, zdecydowanie!

    OdpowiedzUsuń
  11. Superr! Takich wiadomości nam trzeba!

    OdpowiedzUsuń
  12. Życzę Ci byś zupełnie zapomniała o tym co przeszłaś i by już Onkologia na zawsze była dla Ciebie przeszłością

    OdpowiedzUsuń
  13. Niestety. Onkologia jeszcze długo będzie dla mnie teraźniejszością... Ale tak to jest z tym choróbskiem. Niemniej w końcu wszystko to dla zdrowia przecież!

    OdpowiedzUsuń
  14. Profilaktyka- zgadzam się, ale wiem już niestety, że trzeba się badać tam, gdzie znają się na rzeczy, a nie tam, gdzie partolą. Co roku miałam mammografie, a po wymacaniu niepokojącej malutkiej zmiany- mamografię, USG i biopsję cienkoigłową. Pod jej wynikiem podpisał się lekarz z tytułem profesora. Nie znalazł nic niepokojącego. Zmiana rosła sobie pod "dobrą" opieką lekarzy, a ja z ulgą przyjmowałam kolejne uspokajające diagnozy. Nikt nie zasugerował nawet, że powinien to obejrzeć onkolog, a ja byłam tak głupia, że sama na to nie wpadłam. Dopiero kolejne USG po trzech miesiącach u tej samej pani doktor zapaliło alarm, a ten sam pan profesor po kolejnej biopsji znalazł to, czego się domyślałam. Badajmy się, ale w ośrodkach onkologicznych! Można tam iść bez skierowania i nie lekceważą tam żadnych zmian. Mądra po szkodzie.

    OdpowiedzUsuń
  15. ~Iwona Zmyślona11 czerwca 2017 05:58

    Zdrowia, optymizmu, wytrwałości i najpiękniejszego 40 lecia, bo to też wyczyn. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...