poniedziałek, 31 lipca 2017

Maraton rozpoczęty

Przed niezbyt miłym, a koniecznym, warto sprawić sobie przyjemności odrobinkę. Dlatego udało mi się ustalić początek maratonu radioterapii na dzień po powrocie z tegorocznych Piernikaliów.


Od środy do niedzieli bawiliśmy tradycyjnie na działce Hali pod Kołobrzegiem. Pogoda nie rozpieszczała wprawdzie, ale była na tyle przyzwoita, że co wieczór udawało się rozpalić ognisko i posiedzieć przy nim kilka godzin. Tym razem za gwiazdę robiła oczywiście Igunia, rozpieszczana ponad wszelką miarę przez przyszywane ciocie i wujków. Doskonale zniosła polowe warunki, spanie w namiocie itp. Jedyny niedobry moment to użądlenie przez osę. Oj, był płacz, na szczęście szybko minął...


Dzień przed wyjazdem udałam się do szpitala na tzw. symulację radioterapii. Dość straszne to dla mnie doświadczenie, bo musiałam przez ponad 20 minut leżeć w niezbyt wygodnej pozycji w kompletnym bezruchu! Tymczasem ja zawsze czymś ruszam, ot choćby rączką czy nóżką. Po dziesięciu minutach zaczęłam drętwieć, jakieś skurcze się pojawiły, ledwo dotrwałam do końca. Przez ten czas doszły mi na ,,popiersiu'' kolejne kreski, tym razem w trzech kolorach.


Dziś wreszcie pierwszy dzień naświetlań, ale znów poprzedzony przymusowym bezruchem, kolejne 20 minut ,,tortur''. I, rzecz jasna, kolejne kreski! Już mam na sobie istną pajęczynę... Na szczęście od jutra już tylko czysta radioterapia, bez kolejnych przymiarek. Byle upał zanadto nie doskwierał podczas codziennych podróży...


W niedzielę przylatuje Szwagrostwo. Na ponad dwa tygodnie. To mi na pewno umili czas maratonu!


5 komentarzy:

  1. ~Iwona Zmyslona1 sierpnia 2017 00:02

    Cierpliwości, wytrwałości i zdrowia życzę. Poczucie humoru bedzie pomocne w znoszeniu "tortur". Ukłony.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana !
    Zdróweczka życzę i bezbolesnego "maratonu".
    A z bliskim zawsze miło spędzić kilka dni.
    Serdeczności przesyłam i przytulam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Życzę siły i mocy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki! Przyda się siła i moc, bo jednak się okazało, że za każdym razem trzeba odleżeć w bezruchu paręnaście minut... Ale dam radę!

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...