piątek, 7 września 2018

Produkuję

Po powrocie z wyjazdu, jeszcze przed rozpakowaniem walizy, rzuciłam się na taras , by pozrywać winogrona. Magda bowiem oznajmiła, że sok z nich przepyszny! I rzeczywiście.

Następnego dnia skoro świt pognałam w okolice domu na czarny bez. Małż się śmiał, że już ,,śmigło w tyłku''... No , tak już mam. Kiedy dobra darmowe dojrzewają, mus mnie woła i koniec. Od środy do dziś nazrywaliśmy na jakieś 30 butelek. A wczoraj, na imieninach u Betty, jej książę małżonek zaproponował jabłuszka, bo dziko rosnące naprzeciwko ich domu, do przetwarzania idealne. Więc na poniedziałek lub wtorek wiadereczko otrzymam. 

A przecież jeszcze pora najwyższa na gruszki w occie... I powoli czas, by zerwać pigwę na nalewkę, bo zima bez pigwówki niewyobrażalna. Już na wszelki wypadek zlałam pierwszą porcję malinówki, by mieć jedno wolne naczynie do produkcji. W słojach jeszcze jedna malina, wiśnia, winogrona  i czerwona porzeczka. Gdy Szwagier przybędzie na Sylwestra, będzie degustacja. To ten jeden raz w roku, gdy Małż pobiera wysokoprocentowe napoje... W ilościach wprawdzie symbolicznych, ale zawsze. 

Jutro (a właściwie już dziś) nasze sołeckie dożynki. Zostałam wrobiona w jedną blachę ciasta i częstowanie produktem milusińskich. Nie przepadam za tego typu imprezami, ale jako członek Rady Sołeckiej mam obowiązki, niestety... 

Tymczasem lato ucieka, a ja jeszcze w tym roku nie pogrzybobrałam. Czuję niedosyt straszliwy. Jednak wciąż sucho u nas bardzo, więc pewnie i nie ma po co do lasu... Jeszcze nie było takiego roku, bym chociaż paru kurek nie pojadła. Nabycie rzeczonych w sklepie odpada, tylko osobiście zebrane mnie rajcują... 

No, trzecia wybiła, więc chyba pora na spoczynek...

2 komentarze:

  1. Tu też niewyobrażalnie sucho. Też mi się marzy grzybobranie, ale pozostanie marzeniem. Jedyny "przetwór-wytwór" jaki robię to- ocet jabłkowy.Zresztą jak już przećwiczyłam to tu cały rok można
    kupić rozmaite świeże owoce, ale ja i tak bazuję tylko na jabłkach. Na tych z Chile również;))
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Do jabłek mam wielostronny dostęp. Takich prosto z lub spod drzewa. Na surowo lubię jedynie malinówki, w przetworach renety lub antonówki. Smakuje mi też kompot z byle jakich jabłek, ale koniecznie z dodatkiem suszonych śliwek. Pozdrówki!

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...