środa, 12 września 2018

Różności

Dziwne zjawiska w naturze... Nasz kasztan, rosnący nad brzegiem Motławy, naprzeciwko tarasu, stracił już praktycznie wszystkie liście. Choruje, jak znakomita większość kasztanowców. Tymczasem ze trzy dni temu Małż mnie woła na taras i mówi;-  Popatrz! A tam... Na kilku gałęziach świeże zielone listki. Mało tego - spomiędzy nich widać kwiaty! Niewiele, ale jednak. 
Zażartowałam, że może to z okazji maturalnych poprawek?...

Z innej beczki. Namówiła mnie Beata, by znów stanąć w konkursowe kulinarne szranki. Choć obiecywałam sobie, że już nigdy. Dobra, zgłosiłam jeden wypiek i sałatkę z surowego kalafiora. Przy okazji - wyobraźcie sobie, że do tradycyjnych potraw kuchni żuławskiej (o których broszurkę dostarczyła nam pani organizatorka konkursu, zachęcając do ich odtwarzania) ) używano takich delicji jak jadalne kasztany i kawior! A przecież nie arystokraci tu przed laty mieszkali, co najwyżej zamożni gospodarze...

Sok z czarnego bzu zapełnił pół komórki. Dodatkowo wyprodukowałam tuzin słoików z jabłkami na szarlotkę, dzięki mężowi Beaty, który nazrywał mi dziko rosnącego dobra, zaskakująco przypominającego w procesie przetwórczym renety. Jeszcze tylko zrobię gruszki w occie i koniec z przetworami na ten rok. No, nie do końca jednak, bo Synowa stanowczo zażyczyła sobie ku zdrowotności nalewki cytrynowej. Ale tę popełniam późną jesienią lub zimą... 

I jeszcze słówko o wnusi. Iga weszła w ten najsłodszy czas, gdy zaczyna przemawiać ,,ludzkim głosem''. Jeszcze dość nieporadnie, ale zasób słów coraz większy, wyraźna chęć powtarzania itp. Uwielbiam ten okres w rozwoju dzieci, te cudne przekręty językowe, koślawe dwuwyrazowe zdania, problemy z odmianą ... Nic, tylko dokumentować!

A tak w ogóle, to jesteśmy z Małżem tak zajęci bez przerwy, że aż dziw! Ot, okazuje się, że życie dwojga emerytów wcale nie jest nudne... Aż marzy mi się jakiś jeden leniwy dzionek , bez żadnych zobowiązań....

5 komentarzy:

  1. Pytałam kiedyś jakiegoś botanika, bo już od kilku lat w stolicy tez obserwowałam to zjawisko- to właśnie efekt tej choroby, przywleczonej zresztą z Bałkanów.
    Zawsze uważałam i nadal uważam, że dzieciaki w wieku od 0-3 lat są najfajniejsze. Nieomal każdy dzień przynosi jakąś nową umiejętność.
    Już dawno odkryłam, że emerytura to głównie brak czasu.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas to powtórne kwitnienie wystapiło po raz pierwszy.

      Usuń
  2. Zgaguniu Kochana, ja też już poproszę na emeryturę, ale nie ma bata- 15 godz, w klasie specjalnej (bez dodatku) i 10 w świetlicy. Nalewka malinkowa z 2 lipca zlana, mnniam :), a że mi się trafił łup taki po 6 zł za kg malin na giełdzie to nabyłam i znów zalałam :)
    Lapciaki, czyli robaki są hitem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi przykro, ale nie jestem w stanie załatwić Ci emerytury. Niemniej uwierz, że bym chciała...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...